Wigilie z łaski na uciechę

Sezon barszczy wigilijnych i pierogów z kapustą na tydzień i więcej przed Wigilią. Obłęd kolęd intonowanych podczas głębokiego Adwentu.

Publikacja: 11.12.2013 12:52

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

- Gdybyśmy wiedzieli, kogo ze szczerego serca obdarujemy tym pysznym makaronem, to co innego – taki mniej więcej bajer aplikują ponoć niektórzy parafianie, gdy ksiądz wystawi kosze w kościele. Z powodu epidemii lemingozy wierni nie fundują dziś już zbyt ochoczo spyży dla biednych. Być może chodzi o to, żeby pazerny ksiądz osobiście nie pożarł tych delicji na zapleczu. Niejeden wierny ponoć szarpnąłby się nawet na makaron, czy kaszę, ale sorry... - W dobroczynności "interesują mnie konkretne potrzeby" – media podrzucają potencjalnemu dobroczyńcy, na przykład takie, praktyczne instrukcje. Może zdało by się zmajstrować przed kościołem tablicę z nazwiskami, dziejami upadku danych osób w nędzę wraz z pokorną prośbą. Po akcji przyszpilić ich fotki z minami roześmianymi i z makaronem przy piersi.

Z ludźmi z powołaniem bezinteresownym mamy więc sporą wygodę. Jest od kogo wymagać. Warto jednak spostrzec, że w ich cieniu kryją się szeregi państwowych, etatowych dobrodziejów naszej bidy z nędzą. Pracownicy pomocy społecznej wszystkich szczebli, których liczba i uposażenie przewyższają kilkudziesięciokrotnie obsadę duszpasterską każdej parafii. O wiele za mało mówi się o charyzmie i powołaniu do służby publicznej tych nieprzebranych, kosztownych zastępów.

W najbliższym czasie, w komforcie niewyżebranych osobiście budżetów, nadejdzie urodzaj imprez państwowych nazywanych żartobliwie Wigilią - dla bezdomnych i różnych „wykluczonych". Festiwal kpiny z religijnego miłosierdzia połączonej z karykaturą zasad chrześcijańskiego obyczaju. Sezon barszczy wigilijnych i pierogów z kapustą na tydzień i więcej przed Wigilią. Obłęd kolęd intonowanych podczas głębokiego Adwentu. Szopek, które przedwcześnie, w absolutnej niezgodzie z kalendarzem liturgicznym, obwieszczą ubogim Narodzenie Pańskie na niby i dla logistycznej wygody organizatorów. W czasie niestosownym. Ni przypiął, ni wypiął. Z łaski na uciechę. Niestety, na takie plewy daje się naciągnąć czasem nawet jakiś ksiądz, choć jego obecność sankcjonuje te wygłupy. Lansuje się na nich często władza. Burmistrze, prezydenci.

W prasie etatowi namiestnicy aparatu dobroczynności utyskują potem na niedość godne maniery biesiadników, którzy z miejsca rozdrapują wszystko, co zjawi się na stołach i pakują do reklamówek, ale ja się dziwię, że oni się dziwią. Tym bardziej, że nie jest to Wigilia, dzień święty, tylko poniżająca farsa. Zwyczajne odfajkowanie.

24 grudnia etatowi beneficjenci machiny dobroczynności mają biednych w nosie, bo wtedy zaczynają się święta. Sęk w tym, że nawet nędzarze i różni, życiowi wykolejeńcy też o tym wiedzą. Na kalendarzu się znają. Wykształcenie zdarza się wśród nich czasem nawet powyżej przeciętnej. Ciekawostka, ile pierogów i innych pyszności przetrwa w ich sfatygowanych reklamówkach do dnia prawdziwej Wigilii? Co, oprócz głodu i zimna, może czuć w ten wieczór bezdomny na widok kolorowych światełek w oknach? Co myśli wówczas pracownik pomocy społecznej, który właśnie wtedy w jakimś namiocie, a choćby i pod gołym niebem, powinien rozlewać barszcz i serwować pierogi? Własnoręcznie, żeby było tanio i dużo. Może już od południa, choćby osobiście nie do późnej nocy, ale zawsze w Wigilię – rozśpiewaną i świętą. Jak lekarz w pogotowiu, chirurg na dyżurze, ksiądz pędzący do umierającego o każdej porze, odprawiający świąteczne msze od rana do nocy, matka, którą stawia na nogi krzyk dziecka.

W dzień Wigilii miejsce każdego pracownika pomocy społecznej jest nad talerzem pierogów nędzarzy, nie inaczej. Dopiero taki czas podarowany ludziom życiowo przegranym może być sensownym darem. Prawdziwym wsparciem. Czymś, co może ogrzać. Radością i obowiązkiem wliczonym w specyfikę zawodu. Także zawodu polityka oraz powołania księdza.

Tłumacząc sromotną fuszerkę urzędowej dobroczynności, można powiedzieć, że lepsze jest w ogóle coś, niż nic. Że gdyby nie było tych odfajkowanych, poniżających komedii dla biedaków, to nie byłoby dla nich w ogóle żadnej kolacji. No ale właśnie, dlaczego?

Po pierwsze, ubodzy są życiodajnymi darczyńcami dla pracowników pomocy społecznej...

- Gdybyśmy wiedzieli, kogo ze szczerego serca obdarujemy tym pysznym makaronem, to co innego – taki mniej więcej bajer aplikują ponoć niektórzy parafianie, gdy ksiądz wystawi kosze w kościele. Z powodu epidemii lemingozy wierni nie fundują dziś już zbyt ochoczo spyży dla biednych. Być może chodzi o to, żeby pazerny ksiądz osobiście nie pożarł tych delicji na zapleczu. Niejeden wierny ponoć szarpnąłby się nawet na makaron, czy kaszę, ale sorry... - W dobroczynności "interesują mnie konkretne potrzeby" – media podrzucają potencjalnemu dobroczyńcy, na przykład takie, praktyczne instrukcje. Może zdało by się zmajstrować przed kościołem tablicę z nazwiskami, dziejami upadku danych osób w nędzę wraz z pokorną prośbą. Po akcji przyszpilić ich fotki z minami roześmianymi i z makaronem przy piersi.

Pozostało 81% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Polska prezydencja w Unii bez Kościoła?
Opinie polityczno - społeczne
Psychoterapeuci: Nowy zawód zaufania publicznego
analizy
Powódź i co dalej? Tak robią to Brytyjczycy: potrzebujemy wdrożyć nasz raport Pitta
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska