Od zakończenia wyborów prezydenckich, zamiast przewidywanej poprawy nastrojów społecznych, jaka zwykle następuje w okresie powyborczym, pracownie badawcze odnotowały znaczące pogorszenie większości wskaźników związanych z oceną obecnej sytuacji oraz oczekiwaniami na przyszłość zarówno w wymiarze gospodarczym, jak i politycznym. W wielu wymiarach nastąpił powrót do nastrojów sprzed katastrofy smoleńskiej.
[srodtytul]Kampania na psychotropach[/srodtytul]
Można przypuszczać, że wraz z zakończeniem kampanii wyborczej skończyła się wiara w „jedność narodowo-moralną” polskiego społeczeństwa, którą widzieliśmy (lub wydawało nam się, że widzimy) na ekranach telewizorów w czasie żałoby narodowej. Także po jej oficjalnym zakończeniu, w czasie kampanii wyborczej, sztabowcy Jarosława Kaczyńskiego i komentatorzy polityczni pospołu wmawiali Polakom, że oto nastąpiła głęboka przemiana prezesa PiS z radykała i populisty w męża stanu, któremu można powierzyć najważniejszy, lub przynajmniej najbardziej prestiżowy, urząd Rzeczypospolitej.
Przemianie Kaczyńskiego towarzyszyła wiara w nową jakość polityki, zakończenie „wojny polsko-polskiej”, a sceptycy (jak Andrzej Wajda) byli ostro krytykowani za naruszanie podniosłej atmosfery narodowego pojednania.
Złudzenie narodowej jedności zakończył sam Jarosław Kaczyński, używając języka bardziej radykalnego niż wszystko, co słyszeliśmy w czasach ideowej ofensywy IV RP. Prezes PiS odmawia prawa do sprawowania urzędu prezydentowi i premierowi RP, a jednocześnie odsądza od czci i wiary swoich bliskich współpracowników, którym zawdzięcza znakomity wynik wyborczy.