Raport „Polska 2030" przygotowany przez Michała Boniego w 2009 roku przyznał, że niski kapitał społeczny sprawi, że nie unikniemy dryfu rozwojowego. Wysoki stopień kapitał społecznego, rozumianego jako wzajemne zaufanie członków społeczeństwa umożliwiające współpracę, uznane jest za jedną z cech społeczeństw osiągających sukces.
Dzisiaj po 3 latach od ogłoszenia raportu Boniego musimy przyznać, że był w tym zakresie wizjonerski. Brak zaufania i elementarnych umiejętności współpracy pętają nam nogi. Choć pojęcie kapitału społecznego odnosi się w pierwszym rzędzie do relacji między ludźmi, to jednak państwo nie tylko jest odzwierciedleniem sposobu patrzenia swoich obywateli, ale i zwrotnie wpływa na ich patrzenie na świat. Polskie państwo podejrzewa wszystkich o wszystko i nie umie współpracować z nikim. Te ogólne odczucia w obcowaniu z jakimkolwiek przedstawicielem państwa trudno jest skonkretyzować, zwłaszcza, gdy mielibyśmy pokazać ich negatywny wpływ na nasze zdolności rozwojowe. Ostanie miesiące dostarczają jednak spektakularnych przykładów.
Więcej prawników niż inżynierów
Budowanie autostrad i dróg na Euro 2012 było okazją, jakich niewiele, do wzmocnienia polskiego sektora budowlanego, a stało się gwoździem do jego trumny. Warto pochylić się nad przyczynami tego, że drogi nie są zbudowane, a krajowe firmy budowlane wymagają pomocy państwa. Zapewne jest wiele przyczyn, ale narzucającą się jest konfrontacyjna forma współpracy Państwa z firmami budowlanymi. Odnosi się to nie tylko do traktowania firm budowlanych jak oszustów poprzez zlikwidowanie wszystkich form możliwego ugodowego załatwiania sporów, ale również do aroganckiego języka komunikacji, nieprzystającego funkcjonariuszom Państwa. Proces budowlany z zasady wymaga współpracy. Nie jest podobny do zakupu gotowej maszyny lub istniejącego domu. Siłą rzeczy idea wybudowania drogi wymaga codziennej rzetelnej współpracy zamawiającego i wykonawcy, dla których wspólnym celem jest wybudowanie drogi. Współpraca polega na wspólnym rozwiązywaniu mniejszych i większych problemów, które pojawiają się na placu budowy. Innymi słowy wymaga kapitału społecznego. Polski plac budowy wygląda inaczej. Przypomina raczej preludium, mniej istotne od elementu właściwego, jakim będzie spór sądowy. Ilość zaangażowanych prawników przekracza ilość inżynierów. Roszczenia wobec skarbu państwa z tytułu budowy autostrad szacowane są na 20 miliardów złotych. Możliwości współpracy zostały instytucjonalnie wykluczone poprzez eliminację wszystkich form zapobiegania konfliktom i polubownego ich rozwiązywania. Sposób myślenia urzędników najlepiej ilustruje powszechne stwierdzenie: „pewnie macie rację, ale ja tego nie podpiszę - idźcie do sądu". Koszt społeczny tej sytuacji wykracza poza koszty, które Agencja Rozwoju Przemysłu poniesie inwestując w upadające firmy budowlane.
Właściwie bez większego rozgłosu straciliśmy nadzieję na relatywnie szybkie zabudowanie Placu Defilad w Warszawie. Po 70 latach od wojny dziura w tkance miejskiej naszej stolicy w tym właśnie miejscu może być porównywalna jedynie do braku przednich zębów u panny młodej. Jaka jest przyczyna? Przedstawiciele miasta nie umieli się dogadać ze światowej sławy architektem. Umiejętność rozmowy i współpracy jest nam po prostu obca. Christian Kerez nie musiał i nie chciał zmierzyć się z polskimi urzędnikami.
Dryf rozwojowy
Z jednej z prowadzonych obecnie budów z sektora przemysłowego otrzymałem porównanie wybudowania identycznego obiektu w Polsce i w Holandii. W Polsce na wybudowanie tego samego obiektu potrzeba o 1/3 więcej czasu. Wcale nie chodzi tu o regulacje prawne. Przyczyną jest niedająca się zwalczyć biurokracja i brak zaufania, który powoduje, że na każdy, nawet najdrobniejszy temat trzeba wymienić, co najmniej dziesięć oficjalnych pism. Koszt takiego przedłużenia w tym konkretnym przypadku jest olbrzymi. Koszt społeczny to, jak zdiagnozowano w raporcie „Polska 2030", dryf rozwojowy.