W Polsce większość dyskusji na tematy zagraniczne przenoszona jest na pole krajowe. Dzieje się tak od dobrych kilku lat. Taki mechanizm zadziałał również w przypadku trzyczęściowego filmu telewizji ZDF „Nasze matki, nasi ojcowie”. Zamiast skupić się na tym, jak możliwe jest, że Niemcy mają tak zafałszowany obraz wojennej rzeczywistości, z czego to wynika, czy można jakoś temu przeciwdziałać, a jeśli można, to jak – dyskusja potoczyła się w dużym stopniu zupełnie bocznym torem. Wywołało to mianowicie przy okazji wielką awanturę, czy ten film powinien zostać pokazany w polskiej telewizji publicznej i jak wielka to zbrodnia przeciw patriotyzmowi, pokazać go Polakom.
Jestem z Warszawy
Najpierw ustalmy jedno: film jest miejscami po prostu skandaliczny. Nie ulega wątpliwości , że to Niemcy wtargnęli na terytorium państwa polskiego w 1939 roku, a nie odwrotnie i że następnie wymordowali tu kilka milionów obywateli polskich, z czego mniej więcej połowa to byli polscy Żydzi (za PRL podawało się liczbę 6 mln, teraz nieco mniej), przesiedlili kilkaset tysięcy ludzi, porwali kilkadziesiąt tysięcy dzieci w celu germanizacji, wybudowali też na polskich ziemiach, jako żywo, bez pytania Polaków o zgodę, największą przemysłową fabrykę śmierci w historii ludzkości. Gazowali tam ludzi przywożonych z całej Europy, palili w piecach albo przerabiali na mydło.
Polska gospodarka została zdewastowana. Stolica zburzona. Po tak bezprecedensowym nagromadzeniu popełnionego zła, nie jest chyba trudne do zrozumienia, że Niemcy nie powinni się zajmować, nawet przyczynkowo i marginalnie, tworzeniem negatywnego wizerunku armii oporu w okupowanym kraju, zwłaszcza zanim się problemami tej okupacji nie zajmą serio i dogłębnie.
Niestety Polacy za rządów komunistów stracili czas, gdy w bólach formowała się niemiecka świadomość dotycząca drugiej wojny światowej. W PRL straszono „niemieckimi rewanżystami”, ale realnego, poważnego dialogu prawie nie było.
Dziś przeciętni Niemcy wiedzą jakie zbrodnie popełnili ich przodkowie na Żydach, zdają sobie sprawę z okropności na froncie wschodnim, natomiast nie uświadamiają sobie wystarczająco powszechnie, jak straszne rzeczy zrobili ich dziadowie swojemu bezpośredniemu sąsiadowi. „Wojna ogólnie jest zła…” można określić średni stan świadomości.