Jaka dzisiaj jest Polska? Zdaje się być w kratkę, przekładana i łatana. Sama nie wie, jaka jest, za wiele się dzieje na zbyt wielkiej połaci. Można więc stawiać różne tezy i potem je udowadniać, materiał znajdzie się na każdą.
Ojciec dyrektor i Radio Maryja: Polska upada, jest rozkradana, obcy zatruwają jej duszę. Podobnie prezes Kaczyński i PiS: wszystko zmierza w złą stronę, jest źle, będzie gorzej. Platforma plus ci, którym się wiedzie dobrze: kraj rozwija się mniej dynamicznie, bo kryzys, ale jest stały postęp. Lud Polski, któremu wiedzie się średnio: jest źle, będzie gorzej. A moja córka, proszę pana, była w Chinach na wycieczce, okropny kraj, a jutro jedzie uczyć się języka do Londynu. Ja kupiłem sobie starego mercedesa, okazja była. Ale tak w ogóle to katastrofa panie... Lud Polski, który nie daje sobie rady: rządzą nami złodzieje, jedni gorsi od drugich, robią fortuny, a ja nie mam co dać jeść dzieciom...
Przeplatanka z dziurami
Jeśli odrzuci się skrajności, wszystko może być po trochu prawdą. Nie ma jednej prawdy tam, gdzie skala tak wielka. A u nas tradycyjnie przeplatanka z dziurami. Przywiązałem się do myśli, że Polska jest pełna paradoksów. Jadę w stronę Jeleniej Góry, na progu Warszawy luksusowa autostrada, aż dech zapiera, na parkingach toalety, które zdają się załatwiać potrzeby za podróżnych. Ale na odcinku 100 km, aż do Łodzi, nie ma ani jednej stacji benzynowej (w budowie). A ja gapa, miałem prawie pusty bak. Nie było żadnego ostrzeżenia – polityka informacyjna u nas kiepska na każdym możliwym poziomie. W okolicach Konina, ucieczka z autostrady na południe. I już typowe polskie drogi, czasami jako takie, częściej przerażające. I nasi kierowcy, często poprawni, czasami jednak straszni w gorączce pośpiechu, teraz z nowym stresem radarowym. Często nie ma poboczy, na chwiejnych rowerach chwieją się rowerzyści, dziecko czasami wyskoczy i wiele piesków przydrożnych.
Więc myślę o Miłoszu. Z dwójką dzieci w fotelikach z tyłu czuję się jak na czubku gotującego się czajnika. W finale Gościniec pod Zielonym Jajem we wsi o nazwie Płóczki Górne, blisko Lwówka Śląskiego. (Jak dzielnie głowiły się komisje językowe na ziemiach zwanych odzyskanymi). Wzgórza, gęsta przyroda, kościół wzniesiony przez kawalerów maltańskich. Wielki dom, pruski mur, typowe tu XIX-wieczne widoczne bogate gospodarstwo. Było w ruinie, jak niemal wszystkie posiadłości w okolicy. Wielkim kosztem, wysiłkiem i czułością został odtworzony i przerobiony na hotel. Tak odtwarza się w okolicy, w całej Polsce, siedziby dawnych pałaców, dworów i zamożnych posesji. Przykro o tym mówić, ale teraz już chyba można – pół wieku Polski Ludowej zrujnowało te tereny, niegdyś tak dostatnie, jak najazd barbarzyńców. Ale ta „wyższa cywilizacja" przegrała, gdyż dokonała największej zbrodni w historii ludzkości.
Tradycja niechlujstwa
Jaka to więc wyższość? Dlaczego jest problem moralny w ocenie zdarzenia? Wysiedlenie rdzennej ludności niszczy duchowo i materialnie. Ludzi wygnano, a przesiedlani ciągnęli za sobą gnijące korzenie po apokalipsie wojny. I ten obłęd PRL w rożnych fazach, do gnilnych lat 80. Większość pięknych budowli za chwilę popadnie w zupełną ruinę. Jaka szkoda. Można kupić za bezcen, więc kupujcie ludzie!!! Wszędzie jednak coś się dzieje, pojawiają się inwestorzy z pasją i pomysłami. Muszą pokonać molocha biurokracji. Potworne to monstrum. Nie ma niestety pełnego powrotu do dawnej urody. W Polsce rwane były wszystkie tradycje, oprócz tradycji niechlujstwa. I przecież cała nasza cywilizacja zagubiła pojęcie piękna. To widać choćby w nie tak dalekim Dreźnie, zmiażdżonym przez dywanowe naloty, miejscami pieczołowicie zrekonstruowanym. To, co zupełnie nowe, też bywa tu okropne.