Jedwabny sznur

Przypadki wyłudzania pomocy społecznej czy zasiłków chorobowych są skrajnymi patologiami. Obok nich rozwija się klientelizm, bo wyborca liczy pieniądze, które może otrzymać od państwa – pisze publicysta

Publikacja: 06.11.2012 18:18

Piotr Aleksandrowicz

Piotr Aleksandrowicz

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Jesteśmy uzależnieni od państwa. Nie tylko od przepisów i urzędników. Także materialnie. Jak mówi Matthew Spalding z Heritage Foundation, konserwatywnego think tanku w Waszyngtonie, „w kulturze zależności bieda staje się pułapką, a beneficjenci są w niej uwięzieni". To uzależnienie osłabia ducha osobistej i społecznej odpowiedzialności.

Państwo zamiast rodziny

Kiedyś społeczne zobowiązania miały rodziny, sąsiedzi, wspólnoty religijne, lokalne społeczności i inne instytucje społeczeństwa obywatelskiego. Dziś wiele usług i form pomocy przejęło państwo rozbijając ducha solidarności. Kiedyś relacje między potrzebującymi a pomagającymi były dwustronne: pomagamy ci byś stanął na nogi i potem sam mógł pomóc komuś w potrzebie. Teraz relacja jest jednostronna. Anonimowy beneficjent bierze kasę od anonimowego urzędnika. Koniec, kropka.

Niektóre z form państwowej pomocy prowadzą wręcz do patologicznych efektów – utrwalają bezrobocie czy zachęcają do tworzenia niepełnych rodzin, czego efektem są gorsze wyniki w edukacji dzieci i wyższa przestępczość. I wreszcie na koniec: historia zna przykłady państw, w których uzależnienie od rządu doprowadziło do upadku systemu republikańskiego.

Heritage Foundation, z której materiałów zaczerpnąłem ideologię przeciwników uzależnienia od państwa, co rok publikuje indeks zależności od rządu. W tym roku był on 15-krotnie wyższy niż w 1962 r. Jego wartość wykazuje niesamowitą dynamikę, ale niewiele mówi o skali zjawiska. Tę pokazuje liczba beneficjentów różnych form pomocy państwowej czy też „uzależnionych" Amerykanów. W 1962 roku było ich 21,7 mln, w tym roku 67,3 mln. Do nich można dodać 22,5 mln pracowników sektora publicznego, o 3 mln więcej niż 15 lat temu.

Do obliczenia indeksu analitycy Heritage wykorzystują dane dotyczące pomocy mieszkaniowej, ochrony zdrowia, pomocy społecznej, ubezpieczeń społecznych, pomocy dla studentów oraz dotacji i dopłat dla rolników. By nie zawyżyć liczby uzależnionych, starają się odszukać przypadki uzyskiwania świadczeń z wielu źródeł.

Metodologia jest nie tyle skomplikowana, ile wymaga bardzo żmudnych analiz.

Krytycy indeksu zwracają uwagę, że świadczenia, a zarazem beneficjenci, dzielą się na dwie grupy. Emerytury i system opieki zdrowotnej są opłacane z indywidualnych składek i nie powinny być uwzględniane w indeksie. Inne świadczenia pochodzą z podatków. Ten podział ma jednak sens tylko wtedy, gdy świadczenia wynikają bezpośrednio z wysokości zapłaconych składek (na przykład w modelu indywidualnych kont emerytalnych). Tam gdzie składki wpadają do wspólnego wora, czyli de facto są podatkiem – tam rozróżnienie nie ma uzasadnienia. Zresztą nawet krytycy przyznają, że jedne i drugie prowadzą do uzależnienia i utraty samodzielności materialnej. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że dziś obliczenie takiego indeksu dla Polski, i to na wiele lat wstecz, byłoby jeszcze żmudniejsze, jeśli w ogóle możliwe. Natomiast można się starać przynajmniej popatrzeć, jak w ciągu ostatnich 20 lat uzależnienie zmieniało się, ilu było beneficjentów poszczególnych systemów transferów środków państwowych oraz jak zmieniały się kwoty tych transferów.

Nie wszyscy poszli na swoje

Oczywiście w porównaniu z czasami socjalizmu realnego w niektórych obszarach powiększył się zakres niezależności obywateli. Dotyczy to na przykład malejącej liczby pracowników sfery publicznej. Można przypuszczać, że bardzo powoli, ale będzie się zmniejszać zależność, jeśli chodzi o świadczenia emerytalne – w miarę wypłacania coraz większej liczby emerytur w części z otwartych funduszy emerytalnych. Jednak zmiana zajdzie tym bardziej powoli, że po zaledwie 12 latach od wprowadzenia OFE, rząd przejął część składek.

W ochronie zdrowia ta zależność także się zmniejsza wraz z rozwojem prywatnej służby zdrowia, ale jej skala działania jest nadal niewielka, dotyczy tylko kilku milionów osób i tylko skromnego zakresu usług medycznych. Prywatne ubezpieczenia zdrowotne istnieją w formie szczątkowej. Wydaje się też, że zmniejszyła się skala zależności, jeśli chodzi o mieszkania – mniej jest mieszkań państwowych i komunalnych, więcej prywatnych, własnościowych.

Ale nie we wszystkich obszarach takie porównanie wypada na korzyść większej niezależności obywateli od państwa. Na przykład można, nawet bez sięgania do rocznika statystycznego, stwierdzić, że po 2004 roku uzależnienie rolników dramatycznie wzrosło, korzystają oni bowiem z wielomiliardowych dotacji w ramach Wspólnej Polityki Rolnej.

Samodzielność w defensywie

Co ważniejsze, intuicja podpowiada, że większość pozytywnych zmian na rzecz samodzielności i odpowiedzialności obywateli, miała miejsce w ostatniej dekadzie ubiegłego stulecia. Natomiast w XXI wieku trend uległ zahamowaniu.

Sprawdźmy tę intuicję i weźmy pod uwagę lata 2000–2010.

Praca. Liczba pracowników sektora publicznego wynosiła w 2000 roku 4 mln 318 tys., w 2005 r. – 3 mln 660 tys., a w 2010 – 3 mln 570 tys. Proces zmniejszania się został zatem zahamowany, a w sektorze państwowym (bez przedsiębiorstw publicznych), nastąpił wręcz wzrost zatrudnienia, przy czym płace w sektorze publicznym są wyższe i szybciej rosną niż w prywatnym.

Rolnicy. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wydała w 2004 roku 1 mln 387 tys. pozytywnych decyzji o przyznaniu płatności obszarowych. Teraz ta liczba wynosi około 1,35 mln rocznie. Ale kwota płatności, w około jednej trzeciej pokrywanych przez podatników krajowych, a nie europejskich, o czym często się zapomina, wzrosła z niespełna 3 do prawie 10 mld złotych, przy czym podwoiła się od 2008 roku (do tego dochodzi ponad 700 mln złotych różnych płatności uzupełniających). Ponadto, na przykład 10 tys. rolników otrzymało w tym roku kredyty preferencyjne na 1,5 mld złotych (dopłaty do nich kosztują około 0,5 mld złotych). W sumie według badań Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej dopłaty stanowią średnio około 60 procent dochodów rodzinnego gospodarstwa rolnego (badania obejmują ponad 700 tysięcy gospodarstw w Polsce).

Mieszkania. Komunalnych i Skarbu Państwa było w 2009 roku (ostatnie dostępne dane) 1 mln 120 tys., komunalnych w 2000 r. – 1 mln 371 tys. Zmiana jest już zatem niewielka. Czynsze komunalne są nadal na ogół poniżej poziomu rynkowego, co oznacza, że mieszkańcy tych lokali są subsydiowani przez władze gmin.

Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. W 2011 roku wypłaty emerytur i rent wyniosły 149,3 mld złotych i pobierało je 7,4 mln osób. W roku 2003 (najstarsze dostępne w sieci sprawozdanie ZUS) wyniosły 91,8 mld złotych, czyli wzrost wynosi 62 procent przy skumulowanej inflacji 26,2 proc. (liczba świadczeniobiorców wzrosła tylko o 4 procent). Świadczenia były zatem realnie znacznie wyższe w 2011 roku niż w 2003 r. W gospodarstwach domowych emerytów i rencistów – jak wynika z badań budżetów domowych – świadczenia stanowią ponad 85 procent dochodów do dyspozycji.

Z kolei zasiłki chorobowe kosztowały ZUS w 2003 roku 3,8 mld zł (zapłacono za około 99 mln dni), w 2011 roku zaś 7,2 mld złotych przy wzroście liczby dni do 121,6 mln. Czyli kwota wzrosła o 89,5 proc., liczba dni o 22 proc. Ani inflacja, ani wzrost liczby dni chorobowych (liczby beneficjentów sprawozdania ZUS nie podają) nie uzasadnia takich zwyżek wartości. Zresztą sam wzrost liczby dni chorobowych jest zastanawiający – wskazywałby bowiem na szybkie pogarszanie się stanu zdrowia obywateli. Można oszacować, że zasiłki chorobowe stanowią około 4–5 procent dochodów pracowników.

Na socjalu

Wreszcie na koniec przykładów – pomoc społeczna. W 2010 r. było 2 mln 85 tys. beneficjentów, a kwota świadczeń wyniosła 3 mld 649 mln złotych. W roku 2000 beneficjentów było mniej więcej tyle samo, a kwota świadczeń wyniosła 3 mld 107 mln złotych. Czyli aktualnie przypada 1750 złotych rocznie na beneficjenta wobec 1449 złotych dziesięć lat wcześniej. W tym przypadku wzrost wyniósł 20,9 proc. i był nieco niższy od inflacji. Jednak zastanawia utrzymywanie się liczby beneficjentów na tym samym poziomie, mimo że produkt krajowy wzrósł w tym czasie realnie o około 45 proc.

Oddzielnie należałoby szukać danych o poszczególnych formach pomocy społecznej (ten segment jest bardzo rozbudowany w analizach Heritage), o pomocy dla bezrobotnych, studentów, zasiłkach mieszkaniowych, pomocy w spłacie kredytów mieszkaniowych itd., a także, jaki jest jej udział w dochodach beneficjentów (czyli skala uzależnienia) oraz ilu ich jest. To zadanie przekracza siły publicysty. Ale pewne obserwacje można wysnuć już teraz.

Wydaje się, że skala materialnego uzależnienia obywateli od państwa w ostatniej dekadzie nie zmniejsza się, natomiast kosztuje ono coraz więcej. Z jednej strony podatników, z drugiej społeczeństwo i samych beneficjentów, niosąc ze sobą negatywne skutki. W skali całej gospodarki wiele form relacji uzależniających obywateli od państwa zniechęca do pracy i do oszczędności (stopa oszczędności w Polsce jest niska, a to z kolei ogranicza inwestycje bądź zmusza do finansowania ich długiem zagranicznym). Wysoka skala redystrybucji skutkuje też niższym wzrostem gospodarczym niż potencjalny.

Z kolei w sferze społecznej uzależnienie od państwa wzmacnia negatywne postawy i zjawiska. Przypadki wyłudzania pomocy społecznej czy zasiłków chorobowych są skrajnymi patologiami. Obok nich rozwija się klientelizm. Jak mówi Leszek Balcerowicz, „wyborca nie patrzy, czy dany polityk będzie działał na rzecz rozwoju państwa, tylko liczy, ile pieniędzy dostanie od państwa". Heritage zwraca uwagę w swoich analizach, że „ci, którzy od dawna otrzymują pomoc, odzwyczajają się od pracy, tracą umiejętności i kontakty na rynku (...). [Dlatego] rząd powinien wymagać od nich pracy. Powinno to być nie welfare, tylko workfare, zwiększające szanse na dochody wśród beneficjentów pomocy".

W Wielkiej Brytanii – jak wynika z raportu Partii Pracy, który przywołuje Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha – „kolejne pokolenia przyjmowały bierność w postawie życiowej", a istotnym zjawiskiem stały się fikcyjne rozwody. W Polsce dotacje dla rolników (wynoszące, jak wylicza Jeremi Mordasewicz z organizacji pracodawców Lewiatan, około 20 tys. złotych na gospodarstwo rocznie) – spowalniają proces konsolidacji rozdrobnionych i nieefektywnych gospodarstw.

„Głównym kryterium stosowania pomocy społecznej powinno być, żeby jej odbiorców od niej nie uzależniać" – zauważa ekonomista Wiktor Wojciechowski. I dodaje: „Sukces jest wtedy, kiedy ktoś po otrzymaniu pomocy podejmuje pracę i jest samowystarczalny (...) Jeżeli zwiększamy opodatkowanie, żeby zwiększyć wydatki publiczne, w tym wydatki socjalne, to szkodzimy powstawaniu miejsc pracy i powstaje błędne koło" (cytaty za „Liberte").

Co się stało z amerykańskim duchem?

Są także rozwiązania, które jak na przykład sprzedaż mieszkań komunalnych, prowadziłyby do większej samodzielności i niezależności ich mieszkańców. Ale dziś nie są wykorzystywane. Tymczasem, jak pisze znany ekonomista Hernando de Soto, w krajach rozwijających się formalne prawa własności są fundamentalne dla rozwoju społecznego i ekonomicznego, umożliwiają tworzenie mikrofirm, branie kredytu itd.

Dla Amerykanów wzrost skali redystrybucji w ostatnich latach z 18 do 24 procent produktu krajowego (rząd centralny) jest szokujący. W Polsce punktem wyjścia był realny socjalizm, bardzo wysoka skala redystrybucji i marginalne grupy osób materialnie w miarę niezależnych – rzemieślników i rolników indywidualnych. To się stopniowo zmieniało w dekadzie lat 90. Jednak i dziś stopień uzależnienia pozostaje nadal wysoki, a rozmiar sektora publicznego (25 procent PKB) i skala redystrybucji (43 procent PKB) są znacznie wyższe niż w wielu państwach na podobnym poziomie rozwoju gospodarczego (dane na ten temat można łatwo znaleźć w statystykach Eurostatu, OECD i innych). Zasada subsydiarności państwa w obszarze gospodarki (wolny rynek) i życia społecznego (społeczeństwo obywatelskie) głoszona i wprowadzana po 1990 roku, zniknęła w ostatniej dekadzie z języka dyskusji publicznej.

„Jeżeli komuś zależy na godności i wolności człowieka, to nie może popierać rozbudowanego państwa socjalnego" – twierdzi Leszek Balcerowicz. Jeden z blogerów Heritage po lekturze raportu napisał: „Szokujący. Co się stało z amerykańskim duchem?!". A jaki jest stan polskiego ducha?

Autor jest publicystą, był redaktorem naczelnym „Rzeczpospolitej" i „Business Week"

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?