Kompromis czy poczwarka

Miał być czysty projekt podnoszący wiek emerytalny, a następnie całościowy pakiet dostosowawczy. Wyszła proteza zachęcająca do ucieczki na świadczenia i życia na koszt innych - pisze publicysta „Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 04.04.2012 20:35 Publikacja: 04.04.2012 19:57

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Częściowe emerytury dla zaledwie 62-letnich kobiet, okresy przejściowe dla rolników, prokuratorów i sędziów, brak reformy rent wdowich i z tytułu niezdolności do pracy, zachowanie przywilejów górników i niezwykle łagodne traktowanie mundurowych, zwłaszcza tych, którzy są już w służbie (pójdą na emeryturę po 15 latach), brak wizji na reformę KRUS. Do tego niechęć pochylania się nad polityką sprzyjającą rodzinie i rozwojowi przedsiębiorczości oraz łatanie, a nie spójna koncepcja, zmian w systemie ochrony zdrowia.

Wszystko to każe postawić tezę o zupełnym nieprzygotowaniu rządu do reformy kluczowej dla naszego rozwoju gospodarczego, kondycji finansów państwa, systemu ubezpieczeń społecznych, a także rynku pracy. Miał być czysty projekt podnoszący wiek emerytalny, a następnie całościowy pakiet dostosowawczy. Wyszła poczwarka zachęcająca do ucieczki na świadczenia, życia na koszt innych i dalszych odstępstw.

Interesy zamiast logiki

Na początek kilka pytań. Dlaczego kobiety, które żyją dłużej od mężczyzn - a dodatkowo rząd zrównuje pełny wiek emerytalny dla obojga płci - pójdą na emerytury częściowe wcześniej niż mężczyźni? Dlaczego akurat w wieku 62 lat, a nie 60 lub 64? Czy ktoś przedstawił badania, wyliczenia, powoływał się na przykłady innych krajów? Dlaczego ubezpieczeni w KRUS, którzy niemal nie płacą na swoje emerytury składek do końca 2017 roku, będą mogli odchodzić na emerytury w wieku 55 lat (kobiety) i 60 lat (mężczyźni), gdy w ZUS ten przywilej zniknął już w styczniu 2009 r.? Dlaczego mundurowi, nawet 20-letni, którzy wstąpią do służby do końca tego roku, mają zagwarantowane przejście na emeryturę po 15 latach służby, a ponad 50-letnia kobieta ubezpieczona w ZUS będzie musiała pracować dłużej? Dlaczego okres przejściowy jest też zarezerwowany dla prokuratorów i sędziów? Dlaczego górnicy nie zostaną objęci emeryturami pomostowymi, zachowując swój supersystem?

Te wątpliwości można mnożyć. Trudno znaleźć na nie racjonalną odpowiedź. Jeśli nie logika, to zapewne w grę wchodzi polityczny targ. Najlepiej o tym, że tak właśnie jest, świadczy przypadek ubezpieczonych w KRUS. Waldemar Pawlak podczas negocjacji emerytalnych na ustach miał wspólny interes i wolność wyboru. Walczył jednak o swój elektorat. Efekt? Po pierwsze, rolnicy zyskali wspomniany już wyżej okres przejściowy, po drugie, jeśli pójdą na emeryturę częściową, nie zostanie uszczuplony ich kapitał, gdy przejdą na pełne świadczenie (inaczej będzie z ubezpieczonymi w ZUS), po trzecie wreszcie, dopłaty do emerytur za wychowanie dziecka w KRUS będą praktycznie dla wszystkich rolników. Inaczej niż dla pracowników (muszą iść na urlop wychowawczy, a więc zrezygnować z pracy) czy samozatrudnionych (będą musieli zawiesić działalność). Te dwie pierwsze grupy porzucają pracę na rzecz wychowania dziecka i z tego tytułu dostają dopłatę od podatników. W przypadku rolników będzie to praktycznie niemożliwe do sprawdzenia, więc dopłaty dostaną hurtem.

Przyglądając się temu targowisku, nie można zapominać, że politycy handlują naszym losem. Jeśli podejmują jakieś decyzje, to powinni przynajmniej starać się jakoś je uzasadniać. A kolejny raz najpierw przekonywali, że musimy pracować dłużej, bo dłużej żyjemy, a potem okazało się, że po pierwsze, możemy jednak pracować krócej (częściowe emerytury), a po drugie, nie muszą robić tego wszyscy. Jak w Folwarku zwierzęcym Orwella - Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze niż pozostałe. Nie dziwię się zatem wcale tym, którzy mówią: brońmy jak niepodległości swoich przywilejów, bo inni je ocalili. Rząd sam, dokonując kolejnych wyłomów, zachęca do roszczeniowych postaw.

Zapłacimy wyższe podatki

Decyzja o tzw. częściowych emeryturach dla zaledwie 62-letnich kobiet i 65-letnich mężczyzn to kolejny fatalny pomysł. Można z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością wskazać, że większość osób uprawnionych do tych świadczeń od razu z nich skorzysta. Będzie to dla nich dodatkowy dochód (a kalkulacja, że za kilka lat będą dostawać niższą emeryturę, będzie mniej przekonująca), poza tym będą racjonalnie zakładać, że nie jest pewne, czy dożyją wieku pełnej emerytury i dlatego zdecydują się na skorzystanie z częściowego świadczenia.

A o co tak naprawdę chodzi w całym zamieszaniu z dłuższą pracą? Właściwie o dwie rzeczy. Po pierwsze, aby świadczenia były na przyzwoitym poziomie dla tych osób, które rzeczywiście nie mogą pracować ze względu na wiek. A więc naprawdę starych. Po drugie, aby jak najmniej opodatkowywać pracę, bo to z podatków w systemie repartycyjnym wypłacane są świadczenia.

Czy częściowe emerytury realizują któryś z tych celów? Nie, żadnego. Wypłata świadczeń dla stosunkowo młodych osób spowoduje, że kiedy będą starsze i rzeczywiście nie będą mogły pracować, będą dostawać mniej. Podobnie będzie z podatkami. Jeśli 62-letnia kobieta dostanie z ZUS 700 - 800 zł do 67. roku życia, to trzeba będzie te pieniądze pobrać w formie podatku osobie pracującej. To osłabia wzrost gospodarczy, tuczy szarą strefę i emigrację, zniechęca do pracy. Co więcej, liczna rzesza staruszków, którzy będą dostawać niskie świadczenia, będzie wywierać polityczną presję na specjalne dodatki drożyźniane, dopłaty, ulgi na leki itd. To dodatkowo podniesie podatki zatrudnionych, a wręcz wzmocni negatywny efekt wysokiego fiskalizmu.

Zwolniony. Masz już ZUS

To dwa podstawowe argumenty przeciw temu rozwiązaniu. Można jednak mnożyć kolejne. Częściowe emerytury dla kobiet spowodują ich dyskryminację na rynku pracy. Znów będzie na nich ciążyć odium - tak było, dopóki miały powszechny przywilej odchodzenia na świadczenie w wieku 55 lat - że zaraz uciekną z firmy. W tej sytuacji pracodawca może pomijać je w awansach, podwyżkach, szkoleniach. Działać będzie także sprzężenie zwrotne. Kobieta sama będzie sobie odpuszczać, bo już za chwilę odejdzie na świadczenie.

Na tym nie koniec negatywnych skutków uszczęśliwiania kobiet przez duet Tusk - Pawlak. Mogą być wypychane z rynku pracy tuż po tym, gdy nabędą prawo do częściowego świadczenia, nawet gdy nie będą z niego korzystać. W efekcie tracić będą w ogóle zatrudnienie lub stabilne warunki pracy na rzecz kontraktów cywilnoprawnych czy wręcz pieniędzy otrzymywanych pod stołem. A to uderzy w nie rykoszetem w pełnym wieku emerytalnym. Mogą też mieć obniżane pensje albo być pomijane w podwyżkach - no bo przecież mogą mieć 700 zł z ZUS.

Rozwiązanie proponowane przez rząd nie odpowiada także na wyzwania, jakie przed nami stoją - będziemy jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw na świecie. A gdy dołożyć do tego zapaść demograficzną, możemy być pewni, że powinniśmy zrobić więcej.

Pożądana opcja zero

Tocząca się debata i jej owoc dowodzą, że w sprawie naszych emerytur, aby uzdrowić sytuację, tkwiąc w obecnym paradygmacie, wiele zrobić się nie da. Jesteśmy skazani na łatanie dziurawych lub wręcz tonących czółen, a nie realne zmiany, który zapobiegną temu, co nieuchronne: żyjemy dłużej i nie da się trwać w fikcji emerytalnego sposobu na życie.

Dlatego najlepiej zastanowić się nad opcją zero. Wszyscy, bez wyjątku (można zacząć od wchodzących na rynek pracy, pomyśleć też o osobach do 40. roku życia), trafiają do jednego skromnego i lekkiego systemu, w którym nie ma żadnych odstępstw od prostej i czytelnej zasady -  płacisz minimalną składkę na emeryturę (nie tak jak teraz co piątą zarobioną złotówkę), a w bardzo późnym wieku przekształci się ona w minimalne świadczenie. Żadnych innych zasad. Reszta zależy od wolnej woli, wolnego obywatela.

Jeśli tego nie zrobimy, skazani jesteśmy na kolejne lata pustych debat zakończonych kolejnymi kompromisami i specjalnymi świadczeniami. Tylko po co marnować czas, energię i pieniądze?

Częściowe emerytury dla zaledwie 62-letnich kobiet, okresy przejściowe dla rolników, prokuratorów i sędziów, brak reformy rent wdowich i z tytułu niezdolności do pracy, zachowanie przywilejów górników i niezwykle łagodne traktowanie mundurowych, zwłaszcza tych, którzy są już w służbie (pójdą na emeryturę po 15 latach), brak wizji na reformę KRUS. Do tego niechęć pochylania się nad polityką sprzyjającą rodzinie i rozwojowi przedsiębiorczości oraz łatanie, a nie spójna koncepcja, zmian w systemie ochrony zdrowia.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Szokujące, jak bardzo oderwani od rzeczywistości byli amerykańscy celebryci
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: Antyklerykał na czele archidiecezji warszawskiej nadzieją na zmianę w Kościele
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Po co Polsce lewica? I kiedy powstanie w końcu partia Dwie Lewe Ręce
Opinie polityczno - społeczne
Marcin Giełzak: Dlaczego Kamala Harris zawiodła? Ameryka potrzebuje partii ludu
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Opinie polityczno - społeczne
Andrzej Szahaj: Nie tylko Elon Musk, czyli Dolina Krzemowa idzie po władzę
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni