Niedzielne wybory samorządowe były częścią demokratycznej „trójcy”. Na jesieni były wybory do Sejmu, a już wkrótce będą europejskie. Nasz dobrobyt i bezpieczeństwo wymagają symbiozy władzy lokalnej, państwowej i europejskiej. Dlatego demokracja musi być wielopoziomowa i wsparta na trzech filarach, a nie tylko na jednym.
Nowy podział władzy i nowy podział pieniędzy
Problem w tym, że władza i środki publiczne są głównie w rękach państwa niezależnie od tego, czy państwo jest demokratyczne i sprawne. Państwo podejmuje decyzje, a samorządy muszą po nim posprzątać. Na przykład państwo otwarło granice po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, lecz przyjęciem uchodźców musiały się zająć lokalne organizacje charytatywne i miasta. Państwo prowadzi politykę gospodarczą napędzającą nierówności, lecz szpital, szkołę czy nawet podstawową żywność muszą zapewnić biednym aktorzy lokalni.
Czytaj więcej
KO ze zdecydowanym zwycięstwem w dużych miastach, PiS z kolei utrzymuje swoje bastiony w sejmikach. W Krakowie, Gdyni i Wrocławiu sensacyjne wyniki starcia w I turze.
Nie może być tak, że państwa siedzą za stołem biesiadnym, a władze lokalne są od zmywania naczyń. Dlatego głośna książka z ubiegłego roku „Umówmy się na Polskę” (praca zbiorowa) postulowała „zrównoważony podział władzy w Polsce: stworzenie systemowych zachęt do tego, by partii nieznacznie wygrywającej wybory do Sejmu RP na ul. Wiejskiej w Warszawie nie opłacało się traktować reszty Polski jako swojego terytorium wasalnego”. Według autorów trzeba nie tylko wprowadzić nowy podział władzy, lecz również nowy podział publicznych pieniędzy, by skończyć z „wywieraniem presji na nieprawomyślne władze samorządowe” przez polityków w Warszawie.
Wybory samorządowe 2024: Sprawy lokalne sprowadzono do kwestii metra czy żłobka
Niedzielne wybory były świetną okazją, by podkreślić rolę samorządów w zapewnianiu godnego i bezpiecznego życia Polek i Polaków. Były też szansą, by zmusić państwowych polityków do dzielenia się pieniędzmi i władzą w sposób adekwatny. Niestety dyskurs wyborczy został zdominowany przez walkę partii politycznych o przywództwo w państwie. Sprawy lokalne sprowadzono do kwestii metra czy żłobka. Nic dziwnego, że frekwencja wyborcza była marna. Choć ster w wielu samorządach przejmą inni ludzie, brak perspektyw na nowy podział władzy pomiędzy lokalnym a państwowym filarem demokracji. Podejrzewam, że wybory w czerwcu też będę walką partii o jak najwięcej stołków w Parlamencie Europejskim, a nie o lepszą Europę.