Wszyscy wiedzą, że polska nauka i szkolnictwo wyższe są niedofinansowane, ale nie wszyscy wiedzą, jak bardzo. Od kilku lat budżet wszystkich polskich uczelni publicznych wynosi 10 – 12 mld zł. Wydatki z budżetu państwa na szkolnictwo wyższe i naukę w 2011 r. ledwie przekroczą 16 mld zł. Dla porównania, łączny roczny budżet dwu amerykańskich uniwersytetów – Princeton i Harvarda – wynosi około 5 mld dolarów. Polskie uczelnie publiczne kształcą ponad milion studentów. Uniwersytety Harvarda i Princeton około 25 tys.
Bo upadną prywatne uczelnie
W Polsce mamy ponad 130 uczelni publicznych i ponad 300 niepublicznych. Uczelnie niepubliczne prezentują niski poziom akademicki – zaledwie kilka ma uprawnienia habilitacyjne, a około 20 prawo doktoryzowania. Sam jednak fakt ich istnienia stwarza popyt na usługi akademickie. W połączeniu z niskimi płacami pracowników nauki i uczelni wyższych musiało to doprowadzić do patologicznej sytuacji, w której wykładowcy akademiccy pracują na wielu etatach.
Patologia ta jest nie tylko tolerowana, ale wręcz usankcjonowana. 14 lipca 2010 r. przedstawiliśmy Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego program walki z wieloetatowością. Usłyszeliśmy wtedy od ministra Witolda Jurka: „Nie możemy zlikwidować wieloetatowości, bo upadną uczelnie prywatne".
Obecne propozycje MNiSW mogą doprowadzić do zastąpienia lepszych, ale publicznych, uczelni gorszymi, ale prywatnymi
Lata 2011 – 2020 zapowiadają się wręcz koszmarnie. Opracowanie przygotowane na zlecenie MNiSW, znane jako strategia Ernst & Young, przewiduje, że w 2020 r. udział szkolnictwa wyższego w dochodzie narodowym brutto będzie na poziomie 0,9 – 1 proc. To tyle, ile odnotowano w polskim budżecie w 2008 r., i zaledwie połowa wielkości zalecanej przez unijny program Europa 2020.