Domagają się oni bowiem reformy KRUS, ponieważ jakoś przez przypadek te dwa zbiory się pokrywają. W istocie cała „reforma KRUS" ma się sprowadzać do jednego: podwyższenia składek – czyli podatków – dla rolników. Ich „przywileje" są bowiem „niesprawiedliwe". Bo przecież niesprawiedliwe jest, że przedsiębiorcy i rzemieślnicy płacą składki „na ZUS" znacznie wyższe niż rolnicy „na KRUS". Tak! To nie jest sprawiedliwe. Ale jeśli rolnicy są „uprzywilejowani", to logicznie rzecz biorąc pozostali są „dyskryminowani". Nieprawdaż?
Podobno ludzie głosują nogami. A gdybyśmy dali przedsiębiorcom i rzemieślnikom prawo wyboru, to co by wybrali: ZUS czy KRUS? A jak większość, mając do wyboru dwa rozwiązania, wybiera jedno z nich, to czy nie jest to dowód, że uważają je za lepsze dla siebie? Może więc trzeba zgłosić postulat: „wszyscy do KRUS"?! Może niektórzy przestaną w końcu zazdrościć Ziemkiewiczowi?
I ZUS, i KRUS korzystają z dopłat z budżetu państwa, które służą finansowaniu wypłat bieżących świadczeń. Wysokość dotacji budżetowej do KRUS to około 15 mld złotych. KRUS zapewniał świadczenia dla prawie 1,5 mln osób, które miesięcznie otrzymują około 800 złotych. Co ciekawe, dotacja do KRUS na emerytury rolne z roku na rok się zmniejsza. Obecnie to około 11 mld złotych.
W 1998 roku dotacje do ZUS i KRUS z budżetu państwa były na podobnym poziomie. W przypadku ZUS wynosiła ona nieco ponad 9 proc. budżetu państwa, a w przypadku KRUS niecałe 8. Obecnie realna dotacja budżetowa do ZUS wzrosła do 13 proc., choć jej część minister Rostowski ukrył pod nazwą „pożyczki" dla ZUS. Tymczasem dotacja do KRUS spadła do 5 proc.!
W roku 1998 – ostatnim przed reformą emerytalną – emerytury z KRUS pobierało prawie 2 mln świadczeniobiorców. Obecnie jest ich pół miliona mniej. W tym samym czasie liczba ubezpieczonych w KRUS (a więc tych, którzy uciekają przed ZUS i w przyszłości będą mieć prawo do emerytury rolniczej) wzrosła o około 150 tys. osób.