Nie tylko kurtuazja nakazuje zacząć od uwypuklenia niektórych trafnych diagnoz postawionych w zeszły piątek na łamach „Rz" przez prof. Michała Wojciechowskiego. Dotyczy to zwłaszcza podporządkowania prawa stanowionego grupom interesów, przez co następuje swoiste zawłaszczenie z istoty dostępnych dóbr. Nie dotyczy to tylko ustawodawstwa chroniącego własność intelektualną. Współczesne państwo jest podporządkowane interesom silniejszych uczestników rynku, a wieloletni romans między biurokracją rządową a podobnie rozrośniętą administracją instytucji finansowych spowodował, że np. uchwalono prawo nakazujące sprawowanie nadzoru publicznego nad sektorem finansowym z pieniędzy rządowych podmiotów.
Podobnie celne są spostrzeżenia dotyczące funkcjonowania współczesnego państwa, które jest egoistyczne i wrogie dla tych, których nie zaliczają do jego klienteli biznesowej. Również nasze państwo jest pełne głupich przepisów i w dodatku wrogo interpretowanych, przecząc tym samym swojej pierwotnej misji, gdyż nie rozwiązuje żadnych istotnych problemów lub robi to w sposób wyjątkowo nieudolny. Jest wykorzystywane przez lobbystów do zwalczania konkurentów gospodarczych czy przeciwników politycznych. To patologia legislacyjna, administracyjna i jurysdykcyjna charakteryzująca również naszą codzienność. Trudno się nie zgodzić z tego typu spostrzeżeniami.
Niemniej widzę osobliwą sprzeczność w rozumowaniu prof. M. Wojciechowskiego. Przecież współczesne państwo, chroniące nadmiernie interesy silnych ekonomicznie grup nacisku, podporządkowujące prawo publiczne, w tym przepisy podatkowe, lobbystom, czy też wprost określonym firmom, jest właśnie państwem stworzonym przez liberałów. Państwo zawłaszczone to obraz współczesnej państwowości stworzonej przez jego liberalnych przeciwników. Ono kanalizuje egoizm i chciwość. Przecież te cechy natury ludzkiej według liberałów mają być motorem postępu i drogą do dobrobytu.
Z tym ostatnim należy się zgodzić, bo dzięki interesom sfinansowanym z pieniędzy publicznych osiąga się z reguły najwyższe zyski. I nasze sprywatyzowane państwo odzwierciedla taki sposób myślenia. Mamy do czynienia z prywatyzacją prawa i administracji publicznej. Dla liberała interes publiczny jest przecież czymś zupełnie niezrozumiałym. Państwo w swej historycznej misji gromadzi pieniądze przy pomocy podatków w celu realizacji zadań, które z istoty nie powinny być nigdy sprywatyzowane (np. wymiar sprawiedliwości czy ściganie przestępców), czy też realizacji przedsięwzięć, które z rynkowego punku widzenia są nieopłacalne. Nie jest natomiast jego misją klientelizm oraz rozdawanie synekur kolegom, członkom rodziny czy też dawanie zarobku firmom powiązanym z politykami. Autor krytykując patologie współczesnego państwa, zawłaszczonego przez chciwość i egoizm ludzi nierozumiejących interesu publicznego, staje się tym samym krytykiem właśnie tych postaw. I tu należy się z Nim zgodzić: ludzie wrogo nastawieni do państwa jako takiego, a zwłaszcza dla jego misji kulturotwórczej, cywilizacyjnej i opiekuńczej, będący uosobieniem chciwości i egoizmu nie powinni rządzić, bo się do tego nie nadają.
Różnię się zdecydowanie z autorem w postrzeganiu sposobu reakcji na te patologie: nie może polegać on na tym, że państwo będzie podlegało dalszemu demontażowi, usprawiedliwiać będziemy łamanie prawa chwaląc przestępczość podatkową, akceptując moralnie działanie nielegalne. Wręcz odwrotnie, należy naprawić państwo, uzdrowić procesy legislacyjne, podporządkować działalność administracji państwowej interesowi publicznemu, trzymając jak najdalej od tej sfery lobbystów oraz wszystkich chciwców i egoistów, którzy tu już poczynili tyle zła. Państwu trzeba przywrócić jego misję publiczną, bo jest dla uczciwych obywateli niezbędnym elementem ich codzienności.