W scenach erotycznych jest coś takiego, że można dzięki nim sprzedać nie tylko sceny bez erotyzmu, takie jak na przykład, ta reklama z garażu o panu z padniętym akumulatorem. Całkiem dobrze, w sprzedaży wiązanej, idzie z nimi także teatr bez artystów.
„Ciężko by mi było wytłumaczyć teraz. To nie som zwyczajne sceny” - oświadczył bohater wywiadu w radiu Tok Fm w ramach indagacji na temat doli reżysera tuż przed premierą (19.08.2013 ). Reżyser, aktor, współwłaściciel warszawskiego teatru, laureat różnych wawrzynów, czyli Adam Sajnuk.
„To nie jes prosty zawód” – przyznał uczciwie. „Czszea przebrnąć, czszea nazwę wymyślić, czszea zatrudnić” (gdzie „czszea” znaczy trzeba, czyli mów: tszeba) oraz pracować „dwajścia cztery godziny” (znaczy: dwadzieścia cztery). Budowlanka, własnoręczne wydawanie kurtek z szatni, przedzieranie biletów i podchody w walce o dotacje, to z pewnością wyczerpująca robota. Niestety, ten zawód jest jeszcze bardziej skomplikowany. Aktor, zwłaszcza teatralny, nie jest artystą dlatego, że potrafi urządzić albo zbudować teatr, czy wydreptać dotację w ratuszu. Najpiękniejszy budynek teatralny jest pusty bez artysty. Sztuką artysty teatru jest, po pierwsze, sztuka słowa.
Aktor bez sztuki słowa jest czymś mniej niż połową aktora. Aktor, czyli artysta słowa nie może sobie pozwolić, nawet w momencie gdy własnoręcznie montuje fotel na widowni, na osobistą kwestię – „Ciężko mi to wytłumaczyć” lub „Ciężko mi założyć” w przypadku, gdy zakłada jakieś przypuszczenie, a nie zarzuca worek z cementem na plecy. Usprawiedliwia się natomiast w słowach: „Trudno mi to wytłumaczyć” lub „Trudno mi założyć” – i świeci przykładem także panu, który do końca życia nie rozstanie się ze śrubokrętem. Aktor powinien również wymawiać polskie samogłoski nosowe. Nie ma takich okoliczności życiowych, w których przejdzie mu przez gardło słówko „
som