Hity i kity kampanii. Długa i o niczym, ale obfitująca w debaty

Kitem kampanii jest polaryzacja, na którą w ostatniej debacie TVP zagrali Trzaskowski i Nawrocki. Hitem był każdy moment, kiedy mówiło się o tym, że duopol może w końcu runąć. Z jednej strony, ostatnie miesiące przyniosły ożywcze formaty debat, z drugiej – odsłoniły słabość mediów publicznych. Jedni kandydaci mocno finiszowali, innym na końcu brakowało sił.

Publikacja: 16.05.2025 13:25

Hity i kity kampanii. Długa i o niczym, ale obfitująca w debaty

Foto: PAP/Paweł Supernak

Kampania wyborcza oficjalnie ruszyła w połowie stycznia, ale trudno nie odnieść wrażenia, że była dużo dłuższa. Była to najnudniejsza i zarazem najciekawsza kampania. Najnudniejsza, bo właściwie o niczym, choć miała być o bezpieczeństwie. Najciekawsza, bo mniej więcej w połowie wcale nie było oczywiste, kto wejdzie do drugiej tury, a to zmieniłoby kształt polskiej sceny politycznej. Finisz z kolei przyniósł interesujący spór na lewicy.

Plusem kampanii były liczne debaty. W tej kategorii wygrywa „Super Express”

Możliwe, że łącznie z kandydatami jesteśmy nimi wszyscy bardzo zmęczeni. Ale to, że kampania była rozdebatowana jak żadna inna, było jej atutem. Zwłaszcza że zaowocowała nowymi ożywczymi formatami. To, że kandydaci zadają sobie nawzajem pytania, najpewniej już z nami zostanie. Być może debata „Super Expressu” podzieliła środowisko, bo dziennik zdecydował, że będzie polegać wyłącznie na wymianie zdań pomiędzy politykami właściwie bez udziału dziennikarzy, ale w opinii publicznej została niekwestionowaną zwyciężczynią w swojej kategorii, bo była autentyczna.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Trzaskowski, Nawrocki i kryzys duopolu. Pięć wniosków z debatowego superpiątku w Końskich

Mocny finisz lidera Razem. Refleks Magdaleny Biejat. Spór na lewicy

Hitem okazał się występ Adriana Zandberga w debacie zorganizowanej w studiu przez Telewizję Republika. Lider Razem wyprowadził lewy sierpowy, kiedy odtworzył nagranie, na którym Sławomir Mentzen z Konfederacji mówił o likwidacji 500+ oraz 13. i 14. emerytury. Okazał się to przełomowy moment w kampanii „potężnego Duńczyka”. Adrian Zandberg – podobnie jak w 2015 roku był wyjątkowo sprawnym uczestnikiem debat – mocno więc finiszował, przełamując monopol Konfederacji na tzw. elektorat antysystemowy, internet i poparcie wśród młodych.

Refleksem wykazała się również Magdalena Biejat, która w Końskich przejęła od Rafała Trzaskowskiego tęczową flagę (kandydat KO schował ją zaraz po tym, kiedy gadżet wręczył mu Karol Nawrocki). Tym samym wypunktowała jego woltę, a sama zaprezentowała się jako szczera i przywiązana do swoich poglądów.

Wreszcie to spór pomiędzy Biejat a Zandbergiem o drogę, jaką powinna wybrać lewica w Polsce, okazał się najciekawszym momentem podczas ostatniej debaty zorganizowanej przed pierwszą turą w studiu TVP. Wyróżnił się sensownością na jałowym tle.

Krzysztof Stanowski Stańczykiem na miarę czasów

Nie tylko spór na lewicy. Napięcie wystąpiło również na innych polach. Wszak istotą wymiany zdań pomiędzy Zandbergiem a Mentzenem jest wizja państwa, jego polityk i usług publicznych. A oprócz tego, że pojawiły się nowe formaty debat, ożywiła się dyskusja o kondycji mediów publicznych. W kampanii widzów przyciągały również te całkiem nowe – np. Kanał Zero: obrońcom starego porządku nie musi się to podobać, ale pluralizmowi nie powinno zaszkodzić.

Udział jego szefa – Krzysztofa Stanowskiego – w wyborach prezydenckich zacierał granicę pomiędzy hitem a kitem. Jakie czasy, taki Stańczyk. Z jednej więc strony gubił się w rolach dziennikarza, kandydata i performera. Z drugiej zaś było w tym sporo z Gogola: „Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!”. Albo jak kto woli, było to nic innego jak karnawał bachtinowski.

Sławomir Mentzen odjechał bez hulajnogi

Kitem okazała się kampania Sławomira Mentzena. Szło mu tak dobrze, że mniej więcej w połowie dyskutowało się o tym, czy wejdzie do drugiej tury. Aż baterie w jego hulajnodze się wyczerpały. Debaty odsłoniły lidera Konfederacji jako polityka operującego wyłącznie frazesami. Został z desperacką odpowiedzią na ruch Zandberga: „Ale to były wybory parlamentarne, a teraz są prezydenckie”. Ale to wcale nie oznacza końca Konfederacji, która utrzymuje się wciąż na fali. 

Czytaj więcej

Estera Flieger: Czy koniec duopolu PO–PiS będzie mieć twarz Sławomira Mentzena?

TVP i Rafał Trzaskowski w Końskich. Polaryzacja i monopol mediów publicznych

Wszak i Trzaskowski mówił w kampanii Konfederacją, a nawet... PiS-em, proponując ograniczenie 800+ dla Ukraińców, co nie wytrzymuje konfrontacji z twardymi danymi i ekonomicznymi faktami

Nieoczekiwanie najsłabszą stroną Rafała Trzaskowskiego okazały się jednak debaty w TVP: w Końskich był arogancki, w warszawskim studiu wyraźnie zmęczony (podczas gdy w „Super Expressie” skoncentrowany i odprężony). Zresztą okoliczności organizacji debaty w Końskich – trudny do zrozumienia podział ról pomiędzy mediami publicznymi a jego sztabem, połączony z propozycją ograniczenia dyskusji do dwóch kandydatów – zaliczyć należy do kitów. Kitem jest również polaryzacja, na którą zagrali z Karolem Nawrockim w tej ostatniej debacie. 

Kitem jest tak obrona monopolu TVP, jak i duopolu. Zresztą w tej ostatniej kategorii „Złotą Malinę” należy wręczyć Akcji Demokracja: fundacja i jej austro-węgierski partner biznesowy – ujawniła Wirtualna Polska – stoją za reklamami na Facebooku, które promują Rafała Trzaskowskiego i atakują jego rywali (w sprawie kluczył NASK). Żeby było śmieszniej – choć w gruncie rzeczy jest to straszne – miały być to spoty profrekwencyjne.

Koncepcja kandydata obywatelskiego i afera mieszkaniowa

Sam Karol Nawrocki powiedział, że jest „decyzją prezesa”: Jarosław Kaczyński postawił na kandydata bez doświadczenia i o ujemnej charyzmie, w którego na początku nie uwierzył nawet Pałac Prezydencki (koniec końców zapracował na poparcie Andrzeja Dudy). 

Nawrocki nie radził sobie w sytuacjach, które wymagały więcej niż recytacja przygotowanych formułek. Kandydat i jego sztab ugrzęźli w aferze mieszkaniowej. Zaś sama koncepcja kandydata obywatelskiego, bezpartyjnego okazała się wątpliwa: PiS komunikował niezależność kandydata, by za chwilę – aby dobić do poziomu poparcia partii – musiał go wyraźnie namaścić.

Kampania wyborcza oficjalnie ruszyła w połowie stycznia, ale trudno nie odnieść wrażenia, że była dużo dłuższa. Była to najnudniejsza i zarazem najciekawsza kampania. Najnudniejsza, bo właściwie o niczym, choć miała być o bezpieczeństwie. Najciekawsza, bo mniej więcej w połowie wcale nie było oczywiste, kto wejdzie do drugiej tury, a to zmieniłoby kształt polskiej sceny politycznej. Finisz z kolei przyniósł interesujący spór na lewicy.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
felietony
Estera Flieger: Akcja Demokracja na opak
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Szymon Hołownia w debacie TVP przeczył sam sobie
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Debaty, czyli nie chcą, ale muszą
Opinie polityczno - społeczne
Pytania, na które Karol Nawrocki powinien odpowiedzieć podczas debaty prezydenckiej
felietony
Marek A. Cichocki: 80 lat po wojnie Polska staje przed olbrzymią szansą