Testament mojego Taty

Dla mojego Ojca repatriacja nie oznaczała tylko i wyłącznie zamknięcia historycznych rachunków. W repatriacji i imigracji ze Wschodu upatrywał on remedium na bezprecedensową katastrofę demograficzną, jaka nas dotyka – pisze prawnik

Publikacja: 08.06.2010 01:40

Testament mojego Taty

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

Mój Tata, Maciej Płażyński, zamierzał 12 kwietnia złożyć w Sejmie obywatelski projekt ustawy o repatriacji. Był pełnomocnikiem społecznego komitetu, który zdążył zebrać kilka tysięcy podpisów wspierających tę inicjatywę. Niestety, smoleńska tragedia obróciła wniwecz jego plany.

Przyjaciele i współpracownicy Taty zwrócili się do mnie, abym został nowym pełnomocnikiem komitetu. Przyjąłem tę godność, ponieważ czuję się zobowiązany do kontynuowania spuścizny po Ojcu. Ale to niejedyny powód. Jestem przekonany, że realizacja tej inicjatywy jest naszym obowiązkiem. Państwo polskie powinno dotrzymywać danego słowa.

[srodtytul]Rozwiane nadzieje[/srodtytul]

Po odzyskaniu przez Polskę suwerenności wydawało się, że w miarę szybko uda się naprawić krzywdy, jakie spotkały naszych rodaków, którzy w latach 30. i 40. XX wieku zostali wypędzeni z Kresów do azjatyckiej części Związku Sowieckiego. Służyć temu miała ustawa repatriacyjna z 2000 roku. Niestety, zawiodła ona te nadzieje. Rzeczywistość – jak mawiał mój Tata – po raz kolejny rozwiała piękny mit szklanych domów.

Dowodem niepowodzenia są suche liczby. Obecnie w systemie ewidencji RODAK, gromadzącym dane o repatriantach, zarejestrowanych jest ponad 2500 osób (ok. 1620 rodzin) oczekujących na powrót do ojczyzny. Państwo polskie podjęło wobec nich określone zobowiązanie, ponieważ otrzymali oni przyrzeczenie otrzymania wizy repatriacyjnej. Niestety, w ubiegłym roku MSWiA sprowadziło do Polski tylko kilkanaście osób z owych 2,5 tys. oczekujących. Taki stan rzeczy przynosi ujmę państwu polskiemu i nam wszystkim jako członkom wspólnoty narodowej.

Projekt nowej ustawy zakłada, że proces powrotu do ojczyzny hamuje przede wszystkim to, iż państwo polskie jego główny ciężar składa na barki samorządów. Te jednak z powodu braku środków finansowych nie są w stanie go udźwignąć. Nie ma zatem innego wyjścia, jak wziąć pełną odpowiedzialność za repatriację bezpośrednio przez państwo, a konkretnie przez organy władzy wykonawczej.

W naszym projekcie znajduje się cały pakiet środków służących przyspieszeniu repatriacji. Dwa są kluczowe. Pierwszym jest propozycja, aby obowiązek zapewnienia repatriantowi i jego rodzinie mieszkania powierzyć nie – jak dotąd – organowi administracji samorządowej, lecz rządowej, czyli Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji. Wybór ten jest podyktowany faktem, iż obecnie sprawy związane z repatriantami prowadzi MSWiA.

[wyimek]Projekt nowej ustawy repatriacyjnej, który 31 maja złożyłem w Kancelarii Sejmu, jest apolityczną inicjatywą społeczną[/wyimek]

Nowa ustawa precyzuje, że ministerstwo musi się wywiązać z obowiązku zapewnienia lokalu w terminie 24 miesięcy od wydania przez konsula decyzji o przyrzeczeniu wydania wizy wjazdowej w celu repatriacji. Natomiast czas, na jaki ma być zapewnione mieszkanie, winien wynosić dwa lata. Dzięki temu wyeliminuje się przypadki, kiedy oczekiwanie na powrót do Polski trwa siedem – dziesięć lat.

[srodtytul]Nie za droga sprawiedliwość[/srodtytul]

Drugim istotnym elementem tej ustawy jest zapewnienie dostatecznych środków finansowych pozwalających repatriantom w pierwszych latach pobytu między innymi na dodatkowe lekcje nauki języka polskiego i pokrycie wydatków mieszkaniowych. Proponujemy przyznanie naszym rodakom świadczenia w wysokości 1175 zł, analogicznej do otrzymywanej przez cudzoziemców na podstawie ustawy z o pomocy społecznej. Wydaje się, że jego wypłata przez 36 miesięcy wystarczy na ich adaptację społeczną i środowiskową.

Mój Tata wierzył, że wzięcie przez państwo polskie odpowiedzialności za powrót Polaków z azjatyckiej części byłego Związku Sowieckiego z pewnością przyspieszy zakończenie procesu repatriacyjnego. Chciał, by w ten sposób dokonał się również akt sprawiedliwości dziejowej. Podkreślał, że sprawiedliwość ta nie będzie nas kosztowała zbyt wiele.

Grupa, o którą chodzi, jest stosunkowo niewielka. Liczy bowiem kilka tysięcy osób. A zatem kwoty wydatkowane z budżetu nie będą miały istotnego wpływu na naszą gospodarkę.

[srodtytul]Nasza wspólna odpowiedzialność[/srodtytul]

Wiem, że dla mojego Ojca repatriacja nie oznaczała tylko i wyłącznie zamknięcia historycznych rachunków. Chciał, by dała asumpt do narodowej dyskusji na temat jednego z najbardziej dramatycznych wyzwań, przed którymi stoją polskie państwo i naród. A mianowicie do dyskusji nad bezprecedensową katastrofą demograficzną, jaka nas właśnie dotyka. Jeśli nie zaczniemy szybko jej przeciwdziałać, w niedługim czasie będziemy świadkami zapaści rynku pracy, systemu emerytalnego i systemu opieki zdrowotnej. Tata właśnie w repatriacji i imigracji ze Wschodu upatrywał remedium na to zagrożenie naszego narodowego bytu.

Projekt nowej ustawy repatriacyjnej, który 31 maja złożyłem w Kancelarii Sejmu, jest apolityczną inicjatywą społeczną. Aby mógł trafić pod obrady Sejmu, musi go wesprzeć swoim podpisem 100 tysięcy Polaków. Wierzę, że Polacy w najbliższych tygodniach podpiszą się pod projektem ustawy. Będzie to wyraz naszej wspólnej odpowiedzialności za narodową wspólnotę.

[i]Autor, urodzony w 1984 r., jest synem śp. Macieja Płażyńskiego, byłego marszałka Sejmu, prezesa Stowarzyszenia Wspólnota Polska. Prawnik, pełnomocnik obywatelskiego komitetu Powrót do Ojczyzny popierającego nową ustawę repatriacyjną[/i]

Mój Tata, Maciej Płażyński, zamierzał 12 kwietnia złożyć w Sejmie obywatelski projekt ustawy o repatriacji. Był pełnomocnikiem społecznego komitetu, który zdążył zebrać kilka tysięcy podpisów wspierających tę inicjatywę. Niestety, smoleńska tragedia obróciła wniwecz jego plany.

Przyjaciele i współpracownicy Taty zwrócili się do mnie, abym został nowym pełnomocnikiem komitetu. Przyjąłem tę godność, ponieważ czuję się zobowiązany do kontynuowania spuścizny po Ojcu. Ale to niejedyny powód. Jestem przekonany, że realizacja tej inicjatywy jest naszym obowiązkiem. Państwo polskie powinno dotrzymywać danego słowa.

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?