Co to jest dyskryminacja

Produkcje estradowe Madonny uważam za beznadziejnie kiczowate. Ale nawet ci, którzy uważają, że jej występ w dniu święta religijnego ma świętokradcze zabarwienie, nie powinni dążyć do zakazania jej koncertu – pisze konstytucjonalista

Aktualizacja: 29.06.2009 08:22 Publikacja: 29.06.2009 01:27

Piotr Winczorek

Piotr Winczorek

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Kończąc swój szkic poświęcony przypomnieniu znanego stanowiska Kościoła katolickiego wobec homoseksualizmu („Dyskryminacja większości”, „Rz”, 17 czerwca 2009 r.), ks. Robert Nęcek stawia dwa pytania: „czy można pójść na kompromisy, wprowadzając dla niefundamentalnych katolików (a więc tych, którzy to stanowisko kwestionują – P.W.) skróconą o połowę wersję dekalogu”, oraz „czy w imię demokracji można dyskryminować większość?”.

Z pewnością akceptacja przez Kościół dekalogu z połową jedynie przykazań jest niemożliwa. Nie byłby to już dekalog. Czy przyjęcie przez osoby, które sądzą, że jest to jednak dopuszczalne, oznacza dyskryminację tych, którzy nie podzielają takiego przekonania? Mam co do tego wątpliwości.

[srodtytul]Formy łagodne i skrajne[/srodtytul]

Na problem dyskryminacji można i powinno się zresztą patrzeć ze znacznie szerszej perspektywy niż ta, którą rysuje ks. Nęcek. Nie chodzi bowiem jedynie o stosunek do homoseksualizmu, ale do wszelkiego rodzaju przekonań i postaw praktycznych w życiu prywatnym i publicznym, które nie są zgodne z tym, co bywa akceptowane przez większość . W grę wchodzą zatem przekonania i postawy moralne oraz obyczajowe zarówno posiadające, jak i nieposiadające zakotwiczenia w dominujących wyznaniach religijnych, a także przekonania i postawy estetyczne, polityczne, opinie naukowe i wszystkie pozostałe.

To, że dyskryminacja ludzi myślących i żyjących inaczej była i niestety nadal pozostaje w różnych społecznościach zjawiskiem powszechnie spotykanym, jest bezsporne. Nie sądzę, aby trzeba było podawać w wątpliwość tezę, iż dotyczy ono działań podejmowanych przez większość wobec mniejszości. Prawdą jest też, jak pisze ks. Robert Nęcek, że to mniejszość dyskryminuje często większość. Zdarza się to zwłaszcza w czasach, gdy mniejszość próbuje dokonać przewrotu społecznego o charakterze rewolucyjnym i chce przymusić opornych, by wbrew swej woli zmienili dotychczasowe przekonania, postawy, obyczaje, styl życia.

W stosunkowo łagodnej postaci dyskryminacja może polegać na niedopuszczaniu do tego, aby inaczej myślący i żyjący mogli ujawniać publicznie, a niekiedy i prywatnie, swoje przekonania i postawy, a w skrajnej – na prześladowaniach łączących się z zagrożeniem dla ich życia, zdrowia czy wolności. Może uderzać w tych, którzy takie przekonania wyrażają, ale też w tych, którzy z odmieńcami, heretykami, dysydentami pozostają w stosunkach rodzinnych, przyjacielskich, towarzyskich, sąsiedzkich. Wszystkie te przypadki znane są przeszłości i współczesności.

Jednakże, aby większość lub mniejszość mogła przejść od negatywnych uczuć wobec takich osób do ich dyskryminacji, potrzebne jest użycie efektywnych środków działania. Chodzi tu o możliwość stosowania prawnych zakazów i nakazów, pozaprawnych, ale tolerowanych szykan, społecznego bojkotu, siłowego narzucania swojego poglądu itp. Bez tego dyskryminacja nie ma możliwości ujawnienia się i wpływania na bieg życia publicznego i prywatnego.

Nie jest jednak moim zdaniem dyskryminacją stan, w którym jakaś część społeczności, nie akceptując przekonań (np. religijnych, moralnych, obyczajowych) większości i żyjąc według reguł, które uważa za słuszne, na tym poprzestaje, nie podejmując żadnych dalszych działań, w tym przede wszystkim takich, które uderzałyby w wolności i prawa pozostałej części społeczności jej szkodziły.

Sam fakt, że większość (lub mniejszość) jest zaszokowana czy nawet oburzona przekonaniami lub postawami mniejszości (lub większości), odrzuca je i publicznie krytykuje, nie oznacza dyskryminacji.

Gdy więc ks. Robert Nęcek, przyjmując za punkt wyjścia poglądy moralne ortodoksyjnych katolików, krytykuje przekonania i zachowania o homoseksualnym zabarwieniu, nie oznacza to dyskryminacji homoseksualnej mniejszości. Gdy z kolei homoseksualiści uznają za właściwe odrzucanie części przykazań dekalogu, nie jest to dyskryminacja katolickiej większości. Musi tu być wszakże spełniony ważny warunek: nikt nikomu nie odbiera i nie usiłuje odebrać jego wolności i praw, a także nie szkodzi mu przez nieprzyjazne działania faktyczne.

[srodtytul]Nie zakazujmy koncertu[/srodtytul]

Czy jednak samo wyrażanie w życiu publicznym i prywatnym przekonań oraz życie zgodne z nimi, jeśli pozostają w sprzeczności z przekonaniami i postawami życiowymi większości (lub mniejszości), może być uważane za dyskryminacyjne z tego tylko powodu, że budzi moralne (obyczajowe, polityczne, estetyczne) zgorszenie? Może więc samo zgorszenie, niezależnie od powodów, z których jest odczuwane, powinno być uznawane za dyskryminujące?

Nie wątpię, że tak bywa. Przykładem zgorszenia, które w ostatnich dniach zostało publicznie ujawnione przez niektóre środowiska katolickie, jest ich reakcja na zapowiadany występ piosenkarki Madonny w Polsce. Ma on mieć miejsce 15 sierpnia, w dniu święta Najświętszej Maryi Panny. Został on uznany za obrażający katolicką większość, a być może też potraktowany jako ją dyskryminujący.

Jeśli o mnie chodzi, powiem, że produkcje estradowe Madonny uważam za beznadziejnie kiczowate i za żadne skarby nie chciałbym zapoznawać się z nimi na żywo. Niech ci, którzy nie chcą oglądać i słuchać Madonny, bo jej występ w dniu święta religijnego ma świętokradcze zabarwienie, w tym dniu tego nie czynią, ci zaś, którzy jej nie lubią z powodów estetycznych, niech nie czynią tego nigdy. Lecz ani jedni, ani drudzy nie powinni dążyć do zakazu jej pojawienia się w Polsce. Miałoby to bowiem charakter dyskryminacyjny wobec niej samej i jej wielbicieli.

Artykuł ks. Roberta Nęcka zilustrowany został zdjęciem Miss Kalifornii, którą pozbawiono tytułu i odrzucono z konkursu Miss Ameryki tylko z tego powodu, że na pytanie prezentera odpowiedziała publicznie, iż za małżeństwo uważa związek kobiety i mężczyzny. Fakt ten jest moim zdaniem oczywistym przykładem dyskryminacji. Gdyby powiedziała, że uznaje za małżeństwo również związki gejowskie, i z tego powodu nie otrzymała tytułu, byłoby to dyskryminacją równie niewątpliwą.

[i]Autor jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, konstytucjonalistą, stałym współpracownikiem „Rz”[/i]

Kończąc swój szkic poświęcony przypomnieniu znanego stanowiska Kościoła katolickiego wobec homoseksualizmu („Dyskryminacja większości”, „Rz”, 17 czerwca 2009 r.), ks. Robert Nęcek stawia dwa pytania: „czy można pójść na kompromisy, wprowadzając dla niefundamentalnych katolików (a więc tych, którzy to stanowisko kwestionują – P.W.) skróconą o połowę wersję dekalogu”, oraz „czy w imię demokracji można dyskryminować większość?”.

Z pewnością akceptacja przez Kościół dekalogu z połową jedynie przykazań jest niemożliwa. Nie byłby to już dekalog. Czy przyjęcie przez osoby, które sądzą, że jest to jednak dopuszczalne, oznacza dyskryminację tych, którzy nie podzielają takiego przekonania? Mam co do tego wątpliwości.

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?