Częściowe emerytury dla zaledwie 62-letnich kobiet, okresy przejściowe dla rolników, prokuratorów i sędziów, brak reformy rent wdowich i z tytułu niezdolności do pracy, zachowanie przywilejów górników i niezwykle łagodne traktowanie mundurowych, zwłaszcza tych, którzy są już w służbie (pójdą na emeryturę po 15 latach), brak wizji na reformę KRUS. Do tego niechęć pochylania się nad polityką sprzyjającą rodzinie i rozwojowi przedsiębiorczości oraz łatanie, a nie spójna koncepcja, zmian w systemie ochrony zdrowia.
Wszystko to każe postawić tezę o zupełnym nieprzygotowaniu rządu do reformy kluczowej dla naszego rozwoju gospodarczego, kondycji finansów państwa, systemu ubezpieczeń społecznych, a także rynku pracy. Miał być czysty projekt podnoszący wiek emerytalny, a następnie całościowy pakiet dostosowawczy. Wyszła poczwarka zachęcająca do ucieczki na świadczenia, życia na koszt innych i dalszych odstępstw.
Interesy zamiast logiki
Na początek kilka pytań. Dlaczego kobiety, które żyją dłużej od mężczyzn - a dodatkowo rząd zrównuje pełny wiek emerytalny dla obojga płci - pójdą na emerytury częściowe wcześniej niż mężczyźni? Dlaczego akurat w wieku 62 lat, a nie 60 lub 64? Czy ktoś przedstawił badania, wyliczenia, powoływał się na przykłady innych krajów? Dlaczego ubezpieczeni w KRUS, którzy niemal nie płacą na swoje emerytury składek do końca 2017 roku, będą mogli odchodzić na emerytury w wieku 55 lat (kobiety) i 60 lat (mężczyźni), gdy w ZUS ten przywilej zniknął już w styczniu 2009 r.? Dlaczego mundurowi, nawet 20-letni, którzy wstąpią do służby do końca tego roku, mają zagwarantowane przejście na emeryturę po 15 latach służby, a ponad 50-letnia kobieta ubezpieczona w ZUS będzie musiała pracować dłużej? Dlaczego okres przejściowy jest też zarezerwowany dla prokuratorów i sędziów? Dlaczego górnicy nie zostaną objęci emeryturami pomostowymi, zachowując swój supersystem?
Te wątpliwości można mnożyć. Trudno znaleźć na nie racjonalną odpowiedź. Jeśli nie logika, to zapewne w grę wchodzi polityczny targ. Najlepiej o tym, że tak właśnie jest, świadczy przypadek ubezpieczonych w KRUS. Waldemar Pawlak podczas negocjacji emerytalnych na ustach miał wspólny interes i wolność wyboru. Walczył jednak o swój elektorat. Efekt? Po pierwsze, rolnicy zyskali wspomniany już wyżej okres przejściowy, po drugie, jeśli pójdą na emeryturę częściową, nie zostanie uszczuplony ich kapitał, gdy przejdą na pełne świadczenie (inaczej będzie z ubezpieczonymi w ZUS), po trzecie wreszcie, dopłaty do emerytur za wychowanie dziecka w KRUS będą praktycznie dla wszystkich rolników. Inaczej niż dla pracowników (muszą iść na urlop wychowawczy, a więc zrezygnować z pracy) czy samozatrudnionych (będą musieli zawiesić działalność). Te dwie pierwsze grupy porzucają pracę na rzecz wychowania dziecka i z tego tytułu dostają dopłatę od podatników. W przypadku rolników będzie to praktycznie niemożliwe do sprawdzenia, więc dopłaty dostaną hurtem.
Przyglądając się temu targowisku, nie można zapominać, że politycy handlują naszym losem. Jeśli podejmują jakieś decyzje, to powinni przynajmniej starać się jakoś je uzasadniać. A kolejny raz najpierw przekonywali, że musimy pracować dłużej, bo dłużej żyjemy, a potem okazało się, że po pierwsze, możemy jednak pracować krócej (częściowe emerytury), a po drugie, nie muszą robić tego wszyscy. Jak w Folwarku zwierzęcym Orwella - Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze niż pozostałe. Nie dziwię się zatem wcale tym, którzy mówią: brońmy jak niepodległości swoich przywilejów, bo inni je ocalili. Rząd sam, dokonując kolejnych wyłomów, zachęca do roszczeniowych postaw.