Pakt przeciw kulturze

Dzięki francuskiej ustawie Langa zatamowano proces likwidacji małych księgarń i oddalono groźbę dominacji sklepów wielkopowierzchniowych – pisze wydawca, kandydat PiS w wyborach do Sejmu.

Publikacja: 21.10.2015 22:00

Tadeusz Zysk

Tadeusz Zysk

Foto: materiały prasowe

W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba osób deklarujących, że nie przeczytały w ciągu roku ani jednej książki, wzrosła w Polsce o 1/3. Prawie 60 proc. dorosłych Polaków nie czyta więc żadnej książki. Liczba intensywnie czytających zmalała w tym czasie o połowę i wynosi obecnie 10 proc. dorosłych Polaków. Badania prowadzone przez TNS Polska nie pozostawiają żadnych wątpliwości.

Czy w przyszłości określenie Polski jako kraju innowacyjnego nie będzie jedynie politycznym sloganem, a tzw. przemysł kreatywny będzie stanowił znaczący procent produktu krajowego brutto?

Poziom czytelnictwa jest jednym z kluczowych wskaźników opisujących potencjał rozwojowy państwa. Dlaczego w Polsce tak mało zrobiono, by go podnieść?

Spadek o 10 proc.

W maju 2011 roku, tuż przed wyborami, w miesiącu czytelnictwa, podpisano szumnie pakt dla kultury. Odbyło się to w Muzeum Narodowym. Jacek Żakowski nazwał go pierwszą umową społeczną zawartą między władzą a obywatelami od czasu Porozumień Sierpniowych. Ówczesny premier Donald Tusk, podpisując dokument, mówił, że jest to „triumf kultury nad władzą". I że były to „twarde rozmowy prowadzone do ostatniej chwili". Jeden z egzemplarzy paktu, podpisany przez Donalda Tuska, miał trafić do Skarbnicy Narodowej, gdzie znajdują się rękopisy Kochanowskiego czy Mickiewicza.

Rząd zobowiązał się udostępnić bezpłatnie do domeny publicznej utwory ważnych autorów czy twórców, nawet jeśli nie należą one do domeny publicznej. Premier nie wspomniał ani słowem, że w 1994 roku Sejm przegłosował ustawę o prawie autorskim, która likwiduje prawo martwej ręki, czyli skutecznie i bezterminowo usunął je z domeny publicznej. Pobierane, niezgodne z powszechną na świecie praktyką, honoraria zmarłych co najmniej przed 70 laty twórców (pisarzy, kompozytorów, filmowców itd.) miały trafić do Funduszu Promocji Twórczości. Jak należało się spodziewać, wpływy z tego tytułu były marne, a pomoc udzielana twórcom zakrawała na groteskę.

Owo szumne podpisywanie paktu dla kultury miało miejsce kilka miesięcy po tym, gdy podwyższono VAT na książki z zera do 5 proc., mimo ostrzeżenia wydawców, że podniesienie tej daniny o 1 proc. skutkuje obniżką sprzedaży o 1 proc. (badania brytyjskie). Skutki wprowadzenia VAT przeszły wszystkie pesymistyczne oczekiwania. Sprzedaż książek spadła o 10 proc.

Innowacyjny przemysł nie istnieje bez twórców i owoców ich pracy. Stanowi ona bardzo często ich jedyne źródło utrzymania. Powszechnie przyjmuje się, że twórca ma prawo do odliczenia pewnego procentu przychodu jako nieudokumentowanych kosztów uzysku, bowiem jest bardzo trudne lub niemożliwe ich ustalenie. W Polsce od międzywojnia było to 50 proc., w Stanach Zjednoczonych jest to 42 proc. W 2013 roku rząd wprowadził limit przychodów na bardzo niskim poziomie, do którego twórca ma prawo odliczać 50 proc. kosztów uzysku. Sumy zarobione powyżej owego limitu traktowane są jako bezkosztowe.

Czy podejmowane działania sprzyjały czytelnictwu, odpowiedź jest oczywista. Problem spadku czytelnictwa nie dotyczył wyłącznie Polski. Lata 80. i 90. to kryzys książki w wielu krajach. Groźba zmniejszającej się liczby tytułów na rynku, trudności we wprowadzaniu na rynek nowych autorów, niebezpieczeństwo dominacji na nim jedynie bestsellerowych utworów w sposób oczywisty zagrażały istnieniu wielu księgarń. Skutki mogły być opłakane dla czytelników. Zdominowanie rynku przez kilkunastu wydawców sprzedających jedynie kilkaset, najczęściej globalnych, bestsellerów w kilku wielkopowierzchniowych sklepach nie tylko ograniczało wybory czytelników, ale w nieuchronny sposób prowadziło do podwyższenia ceny książki (po uzyskaniu monopolistycznej pozycji). Wojny rabatowe, ograniczanie oferty do najbardziej rotujących tytułów stawały się codziennością.

Wprowadzenie we Francji ustawy Langa miało postawić tamę tym tendencjom. Procedura zakazująca udzielania rabatów na sprzedawane książki mogła budzić obawy, że ich realizacja będzie skutkowała podwyższeniem ceny książki. Obawy okazały się płonne. Na przykład we Włoszech wprowadzenie takiej ustawy obniżyło cenę książki o kilkanaście procent. W wielu krajach, takich jak Niemcy i Włochy, cena książki przed wprowadzeniem ustawy Langa była zbliżona do ceny po jej wprowadzeniu.

Prosta metoda

Dzięki ustawie zahamowano natomiast proces likwidacji małych księgarń, oddalono groźbę dominacji sklepów wielkopowierzchniowych i zwiększono różnorodność oferty w księgarniach. Co więcej, ustawa stała się skutecznym narzędziem przeciwstawiania się groźbie wejścia na rynek wielu krajów dużego gracza sprzedaży  internetowej, dla którego jedyną ofertą dla czytelnika była chwilowo niska cena.

Ustawa udaremniła także groźbę wyeliminowania z rynku średnich i małych wydawnictw przez duże. Zahamowała powstawanie mnożących się jak grzyby po deszczu chwilowych sklepów internetowych, korzystających z dotacji na tzw. przemysł innowacyjny, których jedyna innowacja polegała na obniżaniu ceny. Umożliwiła również czytelnikom zapoznawanie się z zawartością książki w księgarni, a nie jej ślepy zakup ze względu na rabat czy status globalnego bestsellera. Z kolei autorom, bardzo często debiutantom, umożliwiła wejście na rynek dzięki średnim i małym wydawcom, czy też nawet publikację we własnym zakresie (self publishing).

Ustawa Langa za pomocą dość prostej metody, na pierwszy rzut oka kontrowersyjnej, zapobiegła zubożeniu rynku i postawiła tamę tendencjom monopolistycznym. Zmusiła wydawców do precyzyjniejszej kalkulacji ceny, poszukiwania nowych, interesujących autorów i dała im bezpieczeństwo dywersyfikacji kanałów dystrybucji. Ale przede wszystkim umożliwiła czytelnikowi dostęp do bardzo bogatej i bardziej przyjaznej oferty, a w konsekwencji rozwój czytelnictwa.

Brak ustawy o książce skutkować będzie zubożeniem rynku książki i ułatwi wejście do Polski np. Amazona. Niewprowadzenie tej ustawy wieńczy więc całą serię poczynań rządu pogłębiających regresję czytelnictwa. Obok likwidacji prawa martwej ręki, ograniczenia bezlimitowego odliczania kosztów uzysku dla twórców, podwyższenia VAT, stanowi istotny element paktu wprowadzonego przeciwko kulturze.

Autor jest prezesem wydawnictwa Zysk i S-ka, kandydatem PiS w wyborach do Sejmu

W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba osób deklarujących, że nie przeczytały w ciągu roku ani jednej książki, wzrosła w Polsce o 1/3. Prawie 60 proc. dorosłych Polaków nie czyta więc żadnej książki. Liczba intensywnie czytających zmalała w tym czasie o połowę i wynosi obecnie 10 proc. dorosłych Polaków. Badania prowadzone przez TNS Polska nie pozostawiają żadnych wątpliwości.

Czy w przyszłości określenie Polski jako kraju innowacyjnego nie będzie jedynie politycznym sloganem, a tzw. przemysł kreatywny będzie stanowił znaczący procent produktu krajowego brutto?

Poziom czytelnictwa jest jednym z kluczowych wskaźników opisujących potencjał rozwojowy państwa. Dlaczego w Polsce tak mało zrobiono, by go podnieść?

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Najniższe instynkty Donalda Tuska
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Nowa Lewica od nowa
Opinie polityczno - społeczne
Andrzej Porawski: Wewnętrzna niespójność KPO
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Kaczyński dogadał się z Ziobrą. PiS ma kandydata na prezydenta RP
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Haszczyński: Rok traumy i nienawiści. Palestyńscy liderzy nie potępili Hamasu za 7 października