Po emisji filmu ZDF: Polacy zjednoczeni przez Niemców

Prezes TVP postąpił właściwie wtedy, gdy zaprotestował przeciw fałszującemu historię niemieckiemu filmowi, i wtedy, gdy zdecydował, aby pokazać go w Polsce – pisze publicystka.

Publikacja: 23.06.2013 20:00

Agnieszka Romaszewska-Guzy

Agnieszka Romaszewska-Guzy

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Red

W Polsce większość dyskusji na tematy zagraniczne przenoszona jest na pole krajowe. Dzieje się tak od dobrych kilku lat. Taki mechanizm zadziałał również w przypadku trzyczęściowego filmu telewizji ZDF „Nasze matki, nasi ojcowie”. Zamiast skupić się na tym, jak możliwe jest, że Niemcy mają tak zafałszowany obraz wojennej rzeczywistości, z czego to wynika, czy można jakoś temu przeciwdziałać, a jeśli można, to jak – dyskusja potoczyła się w dużym stopniu zupełnie bocznym torem. Wywołało to mianowicie przy okazji wielką awanturę, czy ten film powinien zostać pokazany w polskiej telewizji publicznej i jak wielka to zbrodnia przeciw patriotyzmowi, pokazać go Polakom.

Jestem z Warszawy

Najpierw ustalmy jedno: film jest miejscami po prostu skandaliczny. Nie ulega wątpliwości , że to Niemcy wtargnęli na terytorium państwa polskiego w 1939 roku, a nie odwrotnie i że następnie wymordowali tu kilka milionów obywateli polskich, z czego mniej więcej połowa to byli polscy Żydzi (za PRL podawało się liczbę 6 mln, teraz nieco mniej), przesiedlili kilkaset tysięcy ludzi, porwali kilkadziesiąt tysięcy dzieci w celu germanizacji, wybudowali też na polskich ziemiach, jako żywo, bez pytania Polaków o zgodę, największą przemysłową fabrykę śmierci w historii ludzkości. Gazowali tam ludzi przywożonych z całej Europy, palili w piecach albo przerabiali na mydło.

Polska gospodarka została zdewastowana. Stolica zburzona. Po tak bezprecedensowym nagromadzeniu popełnionego zła, nie jest chyba trudne do zrozumienia, że Niemcy nie powinni się zajmować, nawet przyczynkowo i marginalnie, tworzeniem negatywnego wizerunku armii oporu w okupowanym kraju, zwłaszcza zanim się problemami tej okupacji nie zajmą serio i dogłębnie.

Niestety Polacy za rządów komunistów stracili czas, gdy w bólach formowała się niemiecka świadomość dotycząca drugiej wojny światowej. W PRL straszono „niemieckimi rewanżystami”, ale realnego, poważnego dialogu prawie nie było.

Dziś przeciętni Niemcy wiedzą jakie zbrodnie popełnili ich przodkowie na Żydach, zdają sobie sprawę z okropności na froncie wschodnim, natomiast nie uświadamiają sobie wystarczająco powszechnie, jak straszne rzeczy zrobili ich dziadowie swojemu bezpośredniemu sąsiadowi. „Wojna ogólnie jest zła…” można określić średni stan świadomości.

Zresztą o tym, jak było w Polsce, niewiele wiedzą w całej Europie. Gdy mówię, że mój dziadek zginął w Sachsenchausen, ojciec był ze swoją matką jako pięcioletnie dziecko w obozie pracy w Turyngii, jedna prababka zmarła w obozie w Auschwitz, a druga w Ravensbrück, pytają: – Are you Jewish?

A ja odpowiadam. – Nie. Ale jestem z Warszawy.

Od Krzemińskiego do Semki

Nie jest łatwe nadrobienie tych strat świadomościowych, ale udział w pracy nad tym Telewizji Polskiej jest niezbędny. Dlatego uważam, że gdy prezes Juliusz Braun zdecydował się najpierw wysłać protest do bratniej telewizji publicznej ZDF w sprawie fałszującego historię filmu, a następnie pokazać go w Polsce – rozpętując w ten sposób rzeczywiście wielka debatę i oburzenie – postąpił właściwie.

Żadne protesty dyplomatów i mądrzenie się publicystów nie uświadomiłyby naszemu sąsiadowi tak skutecznie, jak awantura wokół tego filmu wywołana przez TVP, jak poważnego problemu dotknięto. Nie można naprawdę protestować ani dyskutować w sprawie materiału, którego w Polsce nikt nie zna.

Niestety po raz kolejny także i ten problem wpisany został w w wewnątrzpolską parapolityczną rąbaninę, a największą troskę wzbudziło to, czy aby film nie przekona młodych Polaków, że w czasie okupacji hitlerowskiej Niemcy byli całkiem fajnymi ludźmi, w odróżnieniu od antysemickich prymitywów z polskiej Armii Krajowej…

Nie martwcie się panie i panowie. Nawet najgorzej kształcona polska młodzież, w swojej masie, aż taka głupia nie jest. A pokazanie tego filmu spełniło ważną funkcje. Mianowicie uświadomiło dobitnie, jak wygląda sytuacja – jak nas widzą i jak nas piszą w kulturze popularnej naszego sąsiada. A przecież do niedawna wielu zaprzeczało, uważając że dostrzeganie problemu, to przesada i przewrażliwienie.

Niestety u nas dziś bardzo trudno rozważać cokolwiek bez uprzedzeń. Polityczny wróg musi być w stu procentach zły. Jeśli Jarosław Kaczyński, jak głoszą niektórzy, od początku śmierć swojego brata „wykorzystywał politycznie”, to w tego typu logice, tylko a rebour, mieści się też przekonanie, że Juliusz Braun sympatyk PO, wspiera niemiecką wersję historii i pogardza Armią Krajową (choć w niej zapewne służył jego ojciec). I TVP pokazała niemiecki film po to, by indoktrynować polską młodzież.

Moim zdaniem jednak emisja filmu była sensownym ruchem, który paradoksalnie wykazał jak bardzo Polacy w tej konkretnej kwestii są akurat ZJEDNOCZENI. Od Adama Krzemińskiego do Piotra Semki. Czy film powinien być poprzedzony komentarzem historyka, czy debata w TVP mogła być inaczej ustawiona, lepiej poprowadzona?

tym wszystkim oczywiście można dyskutować. Ale ważniejsze jest, czy ktokolwiek coś będzie robił w sprawie zmiany fałszywej niemieckiej świadomości. Od działań politycznych począwszy, a skończywszy na kulturalnych. Bo jeśli nie zrobimy nic, to bardzo źle wpłynie to na stosunki Polski z Niemcami.

Autorka jest publicystką i dyrektorem Biełsat TV

W Polsce większość dyskusji na tematy zagraniczne przenoszona jest na pole krajowe. Dzieje się tak od dobrych kilku lat. Taki mechanizm zadziałał również w przypadku trzyczęściowego filmu telewizji ZDF „Nasze matki, nasi ojcowie”. Zamiast skupić się na tym, jak możliwe jest, że Niemcy mają tak zafałszowany obraz wojennej rzeczywistości, z czego to wynika, czy można jakoś temu przeciwdziałać, a jeśli można, to jak – dyskusja potoczyła się w dużym stopniu zupełnie bocznym torem. Wywołało to mianowicie przy okazji wielką awanturę, czy ten film powinien zostać pokazany w polskiej telewizji publicznej i jak wielka to zbrodnia przeciw patriotyzmowi, pokazać go Polakom.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA