Gazowa zadyszka Kremla

Konsorcjum Nord Stream, zdominowane przez Gazprom, zapowiedziało właśnie, że nie będzie budować kolejnych nitek gazociągu północnego.

Publikacja: 22.11.2013 20:29

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Europa bowiem potrzebuje coraz mniej paliwa ze Wschodu, podcinając tym samym filar, na którym opiera się rosyjskie państwo, a przynajmniej jego budżet.

Najbliższe lata nie będą najlepsze dla Moskwy, co otwiera Polsce i Unii Europejskiej większe pole manewru. Warto mieć to na uwadze, choćby przy okazji podpisywania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Co nie uda się dziś, może powieść się za rok, dwa lata. Pozostaje pytanie: czy będziemy chcieli i potrafili wykorzystać osłabienie Rosji.

1

Budowa wyłącznej strefy wpływów sporo kosztuje, Kreml musi mieć zachęty gospodarcze i finansowe dla państw posowieckich, do tego zaś potrzebuje stałego dopływu waluty. Zapewnia go sprzedaż węglowodorów, głównie gazu. Restytucja państwa rosyjskiego dokonana przez Władimira Putina miała ścisły związek ze wzrostem cen ropy i gazu. Ich załamanie lub radykalne ograniczenie popytu odbije się na stanie Federacji oraz jej polityce integracyjnej, Rosja bowiem nie ma innych gałęzi przemysłu, które mogłyby wygenerować porównywalne przychody. Wielkim grzechem ekipy Putina jest zaniechanie inwestycji w alternatywne gałęzie gospodarki, zamiast tego wolała kupować pokój społeczny, pompując petrodolary w sektor budżetowy.

Światowe trendy energetyczne nie sprzyjają Rosji. Podczas szczytu klimatycznego w Warszawie delegaci i ekologowie pastwili się nad energetyką węglową, nie słychać było jednak nawoływań, by zastąpić ją rosyjskim gazem.

Królem XXI wieku w wytwarzaniu energii, przynajmniej na Starym Kontynencie, a to najważniejszy rosyjski rynek zbytu, będą źródła odnawialne. Ameryka z kolei stoi gazem oraz ropą z łupków i przymierza się do eksportu tego pierwszego, co zrewolucjonizuje światowy rynek.

2

Uzależniona od dostaw rosyjskich Europa Środkowa przygotowuje się na nowe czasy.

Polska i Litwa budują terminale morskie umożliwiające kupowanie gazu płynnego na wolnym rynku, bez konieczności zawierania wieloletnich kontraktów na podstawie formuły uzależniającej cenę błękitnego paliwa od ceny ropy, jak to jest obecnie. Do podobnej inwestycji przymierzają się Chorwacja, a także Ukraina, choć tu już deklaracje mogą nie pokrywać się z czynami.

Czechy i Słowacja zaś inwestują w interkonektory, poprzez które mogą odbierać surowiec z przyszłych terminali w Świnoujściu, Kłajpedzie, Rijece i  – kto wie – Odessie.

Jeśli nawet szacunki dowodzące, iż wydolność amerykańskich pól gazu łupkowego z roku na rok maleje i jest to fenomen sezonowy, okażą się prawdziwe, porty te pozwolą nabywać gaz z wolnej ręki z innych źródeł: Kataru, Australii, Indonezji, a nawet Rosji, jeśli rozbuduje swoje instalacje LNG.

Tak dostarczany surowiec rosyjski to zupełnie co innego niż obecne długoterminowe kontraktowanie i transport rurociągami lądowymi. Gaz skroplony jest jak piwo bezalkoholowe – nie uzależnia. Można go kupić w innym sklepiku, jeśli stały dostawca nawali albo będzie stawiał warunki nie do przyjęcia.

Według szacunków Międzynarodowej Agencji Energetyki (IEA) niski popyt na gaz w Europie utrzyma się do 2015 roku, a jeśli Unia Europejska będzie konsekwentnie wdrażać swoją politykę energetyczną – do 2020 r. Mowa o gazie w ogóle, nie tylko rosyjskim.

Udział LNG w rynku w przedziale lat 2012–2015 wzrośnie trzykrotnie, dodajmy do tego prawdopodobną eksploatację łupków w Polsce i innych państwach, a  uzyskamy mało optymistyczny dla Kremla obraz kurczenia się jego głównego rynku zbytu.

Kiedy uwzględnimy też niepowodzenie prób eksportu surowca do Chin, które wolą go kupować bezpośrednio w Kazachstanie i Turkmenistanie, można uznać, że z Rosją będzie źle.

3

Wie to zresztą doskonale ekipa Putina i już ogłosiła program cięć w wydatkach socjalnych, oszczędności nie obejmą za to armii, przeciwnie – nakłady na nią będą rosły. W takiej sytuacji Kreml musi przyoszczędzić także na projektach integracyjnych. Ma rację europoseł Paweł Zalewski, który w „Rz" nawoływał UE, by teraz to ona dotowała Ukrainę w zamian za proeuropejskie reformy.

Europa wychodzi z kryzysu, Rosja dopiero weń wchodzi, Unia będzie miała więcej pieniędzy od niej na uprawianie polityki na obszarze posowieckim, byle tylko Europejczykom nie zabrakło woli, byle Polacy potrafili ich przekonać, że warto inwestować na Wschodzie.

Europa bowiem potrzebuje coraz mniej paliwa ze Wschodu, podcinając tym samym filar, na którym opiera się rosyjskie państwo, a przynajmniej jego budżet.

Najbliższe lata nie będą najlepsze dla Moskwy, co otwiera Polsce i Unii Europejskiej większe pole manewru. Warto mieć to na uwadze, choćby przy okazji podpisywania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Co nie uda się dziś, może powieść się za rok, dwa lata. Pozostaje pytanie: czy będziemy chcieli i potrafili wykorzystać osłabienie Rosji.

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?