Reklama

Sama jest sobie winna? Felieton Szymona Hołowni

P. ma 21 lat. Gdy trafiła do naszego domu w Kasisi w Zambii, ważyła 30 kg.

Publikacja: 17.05.2013 21:04

Szymon Hołownia

Szymon Hołownia

Foto: Fotorzepa, Maciej Kaczanowski Maciej Kaczanowski

Była u nas wcześniej przez kilkanaście lat, ale rodzina stwierdziła, że będzie lepiej, gdy wróci do swojej wioski. Pracowała w sklepie, wszystko się układało. Najbliżsi zaczęli jednak dopytywać, po co bierze leki przeciwwirusowe (ma HIV). Oni też są pozytywni, a nic złego im się nie dzieje.

O AIDS nie mówi się wprost – to „ta choroba”. Czasem trzeba lat, by przekonać człowieka, że rozpoczęcie terapii to żadna stygmatyzacja. Parę dni temu rozmawiałem w Lusace z urzędniczką ONZ odpowiedzialną za projekty walki z wirusem. Syzyfowa praca – miliony dolarów pompowane w system, który i tak będzie przeciekał, dopóki ludzie nie zmienią mentalności, porzucą nie tylko niemądre zwyczaje (HIV przenosi się tu głównie dzięki modelowi, w którym wielu ludzi ma grono kilku stałych seksualnych partnerów, ci mają kilku swoich itd.), ale i głupią dumę – nie będziemy mówili, że HIV jest problemem, bo przecież nie jesteśmy żadnym Trzecim Światem.

Ojciec P. nie złamał się nawet, gdy pluł krwią dalej, niż widział (AIDS często towarzyszy gruźlica). W końcu P. zaraziła się sama. Gdy trafiła do miejscowego ośrodka zdrowia, lokalny felczer zaalarmował nas: dziewczyna jest w takim stanie, że jeśli natychmiast nie trafi do szpitala, umrze.

Pogotowia brak. Transport chorych odbywa się więc na tylnym siedzeniu samochodu albo na tzw. pace. Po kilku dniach szpital stwierdził: nie mamy już nic do roboty. To częsta praktyka: potrzeb jest tyle, że pomaga się tylko tym, których organizm udowodni, że chce żyć.

Wzięliśmy P. do Kasisi. Modliliśmy się. Podawaliśmy leki. Przechodziliśmy kolejne kryzysy. Przeganialiśmy ciotki, które przychodziły, by z dobrego serca nakarmić ją zgniłym kurczakiem (dwa dni wymiotów, krwawienia, kroplówki) albo nieświeżą rybą (to samo). Dobrze, że nie pojawili się jej bracia, bo wtedy nikt nie ręczyłby za siebie. Gdy P. trafiła do szpitala, sprzedali wszystkie jej ubrania i osobiste rzeczy – jej nie będą już potrzebne, a parę groszy się przyda.

Reklama
Reklama

Kiedy piszę te słowa, P. żyje. Głęboko wierzę, że to nie koniec tej historii. Siedząc przy łóżku uśmiechającej się (mimo koszmarnego bólu) dziewczyny, myślę, ilu ludzi nie będzie już miało na tej ziemi czasu przyszłego, bo ktoś kiedyś za ich plecami refleksyjnie westchnął: „cóż, ludzie umierają”, „sama jest sobie winna”, „nie da się pomóc każdemu”. Ile razy to ja byłem autorem tych słów.

Autor jest twórcą portalu stacja7.pl

Była u nas wcześniej przez kilkanaście lat, ale rodzina stwierdziła, że będzie lepiej, gdy wróci do swojej wioski. Pracowała w sklepie, wszystko się układało. Najbliżsi zaczęli jednak dopytywać, po co bierze leki przeciwwirusowe (ma HIV). Oni też są pozytywni, a nic złego im się nie dzieje.

O AIDS nie mówi się wprost – to „ta choroba”. Czasem trzeba lat, by przekonać człowieka, że rozpoczęcie terapii to żadna stygmatyzacja. Parę dni temu rozmawiałem w Lusace z urzędniczką ONZ odpowiedzialną za projekty walki z wirusem. Syzyfowa praca – miliony dolarów pompowane w system, który i tak będzie przeciekał, dopóki ludzie nie zmienią mentalności, porzucą nie tylko niemądre zwyczaje (HIV przenosi się tu głównie dzięki modelowi, w którym wielu ludzi ma grono kilku stałych seksualnych partnerów, ci mają kilku swoich itd.), ale i głupią dumę – nie będziemy mówili, że HIV jest problemem, bo przecież nie jesteśmy żadnym Trzecim Światem.

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Wymowne milczenie kanclerza i premiera
Opinie polityczno - społeczne
Radykalizacja zamiast strategii, czyli nowi ministrowie zamiast nowych pomysłów
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Najpierw nauczmy dzieci czytać, potem mówmy o lekturach
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Nie znoszę dyskusji o sensie Powstania Warszawskiego
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Czasami człowiek musi, inaczej się udusi
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama