To nie koniec sprawy Lecha Wałęsy - Szułdrzyński

Ważniejsze od pytania o współpracę z bezpieką w latach 70. stało się późniejsze kłamstwo i niszczenie akt, które zatruły III RP – pisze publicysta „Rz”

Publikacja: 04.03.2012 23:56

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Oświadczenie IPN po otwarciu sejmowych dokumentów komisji Ciemniewskiego, w których nie odnaleziono akt wytworzonych przez SB, nie kończy sprawy „Bolka". Zainteresowanie opinii publicznej, jakie wywołały publikacje „Naszego Dziennika" i „Uważam Rze" o tym, że w sejmowym archiwum mogły zachować się kserokopie donosów agenta gdańskiej SB o pseudonimie „Bolek" okazało, jakie emocje wywołuje przeszłość pierwszego przewodniczącego „Solidarności", pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta wolnej Polski i bez wątpienia jednej z najważniejszych postaci historii Polski w XX wieku.

Ale nie tylko o emocje tu chodzi, lecz o prawdę. O pewien bardzo ważny dla Polaków mit. Symbol, z którym nie potrafimy sobie poradzić, bo każda wzmianka na ten temat wywołuje z góry przewidywalne reakcje. Część zaciekłych wrogów Wałęsy będzie powtarzała, że donosił na kolegów jeszcze w podstawówce i że nawet w „S" był narzędziem w rękach tajnej policji. Z drugiej strony ci, którzy mienią się obrońcami Wałęsy, po raz kolejny w imię aktualnie obowiązującej hierarchii autorytetów zużyją hektolitry wazeliny pod adresem byłego prezydenta, a hektolitry pomyj wyleją na głowy przeciwników.

Trudno było przez ten zgiełk przebić się tym, których interesowała prawda. Prawda o tym, co się stało z aktami SB dotyczącymi spotkań młodego elektryka ze Służbą Bezpieczeństwa, które miały miejsce po krwawym stłumieniu rewolty na Wybrzeżu w grudniu 1970.

Zatruwanie III RP

Każda publikacja na temat przeszłości legendy „S" wywołuje gwałtowne reakcje również u samego Lecha Wałęsy. Choć dotychczas twierdził, że historia z motorówką, która miała go przewieźć do Stoczni w sierpniu 1980, jest absurdalna, w zeszłym tygodniu potraktował ją na swoim blogu całkiem serio i zaprosił nawet swych wrogów do wspólnego jej wyjaśniania. To naprawdę duży przełom. Podobnie też było w sprawie historii z lat 70. Po którejś z kolejnych publikacji na ten temat w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24 rok temu przyznał, że w latach 70. wydarzyło się coś tajemniczego, coś podpisał itp. Choć to metoda brutalna, być może kolejne debaty sprawią, że czegoś więcej się o przeszłości dowiemy.

Ale powiedzmy wprost: to nie ta przeszłość, i nie lata 70. wydają się w tej sprawie najważniejsze. Wbrew dużej części centroprawicowych komentatorów – być może jest to kwestia pokoleniowa – nie uważam, by w całej tej historii najistotniejsze było to, jak długo Wałęsa po grudniu z bezpieką ewentualnie współpracował. Uważam, że to byłby drobny czy nieistotny epizod, gdyby nie to, co stało się z tą sprawą w wolnej i demokratycznej Polsce. Nie uważam, by historyczna rola Wałęsy ani kogokolwiek innego zmazywała jego wcześniejsze lub późniejsze winy – od zmazywania win jest spowiedź, nie historia. Historia zaś porządkuje proporcje pomiędzy wydarzeniami, które później okazują się mniej lub bardziej ważne.

Niejasne związki Lecha Wałęsy z SB miały, jak się wydaje, nikły wpływ na jego bohaterstwo w latach 80. W tej sprawie oburza najbardziej to, jak sprawa „Bolka" zatruła III RP. Bo jeśli o coś mam pretensję do Wałęsy, to właśnie o podejście do własnej przeszłości. Znacznie bardziej destrukcyjna wydaje mi się – i podejrzewam, że sporej liczbie młodych Polaków dorastających już w III RP również – od chwil słabości młodego robotnika próba psucia państwa w latach 90. przez prezydenta tylko po to, by ukryć coś ze swojej historii.

Zniszczenie akt, które miało miejsce w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, było małoduszną próbą zakłamania historii, ale stało się symbolem budowania nowego państwa nie na prawdzie, ale na lęku i kłamstwie. Prawdopodobnie w efekcie tamtego wydarzenia do dziś wielu historyków gubi się w niejasnościach, gubi się w nich też opinia publiczna. A ponieważ tamte akta zginęły, sprawa będzie budzić wciąż dużo emocji i wciąż będziemy nad nią debatować. W efekcie z winy samego Wałęsy, zamiast o tym, co najważniejsze – o obaleniu komunizmu – rozmawiamy tak często o tym, co chciał ukryć, o podejrzeniach jego współpracy z SB.

Odkłamywanie historii

Czwartkowe oświadczenie IPN nie kończy sprawy, bo wybuchnie ona znów po kolejnej publikacji. Lub za kilka miesięcy, gdy na ekrany kin wejdzie film Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie. Reżyser w jednym z wywiadów przyznał, że będzie w nim scena, w której młody robotnik po którymś z przesłuchań podpisuje komplet „kwitów" podanych mu przez bezpiekę. Choć Wajda tłumaczył się, że taki fakt jest opisany przez samego Wałęsę w książce „Droga nadziei", z pewnością film na nowo odnowi spór o polską legendę.

Wałęsa jest symbolem lęku całej wolnej Polski przed rzuceniem krytycznym okiem na naszą historię najnowszą. Dziś, 20 lat po przełomie, ten lęk wydaje się irracjonalny.

Cztery lata temu rozmawiałem o tym z Joachimem Gauckiem, który na początku lat 90. zbudował instytut do zbadania akt Stasi. Tuż po ukazaniu się książki „SB a Lech Wałęsa" zapytałem o polskie obawy, że poznawanie całej prawdy o przeszłości obali mity. „Jako Niemiec mógłbym tak powiedzieć: właśnie Polska ze swoją bohaterską historią i umiłowaniem wolności i wiernością ideom wiary, właśnie Polska nie utraciłaby przecież swojej tożsamości, gdyby ukazała prawdę we wszystkich jej przejawach. Nigdy tak by się nie stało! Lecz właśnie ci wielcy reformatorzy, odnowiciele i bohaterowie prawdy i wiary zajaśnieliby jeszcze większym światłem. Wolność nie może się bać prawdy".

Skoro nie potrafimy zrobić tego sami, uczmy się odkłamywania historii od pastora, który wkrótce zostanie prezydentem RFN.

Oświadczenie IPN po otwarciu sejmowych dokumentów komisji Ciemniewskiego, w których nie odnaleziono akt wytworzonych przez SB, nie kończy sprawy „Bolka". Zainteresowanie opinii publicznej, jakie wywołały publikacje „Naszego Dziennika" i „Uważam Rze" o tym, że w sejmowym archiwum mogły zachować się kserokopie donosów agenta gdańskiej SB o pseudonimie „Bolek" okazało, jakie emocje wywołuje przeszłość pierwszego przewodniczącego „Solidarności", pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta wolnej Polski i bez wątpienia jednej z najważniejszych postaci historii Polski w XX wieku.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?