Nasze prawdziwe rezerwy rozwojowe tkwią w sferze kulturowo-mentalnej, w sferze wartości, postaw i wzorców zachowań. To tam możemy znaleźć najważniejsze przesłanki wzrostu naszej zbiorowej produktywności i konkurencyjności. Ich uruchomienie wymaga jednak zmiany kultury organizacyjnej we wszystkich sferach życia- od polityki i administracji, poprzez biznes, edukację, kulturę, służbę zdrowia po sport. Dokonanie tej zmiany uwolni oddolną energię Polaków.
Dziś kiedy patrzymy na kraje południa Europy, słuchamy debat ekonomistów czy obserwujemy grę europejską, wkrada się w nas poczucie niepewności. Widzimy, że kraje mogą się cofnąć w rozwoju, że recepty stricte ekonomiczne niewiele obiecują, a wiatr historii zaczyna wiać z boku z tendencją do wiania nam w twarz. Czujemy, że nasz dotychczasowy sposób zorganizowania – indywidualna zaradność przy słabości działań zbiorowych i niskiej sprawności instytucji – nie gwarantuje nam wysokich stóp wzrostu, szybkiego doganiania krajów wysokorozwiniętych i rozwiązywania naszych problemów, takich jak np. bezrobocie, sytuacja demograficzna, zróżnicowania społeczno-ekonomiczne czy emigracja. Grozi nam, że utkniemy na pozycji słabego średniaka w tracącej na znaczeniu Europie.
Jednocześnie rośnie świadomość, że brakuje nam wiarygodnej, całościowej wizji, by przeciwstawić się dryfowi rozwojowemu. Wśród młodego pokolenia rodzi to przekonanie o braku możliwości samorealizacji i rozwoju, uczucie tymczasowości, wycofania, skłonności do emigracji, życia na walizkach.
Gdzie są rezerwy
Powstaje więc pytanie, gdzie są nasze prawdziwe, głębokie rezerwy rozwojowe. Leżą one w sferze regulatorów naszych zachowań, czyli w sferze wartości, postaw i norm społecznych oraz w sferze kultury organizacyjnej poszczególnych dziedzin życia zbiorowego. Jeśli chcemy być bardziej produktywni, innowacyjni i konkurencyjni w skali międzynarodowej, musimy mieć więcej kapitału moralnego (zachowań etycznych), kapitału społecznego (lojalności, zaufania i współpracy) i kapitału kreatywności (zdolności do kwestionowania tego, co jest, i wymyślania nowego). Obok infrastruktury technicznej, do rozwoju potrzebujemy bowiem również odpowiedniej infrastruktury kulturowo-mentalnej, w którą musimy zacząć świadomie „inwestować". To na tej bowiem bazie podejmujemy miliony konkretnych decyzji, które w sumie decydują o wzroście gospodarczym i jakości naszego życia.
Przykładów, które obrazują wpływ słabości kulturowo-mentalnych na nasze zachowania i decyzje jest bez liku. W gospodarce wpływają one na niski stopień wykorzystania potencjału ludzkiego (ciągle nie potrafimy wykorzystać naszych „diamentów"), na niepodejmowanie wspólnych projektów, które mogłyby być podjęte, na wysokie tzw. koszty transakcyjne i poziom zatorów płatniczych itp. W medycynie niska kultura komunikacyjna między lekarzem a pacjentem ma ogromy wpływ na skuteczność leczenia. W przestrzeni publicznej agresywny typ zachowań - np. w ruchu drogowym, czy też głośne słuchanie muzyki w środkach komunikacji miejskiej - na masową skalę zużywa naszą energię psychiczną i osłabia nasze zdolności i do pracy, i do wypoczynku. Boimy się, że zabraknie nam energii elektrycznej, ale jej marnotrawstwo jest ogromne. A co by się stało z naszą aktywnością, współpracą i produktywnością, gdybyśmy podnieśli poziom wzajemnego szacunku i uznania?