[b][link=http://blog.rp.pl/janke/2009/04/21/na-grillu-z-donaldem-tuskiem/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Kilkakrotnie w ostatnim czasie słyszałem argument: "Platforma rządzi słabo, wiem o tym, ale przynajmniej czuję, że żyję w normalnym kraju. Nikt mi nie zrzędzi, w zasadzie jest przyjemnie". Ta opinia daje dobry trop do odpowiedzi na nurtujące wielu komentatorów pytanie: jak to się dzieje, że ekipa PO rządzi, jak rządzi, robi mało, a popularność tej partii bije wszelkie rekordy.
Donald Tusk w mistrzowski sposób posiadł umiejętność wyczuwania nastrojów i wywoływania pożądanych nastrojów u odbiorców. Kiedy trzeba – umie wywołać emocje postępowych lewicowców, kiedy trzeba – ludzi myślących bardziej tradycyjnie. Potrafi wprowadzić nas w dobry nastrój, ożywić stare symbole, sprowokować do rozmowy, której puenta jest już kompletnie nieistotna.
Jarosław Kaczyński też umiał wzbudzać emocje. Tyle że on to robił w sposób mało przyjemny. Bolesny. Przykry. Negatywny. Przy tym dość często wskazywał wrogów. Otwierał wiele frontów walki naraz.
Donald Tusk tego nie robi. Donald Tusk buduje miłe obrazy. Już dwa lata temu wprowadził nas w przyjemny nastrój. Uwierzyliśmy, że może być lepiej, jeśli tylko zechcemy. Że życie może być przyjemne, że dobra wola i uśmiech załatwią wszystko.