Zaufanie w budowie

Wizja walki wszystkich ze wszystkimi wnika w administrację, zatruwając jej normalne funkcjonowanie. Odciska się również – choć powoli – na całym życiu publicznym – uważa adwokat

Publikacja: 07.11.2012 18:08

Maciej Jamka

Maciej Jamka

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch

Red

Raport „Polska 2030" przygotowany przez Michała Boniego w 2009 roku przyznał, że niski kapitał społeczny sprawi, że nie unikniemy dryfu rozwojowego. Wysoki stopień kapitał społecznego, rozumianego jako wzajemne zaufanie członków społeczeństwa umożliwiające współpracę, uznane jest za jedną z cech społeczeństw osiągających sukces.

Dzisiaj po 3 latach od ogłoszenia raportu Boniego musimy przyznać, że był w tym zakresie wizjonerski. Brak zaufania i elementarnych umiejętności współpracy pętają nam nogi. Choć pojęcie kapitału społecznego odnosi się w pierwszym rzędzie do relacji między ludźmi, to jednak państwo nie tylko jest odzwierciedleniem sposobu patrzenia swoich obywateli, ale i zwrotnie wpływa na ich patrzenie na świat. Polskie państwo podejrzewa wszystkich o wszystko i nie umie współpracować z nikim. Te ogólne odczucia w obcowaniu z jakimkolwiek przedstawicielem państwa trudno jest skonkretyzować, zwłaszcza, gdy mielibyśmy pokazać ich negatywny wpływ na nasze zdolności rozwojowe. Ostanie miesiące dostarczają jednak spektakularnych przykładów.

Więcej prawników niż inżynierów

Budowanie autostrad i dróg na Euro 2012 było okazją, jakich niewiele, do wzmocnienia polskiego sektora budowlanego, a stało się gwoździem do jego trumny. Warto pochylić się nad przyczynami tego, że drogi nie są zbudowane, a krajowe firmy budowlane wymagają pomocy państwa. Zapewne jest wiele przyczyn, ale narzucającą się jest konfrontacyjna forma współpracy Państwa z firmami budowlanymi. Odnosi się to nie tylko do traktowania firm budowlanych jak oszustów poprzez zlikwidowanie wszystkich form możliwego ugodowego załatwiania sporów, ale również do aroganckiego języka komunikacji, nieprzystającego funkcjonariuszom Państwa. Proces budowlany z zasady wymaga współpracy. Nie jest podobny do zakupu gotowej maszyny lub istniejącego domu. Siłą rzeczy idea wybudowania drogi wymaga codziennej rzetelnej współpracy zamawiającego i wykonawcy, dla których wspólnym celem jest wybudowanie drogi. Współpraca polega na wspólnym rozwiązywaniu mniejszych i większych problemów, które pojawiają się na placu budowy. Innymi słowy wymaga kapitału społecznego. Polski plac budowy wygląda inaczej. Przypomina raczej preludium, mniej istotne od elementu właściwego, jakim będzie spór sądowy. Ilość zaangażowanych prawników przekracza ilość inżynierów. Roszczenia wobec skarbu państwa z tytułu budowy autostrad szacowane są na 20 miliardów złotych. Możliwości współpracy zostały instytucjonalnie wykluczone poprzez eliminację wszystkich form zapobiegania konfliktom i polubownego ich rozwiązywania. Sposób myślenia urzędników najlepiej ilustruje powszechne stwierdzenie: „pewnie macie rację, ale ja tego nie podpiszę - idźcie do sądu". Koszt społeczny tej sytuacji wykracza poza koszty, które Agencja Rozwoju Przemysłu poniesie inwestując w upadające firmy budowlane.

Właściwie bez większego rozgłosu straciliśmy nadzieję na relatywnie szybkie zabudowanie Placu Defilad w Warszawie. Po 70 latach od wojny dziura w tkance miejskiej naszej stolicy w tym właśnie miejscu może być porównywalna jedynie do braku przednich zębów u panny młodej. Jaka jest przyczyna? Przedstawiciele miasta nie umieli się dogadać ze światowej sławy architektem. Umiejętność rozmowy i współpracy jest nam po prostu obca. Christian Kerez nie musiał i nie chciał zmierzyć się z polskimi urzędnikami.

Dryf rozwojowy

Z jednej z prowadzonych obecnie budów z sektora przemysłowego otrzymałem porównanie wybudowania identycznego obiektu w Polsce i w Holandii. W Polsce na wybudowanie tego samego obiektu potrzeba o 1/3 więcej czasu. Wcale nie chodzi tu o regulacje prawne. Przyczyną jest niedająca się zwalczyć biurokracja i brak zaufania, który powoduje, że na każdy, nawet najdrobniejszy temat trzeba wymienić, co najmniej dziesięć oficjalnych pism. Koszt takiego przedłużenia w tym konkretnym przypadku jest olbrzymi. Koszt społeczny to, jak zdiagnozowano w raporcie „Polska 2030", dryf rozwojowy.

Jak do tego doszliśmy? Poprzez wizję życia społecznego i publicznego opartą na podejrzliwości i braku zaufania. Głęboko zakorzeniona w umysłach Polaków historyczna teza, że każdy bogaty i każdy, kto zajmuje się sprawami publicznymi musi być złodziejem, została podniesiona do rangi dewizy państwowej. Liczba instytucji kontrolujących (prokuratura, NIK, ABW, CBA, CBŚ) i ich uprawnień zwiększyła się zawrotnie. Co więcej, sposób myślenia tych służb został narzucony całości administracji. I znowu przykład z podwórka kontraktów budowlanych. W jednym z raportów NIK znalazły się krytyczne uwagi na temat instytucji ugodowego załatwiania sporów w trakcie prowadzenia budowy. Chodzi o tak zwane komisje rozjemstwa w sporach (KRS) i arbitraż. Skutkiem tego GDDKiA z międzynarodowych wzorów umów budowlanych (FIDIC), będących skumulowaną wiedzą inżynierów budowlanych z całego świata, wykreśla stosowne postanowienia we wszystkich kontraktach zawartych po roku 2006. Jedyną formą rozwiązywania sporów jest spór sądowy. „Eksperci" NIK narzucili swoją wizję świata.

Jeśli ktoś myśli, że można prowadzić przez dwa lata śledztwo wobec prezydenta Sopotu za wybudowanie Centrum Haffnera i przekształcenie Sopotu w światowy kurort, a następnie sprawę umorzyć bez konsekwencji, jest w błędzie. Konsekwencje ponosimy my wszyscy. Sprawa ta i wiele podobnych rezonuje w świadomości urzędników, z których nie każdy będzie miał poparcie mieszkańców - tak jak prezydent Sopotu. Dla pełności obrazu dodajmy do tego nasze przodownictwo w Europie w ilości podsłuchów stosowanych przez każdą ze służb oraz zawstydzające nas uwagi trybunału w Strasburgu na temat nadużywania stosowania aresztu tymczasowego.

Skutek jest oczywisty. Sposób patrzenia na Państwo został zdominowany przez narrację prokuratorów i policjantów. Ich punkt widzenia stał się punktem odniesienia dla każdego urzędnika państwowego. Pierwszym celem każdego urzędnika jest zabezpieczenie się przed kontrolą instytucji na „trzy litery". To jest cel własny, pierwszorzędny, dotykający bezpośrednio wolności i poczucia bezpieczeństwa każdego z nich. Cel drugi, to jest załatwienie sprawy (np. wybudowanie drogi) ma inny charakter. Dotyczy spraw, w których urzędnik nie jest zainteresowany osobiście, a jedynie „służbowo". Nietrudno sobie wyobrazić jak w praktyce konflikt pomiędzy tymi dwoma celami będzie rozwiązywany. Odpowiedzialności nie przyjmuje tylko ten, kto decyzji nie podejmuje. Ostatnio otrzymałem decyzję jednego z urzędów, który jest gotowy wstrzymać dużą budowę, bo na innym dokumencie z innego urzędu zabrakło pieczątki.

Odbiurokratyzowanie gospodarki

Śmiało można zorganizować kolejną komisję, nawet powołać Ministerstwo Odbiurokratyzowania Gospodarki. Nie będzie żadnych rezultatów, tak jak do tej pory. Problem nie leży w przepisach, choć te można i należy udoskonalać. Problem jest w umysłach ludzi. Biurokracja jest, bowiem stanem umysłu, w którym urzędnicy za pomocą kolejnych dokumentów i pieczątek bronią się przed podejmowaniem decyzji. Biurokracja jest ich formą obrony. Jest reakcją na bodźce płynące ze środowiska, w którym działają.

Chorobliwa podejrzliwość, wrogość, agresja płynąca od czołowych aktorów życia publicznego w Polsce nie jest tylko kwestią smaku. Wizja społeczeństwa rodem z Hobbesa - walki wszystkich z wszystkimi, wnika w administrację zatruwając jej normalne funkcjonowanie. Choć wolniej, ale odciska się również na całym życiu publicznym. Odbija się to też na naszych, jako społeczeństwa, szansach rozwojowych. Widać to już gołym okiem. Teoretyczna koncepcja kapitału społecznego pokazuje swoją użyteczność. Niestety, nazwanie zjawiska nie załatwia problemu. Trzeba mieć jeszcze odwagę, aby wykluczyć tych, którzy najbardziej psują tkankę tego, co dla nas wspólne, nakierowane na współpracę i zrozumienie.

Autor jest adwokatem, partnerem zarządzającym kancelarii K&L Gates Jamka Sp. k.

Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę