Decyzja PKW w sprawie kampanii PiS nie była zaskoczeniem. I to nie tylko w związku z upolitycznieniem tego ciała, które pierwotnie było wymyślone jako kolegium zawodowych sędziów. Partia prezesa Kaczyńskiego nieprzypadkowo zmieniła ów status quo. Był to element mrożenia systemu sprawowania przez PiS upartyjnionej władzy, czy jak kto woli deformacji polskiego systemu politycznego w stronę realnej autokracji.
Przejęcie przez większość sejmową kontroli nad PKW miało zagwarantować ciągłość jej władzy i taka była intencja polityków, którzy głośno powtarzali, że rządzić będą przez kolejne kadencje, przynajmniej do 2032 roku. Cóż, wyroki Opatrzności bywają okrutne nawet dla partii mocno – jak PiS – flirtujących z Kościołem.
Decyzja PKW: PiS w sposób jawny wykorzystywał urzędy, spółki i media
Projekt trwałego przejęcia władzy spalił na panewce; zarówno formalne, jak i materialne gwarancje dominacji spaliły na panewce. Decyzja PKW, przeciwnie niż to przedstawia partia prezesa, to nie zemsta, tylko rozliczenie poprzedniej władzy. Symboliczna ocena całego systemu partyjno-państwowego zamachu na równość wyborów. Ocena niedoskonała i mało precyzyjna. Bo gdyby kompetencje i instrumentarium PKW nie było tak ubogie, w kontrze do sprawozdania komitetu wyborczego PiS należałoby opisać i zwaloryzować bezprecedensowy w historii polskiej demokracji wysiłek wszystkich instytucji kontrolowanych przez partyjno-państwowy kartel Prawa i Sprawiedliwości, który miał skutecznie wpłynąć na wybory.
Czytaj więcej
Prawo i Sprawiedliwość apeluje o wpłacanie darowizn na jego rzecz. Problem w tym, że jednocześnie domaga się podawania numerów PESEL. A to już może naruszać RODO - ostrzegają eksperci.
Urzędy, fundacje, kontrolowane przez Skarb Państwa spółki, publiczne radio i telewizja były zaangażowane w ten proces często w sposób całkiem jawny. Pisaliśmy o tym niemal codziennie. Gdyby policzyć wartość czasu antenowego w samych mediach publicznych, byłyby to przynajmniej setki milionów.