Tusk igra z liberalnymi elitami

Pozostawiając Radziszewską w rządzie, premier sporo ryzykuje. Może utracić sympatię liberalnych elit. Nie zrekompensuje mu tego poparcie prawicowych publicystów – przekonuje socjolog

Publikacja: 06.10.2010 01:12

Tusk igra z liberalnymi elitami

Foto: Fotorzepa, Jarosław Brzeziński Jarosław Brzeziński

Red

Od zakończenia wyborów prezydenckich, zamiast przewidywanej poprawy nastrojów społecznych, jaka zwykle następuje w okresie powyborczym, pracownie badawcze odnotowały znaczące pogorszenie większości wskaźników związanych z oceną obecnej sytuacji oraz oczekiwaniami na przyszłość zarówno w wymiarze gospodarczym, jak i politycznym. W wielu wymiarach nastąpił powrót do nastrojów sprzed katastrofy smoleńskiej.

[srodtytul]Kampania na psychotropach[/srodtytul]

Można przypuszczać, że wraz z zakończeniem kampanii wyborczej skończyła się wiara w „jedność narodowo-moralną” polskiego społeczeństwa, którą widzieliśmy (lub wydawało nam się, że widzimy) na ekranach telewizorów w czasie żałoby narodowej. Także po jej oficjalnym zakończeniu, w czasie kampanii wyborczej, sztabowcy Jarosława Kaczyńskiego i komentatorzy polityczni pospołu wmawiali Polakom, że oto nastąpiła głęboka przemiana prezesa PiS z radykała i populisty w męża stanu, któremu można powierzyć najważniejszy, lub przynajmniej najbardziej prestiżowy, urząd Rzeczypospolitej.

Przemianie Kaczyńskiego towarzyszyła wiara w nową jakość polityki, zakończenie „wojny polsko-polskiej”, a sceptycy (jak Andrzej Wajda) byli ostro krytykowani za naruszanie podniosłej atmosfery narodowego pojednania.

Złudzenie narodowej jedności zakończył sam Jarosław Kaczyński, używając języka bardziej radykalnego niż wszystko, co słyszeliśmy w czasach ideowej ofensywy IV RP. Prezes PiS odmawia prawa do sprawowania urzędu prezydentowi i premierowi RP, a jednocześnie odsądza od czci i wiary swoich bliskich współpracowników, którym zawdzięcza znakomity wynik wyborczy.

Tłumaczenia Kaczyńskiego, że kampanię wyborczą prowadził pod wpływem silnych środków uspokajających, stawia także w ciekawym świetle komentatorów politycznych, którzy wychwalali kampanię „nowego Kaczyńskiego” i ogłaszali jego kolejne zwycięstwa w przedwyborczych debatach. Niemniej określenie „kampania na psychotropach” wydaje się trafną metaforą nie tyle zachowania prezesa PiS, ile ogólnego stanu nastrojów społecznych w okresie posmoleńskim, który oczywiście nie mógł trwać bez końca.

[srodtytul]Nie lekceważyć Palikota[/srodtytul]

Dla Platformy Obywatelskiej, która z takim trudem wygrała wybory prezydenckie, przemiana szefa PiS oraz działania tzw. obrońców krzyża wydawać się mogły darem niebios. Z badania CBOS dowiadujemy się, że działania te poparło jedynie 16 proc., a potępiło aż 72 proc. ankietowanych, w tym 52 proc. bardzo stanowczo. Co więcej, „obrońców krzyża” poparło jedynie 40 proc. zdeklarowanych zwolenników PiS, co pokazuje skalę ryzyka politycznego, jakie podjął Kaczyński, rozprawiając się z bardziej umiarkowanymi członkami swojej partii.

Jednocześnie działania takie na nowo legitymizują rolę PO jako zapory przeciwko radykałom z PiS, co pozwala tej partii od 2007 roku pozyskiwać wyborców od prawicy do lewicy.

Ten sam sondaż CBOS pokazuje także, że większość badanych potępia nie tylko obrońców krzyża, ale także tych, którzy czynnie zaprotestowali przeciwko jego obecności przed Pałacem Prezydenckim (zadeklarowanych 62 proc. przeciwników). Do sympatii z organizatorami happeningu przyznaje się w cytowanym badaniu 18 proc. Polaków. Donald Tusk i Platforma, którzy w „sprawie krzyża” zachowali sporą powściągliwość, mogą więc twierdzić, że ich postawa odpowiada stanowisku „milczącej większości” Polaków.

Jednak sprawa nie jest taka prosta. Sympatycy „antykrzyżowego happeningu” to (jak pokazuje sondaż) ludzie młodzi lub w średnim wieku, zamożni, wykształceni mieszkańcy dużych miast, a zatem ta grupa społeczna, z której rekrutuje się najbardziej aktywna część „antypisowskiego” elektoratu Platformy. Jednocześnie na scenie politycznej pojawiła się inicjatywa Janusza Palikota, która odwołuje się bezpośrednio do tej właśnie grupy. Dominik Taras, inicjator manifestacji z 9 sierpnia, był jednym z panelistów na kongresie ruchu Palikota Nowoczesna Polska. Lekceważenie tego elektoratu może partię Tuska dość poważnie osłabić – inaczej niż w przypadku zwolenników „obrońców krzyża”, którzy są dla PO nieosiągalni.

[srodtytul]Minister, która zgrzeszyła[/srodtytul]

W tej sytuacji konflikt o przyszłość minister Radziszewskiej, która od początku swojego urzędowania była krytykowana za brak działań przeciwko dyskryminacji kobiet czy mniejszości seksualnych, urasta do rangi czegoś więcej niż wcześniejsze spory o to, czy PO będzie partią bardziej liberalną czy też konserwatywną. Osoba pełniąca funkcję pełnomocnika rządu ds. przeciwdziałania dyskryminacji tym razem zgrzeszyła nie tylko zaniechaniem działania, ale otwarcie i czynnie poparła praktyki dyskryminacyjne.

Własną postawę uzasadniła przy tym swoimi katolickimi przekonaniami, demonstrując tym samym to, jak minister w rządzie PO rozumie konstytucyjny zapis o bezstronności państwa w sprawach religii.

Z żądaniami dymisji pani minister zgodziła się większość ankietowanych przez „Newsweeka”, co nie przeszkodziło jej urzędnikom i sympatykom ruszyć z kontrkampanią, której celem było przedstawienie jej przeciwników jako politycznych ekstremistów, a nawet „homoterrorystów”, ją samą zaś w roli obrończyni wartości katolickich.

Taka retoryka nie zdziwiłaby nikogo u polityka PiS czy LPR, ale nie u ministra w rządzie PO, która to partia aspiruje do wyrażania europejskich dążeń Polaków. Dlatego decyzja premiera, który pozostawił w rządzie minister Radziszewską, a jednocześnie wskazał Palikotowi otwarte drzwi, wydaje się świadczyć o tym, że Donald Tusk najbardziej jest zainteresowany utrzymaniem konserwatywnego charakteru PO (być może licząc na dopływ części elektoratu PiS wystraszonego kolejnymi politycznymi szaleństwami prezesa Kaczyńskiego).

[srodtytul]Presja na zmiany[/srodtytul]

Ryzyko polityczne polega na utracie nie tylko części wyborców, ale także sympatii liberalnych elit opiniotwórczych i to w czasie, kiedy rząd Tuska jest ostro atakowany przez gospodarczych liberałów za brak zdecydowanych działań na rzecz walki z deficytem budżetowym. Trudno się spodziewać, że utratę tę zrekompensuje Platformie sympatia pracowicowych publicystów (na co dzień zwykle popierających PiS, ale obecnie aktywnie wspierających zmagania minister Radziszewskiej z „lewacką ekstremą”).

Polska scena polityczna, która wydawała się na dobre zacementowana przez konflikt PO z PiS, jest dzisiaj pod silną presją na zmiany. Radykalizacja PiS może spowodować przesunięcie PO w stronę konserwatyzmu i jednocześnie powstanie wiarygodnej centrolewicowej alternatywy dla rządów prawicy.

[ii]Autor jest socjologiem, prezesem think tanku Instytut Spraw Publicznych[/i]

Od zakończenia wyborów prezydenckich, zamiast przewidywanej poprawy nastrojów społecznych, jaka zwykle następuje w okresie powyborczym, pracownie badawcze odnotowały znaczące pogorszenie większości wskaźników związanych z oceną obecnej sytuacji oraz oczekiwaniami na przyszłość zarówno w wymiarze gospodarczym, jak i politycznym. W wielu wymiarach nastąpił powrót do nastrojów sprzed katastrofy smoleńskiej.

[srodtytul]Kampania na psychotropach[/srodtytul]

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?