Spodziewałam się, że mój post na X o tym, dlaczego nad polskim morzem jest drogo, wywoła sporo reakcji. Zdziwiło mnie natomiast to, że część osób zgodziła się lub przynajmniej starała się zrozumieć przedstawiane przeze mnie racje. Bez zaskoczenia przyjęłam za to komentarze o „naciągaczach”, „złodziejach”, „karmieniu strudzoną turystyczną ręką tubylców”. Bo przy okazji tematu nadmorskich cen zawsze ujawniają się tradycyjne polskie demony, z którymi walka jest postrzegana jako zamach na naszą tożsamość. A to właśnie przez nie winą obarczamy siebie nawzajem, a nie prawdziwych sprawców społecznej udręki.