Cywilizacja obrazkowa

Już tysiące lat temu ludzie mieli skłonność do wyrażania emocji obrazami. Malunki naskalne, wielkie kształty na płaskowyżu Nazca w Peru, wreszcie emotikony i popularność stron opartych na obrazkach jak Instagram i Pinterest.

Publikacja: 20.03.2014 10:13

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Naukowcy z wydziału Media Lab na Massachusetts Institute of Technology (MIT) próbują zapisać dzieła Shakespeare'a przy pomocy animowanych obrazków typu GIF. Travis Rich i Kevin Hu niedawno jeszcze byli studentami MIT, ale obecnie pracują już jako przedstawiciele uczelni. Ich celem jest wykorzystanie prostego systemu głosowania A czy B do wybrania grafik w jak najlepszy sposób oddających konkretne emocje. Chcą stworzyć specjalny system, który przetłumaczy tekst na GIFy. Na specjalnej stronie internetowej można głosować na konkretne zestawy emocji. Od 3 marca 2014 roku strona notuje ponad 15 tys. użytkowników dziennie, z których każdy oddaje średnio 10 głosów. Gdy baza takiego słownika nauczy się we właściwy sposób rozpoznawać emocje użytkowników, będzie można komputerowi pokazać nasz grymas, a system we właściwy sposób odczyta nastrój i zaproponuje odpowiedni zestaw filmów, wiadomości, czy muzyki.

Ogromny rynek

Ten projekt na razie jest w fazie tworzenia, ale zapisanie Shakespeare'a obrazkami jest już teoretycznie możliwe. I to nie tylko smileyami, czyli uśmiechniętymi buźkami używanymi w SMSach i w internecie, ale przy pomocy sporej liczby emotikonów. Wiadomo, że każdy obraz to tysiąc słów, dlatego czasem szybciej jest skorzystać z gotowego obrazka, który niesie ze sobą więcej niż kilka słów. Z tego punktu widzenia wychodzą Azjaci i na potęgę korzystają z graficznych komunikatorów typu Line, Kakao Talk i WeChat. Prym wiedzie ten pierwszy. Aplikacja, która powstała na rynek japoński po tsunami z 2011 roku. Ludzie potrzebowali się komunikować z bliskimi, ale tragiczne wydarzenia uniemożliwiły kontakt przy pomocy mobilnej sieci internetowej. Trzeba było wymyślić szybką komunikację przy pomocy nadajników starszego typu. Na taki pomysł wpadli Koreańczycy z firmy Naver. Mało kto na świecie kojarzy fakt, iż super popularny w Japonii Line reprezentuje koreański kapitał, ale dla większości użytkowników nie ma to znaczenia.

Piłkarze i Hello Kitty

Popularność Line rozszerza się coraz szybciej na całym świecie. Obecnie korzysta z niej ponad 360 mln użytkowników, którzy dziennie przekazują między sobą 1,8 mld tak zwanych naklejek, stickers. To obrazki, które można kupować pojedynczo lub w zestawach. Mogą wyrażać wszystko, nawiązywać tematycznie do znanych postaci z kreskówek, czy do znanych piłkarzy – Line zdobyła ostatnio rynek hiszpański i przygotowała dla swoich klientów serie obrazków z piłkarzami Barcelony i Realu Madryt. Można także projektować własne obrazki, by jeszcze bardziej wyrażać swoim znajomym aktualny nastrój. Proponując użytkownikom obrazki, Line trafiło w dziesiątkę. Naklejki odpowiadają za 1/5 przychodów aplikacji, co przy zyskach za 2013 rok na poziomie 335 mln dolarów stanowi ogromną kwotę.

Popularność obrazkowych serwisów dostrzegają giganci IT i oferują duże sumy za ich obrazkowych użytkowników. Luty przyniósł przejęcie WhatsApp przez Facebooka za 19 mld dolarów oraz kupno Viber przez japoński Rakuten. Line także wieszczono fuzję, stawiano na japoński telekom SoftBank. Wartość transakcji szacowano na ok. 15 mld dolarów, ale na razie do niczego nie doszło. Komunikator wie, że z naklejek można wypracować jeszcze więcej zysków, dlatego pod koniec lutego oddał do dyspozycji designerów i zewnętrznych firm specjalną platformę do projektowania własnych serii obrazków.

Dlaczego Azja?

Obrazkowa komunikacja jest tak popularna w Azji, ponieważ nie różni się wiele od pisma używanego przez ludzi na co dzień. Japoński, chiński, koreański i niektóre z języków Azji Południo-Wschodniej piszą znakami i własnymi alfabetami. Znaki to małe dzieła sztuki, składające się z precyzyjnie stawianych kresek. Najstarsza grupa z nich powstawała na podstawie prostych graficznych skojarzeń przypominających skrzyżowanie dziecięcych rysunków i wspominanych naskalnych malowideł. Przy sporej wyobraźni i odpowiednio przymrużonych oczach można dopatrzeć się w znaku ? oznaczającym konia kształt zwierzęcia z czterema nogami (małe kreseczki na dole) i ogonem. Kwadratowy kształt na „grzbiecie" znaku symbolizuje paczki, które taki koń przewoził. Podobnie ze znakiem na drzewo: ?, las: ? i większy las: ?.

Azjatyckie klawiatury są bardziej skomplikowane od zachodnich, które występują w telefonach. Przy użyciu standardowych, smartfonowych można wprowadzać znaki sylabami, ale czasem szybciej jest użytkownikowi wkleić obrazek w treść wiadomości. Podobnie zresztą rzecz ma się z wiadomościami głosowymi – o wiele częściej wykorzystuje się je w Azji, właśnie po to, by nie trzeba było tracić czasu na wystukanie odpowiednich znaków na ekranie komórki. Line wykorzystuje ten trend i zarabia na naklejkach 10 mln dolarów każdego miesiąca. W sierpniu 2013 roku aplikacja sprzedała miliardowy obrazek i wciąż powiększa zyski z tego segmentu usług. Po obrazkową komunikację sięgają także firmy (np. tajskie linie lotnicze), które przygotowują dla swoich klientów limitowane serie naklejek. To także znakomita forma reklamy dla celebrytów – darmowe naklejki z Paulem McCartneyem dawane użytkownikom za polubienie konta spowodowały, że obecnie ex-Beatles ma ponad 8 mln fanów na profilu Line. Cały segment światowego zapotrzebowania na naklejki wycenia się na ponad 500 mln dolarów rocznie.

Dla popularności obrazkowej kultury ważny jest także temperament danego narodu. Azjaci są z natury cisi i zachowawczy, po obrazki sięgają z konieczności szybszego wyrażenia emocji. Nie wypada im pokazać ich na całego, zgodnie z własnymi potrzebami. O wiele bezpieczniej jest wysłać pocieszny obrazek, niż pokazać to samo twarzą. W cenie jest także to, co słodkie i kolorowe – Japończycy szaleją na punkcie wszystkiego, co jest kawaii, fajniusie. Z kolei Hiszpanie polubili obrazkowość Line z powodu swojej wybuchowej i ekspresyjnej natury. Rozmowa naklejkami, na których widnieją dodatkowo ich idole z boiska, dodaje dodatkowy emocjonalny kontekst.

Naukowcy z wydziału Media Lab na Massachusetts Institute of Technology (MIT) próbują zapisać dzieła Shakespeare'a przy pomocy animowanych obrazków typu GIF. Travis Rich i Kevin Hu niedawno jeszcze byli studentami MIT, ale obecnie pracują już jako przedstawiciele uczelni. Ich celem jest wykorzystanie prostego systemu głosowania A czy B do wybrania grafik w jak najlepszy sposób oddających konkretne emocje. Chcą stworzyć specjalny system, który przetłumaczy tekst na GIFy. Na specjalnej stronie internetowej można głosować na konkretne zestawy emocji. Od 3 marca 2014 roku strona notuje ponad 15 tys. użytkowników dziennie, z których każdy oddaje średnio 10 głosów. Gdy baza takiego słownika nauczy się we właściwy sposób rozpoznawać emocje użytkowników, będzie można komputerowi pokazać nasz grymas, a system we właściwy sposób odczyta nastrój i zaproponuje odpowiedni zestaw filmów, wiadomości, czy muzyki.

Pozostało 84% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę