W wielu toczonych obecnie dyskusjach, gdy polityk lub dziennikarz odwołuje się do sondażu przedwyborczego, zwykle jego wyniki traktuje warunkowo, uzupełniając cytowane wskaźniki frazą typu: "o ile można wierzyć obecnym sondażom" albo "o ile wiarygodne są publikowane sondaże". Staje się to niemal powszechne, niezależnie od tego, kto był realizatorem danego badania sondażowego i gdzie wyniki te opublikowano. I naprawdę trudno się temu dziwić, mając w pamięci ubiegłoroczne wybory prezydenckie, a także wybory parlamentarne i prezydenckie z roku 2005.
Niepewność i dezorientacja
Owo zastrzeżenie co do wiarygodności sondaży nie jest wyłącznie wynikiem minionych doświadczeń. Jest także wyrazem rosnącej niepewności i dezorientacji wobec publikowanych w tych dniach wyników, które dość często znacznie się od siebie różnią, a różnic tych nie tłumaczy ani trzyprocentowy błąd losowania, ani różna metodologia badań (w szczególności odnosząca się do traktowania osób niezdecydowanych).
Wielu polityków otwarcie podważa wyniki sondaży, wśród nich także przedstawiciele partii mającej najwyższe notowania, kwestionujący kilkunastoprocentową przewagę nad drugą partią w rankingu. W tej sytuacji większość z nas oczekuje w końcu jakiegoś rozstrzygnięcia, dnia prawdy, który pokaże, która z sondażowni prezentuje bliski rzeczywistości obraz elektoratów, a która nie potrafi tego robić. Chcemy wiedzieć, któremu ośrodkowi badania opinii można w przyszłości ufać, a który na to zaufanie musi zapracować.
Tym wyjątkowym dniem sprawdzianu jest oczywiście dzień wyborów. Problem polega jednak na tym, że to, co jest oczywiste dla odbiorców badań sondażowych, wcale nie jest oczywiste dla realizatorów badań. Jest niemal pewne, że w razie wystąpienia dużych rozbieżności między wynikami wyborów 9 października a sondażami z ostatnich kilku tygodni kampanii tłumaczyć się nam będzie, że sondaż nie jest prognozą wyborczą.
Lęk przed weryfikacją
Zgódźmy się więc z tym, że sondaż opisuje stan preferencji wyborczych na dany dzień, w którym realizowane było badanie, ale dodatkowo oczekujmy, a nawet żądajmy, od ośrodków badawczych sporządzenia prognozy wyborczej. Nie ma innego sposobu na przerwanie tego błędnego koła nieufności do sondaży.