Niemiecka kanclerz Angela Merkel nie ma ostatnio powodów do zadowolenia. Nie chodzi oczywiście o wyniki niemieckiej reprezentacji na brazylijskim mundialu – tam wszystko idzie zgodnie z planem, a momentami nawet jeszcze lepiej. Mogło być źle, mogło nie udać się utrzymać remisu z Ghaną, mogło nie udać się wygrać w doliczonym czasie z Algierią, ale mogło także nie dojść do historycznego rozgromienia Brazylii. Pod względem piłkarskim Angela Merkel nie ma powodów do narzekania. W niedzielę pojawi się w Brazylii po raz drugi, z trybun stadionu na Maracanie będzie dopingować jedenastkę trenera Joachima Loewa, być może po raz kolejny przynosząc Niemcom szczęście. Gdy Merkel po raz pierwszy pojawiła się na trybunach podczas tego mundialu niemieccy piłkarze rozpoczęli rozgrywki od równie spektakularnej co z Brazylią wygranej z Portugalią 4:0.
Mecz za meczem udało się uzbierać najwięcej bramek strzelonych w tym tygodniu.
Co martwi Merkel?
Jest jednak coś, co panią kanclerz martwi. Nie tylko martwi, ale wciąż zaskakuje, mimo, iż sprawa trwa dużo dłużej niż wydarzenia z ostatnich kilku dni. Niedawno dowiedzieliśmy się o tym, że jeden z agentów niemieckiego wywiadu zagranicznego BND szpiegował na rzecz Waszyngtonu. Miał między innymi przekazywać Amerykanom informacje na temat niemieckiej specjalnej komisji parlamentarnej, powołanej do zbadania sprawy inwigilacji, prowadzonej w Niemczech przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego USA. Dotychczasowe informacje wskazują na to, że przez dwa lata swojej działalności ten podwójny agent mógł wykraść 218 tajnych dokumentów, z których 3 dotyczyły wspominanej komisji parlamentarnej. Dokumenty sprzedano za 25 tys. euro.
Gdy odkryto ten fakt, Berlin nakazał wydalenie tej osoby z kraju. Angela Merkel mogła teoretycznie spodziewać się kolejnego odcinka szpiegowskiego serialu z Amerykanami w roli głównej - już kilka lat temu dowiedziała się przecież, że jej rozmowy telefoniczne na długi czas przed objęciem stanowiska kanclerza, a także, gdy była już szefem niemieckiego rządu, były podsłuchiwane przez wywiad Stanów Zjednoczonych. Nikt jednak nie spodziewał się, że między tak bliskimi sojusznikami, jakimi od lat są Stany Zjednoczone i Niemcy.
Brak odpowiedzi też jest odpowiedzią
Strona amerykańska kazała na swoją odpowiedź trochę poczekać. Przypominało to w pewnym stopniu powrót do zimnowojennych realiów. Chwile ciszy, które także zawierają w sobie bezgłośną odpowiedź, suche i obłe komunikaty dawkowane dziennikarzom na bardzo krótkich spotkaniach prasowych. Jakiekolwiek konkrety pojawiły się dopiero w czwartek. Amerykanie powiedzieli, że o niczym nie wiedzą i że jest im bardzo przykro. Niemiecka kanclerz w odpowiedzi podkreśliła wagę niemiecko-amerykańskich stosunków i konieczność ich utrzymywania na jak najwyższym poziomie. Kontrowersje wokół przyjaźni ze Stanami Zjednoczonymi podsumowała tym, że lepiej skupiać się na rzeczach ważnych jak np. konflikt w Syrii.