Rusłan Szoszyn: Rosja szybko nie upadnie, rakiety szybko się nie skończą

Nie miejmy złudzeń co do tego, że Władimirowi Putinowi wyczerpią się zasoby, upadnie gospodarka czy zbuntują się elity. Rosja z drogi wojny już nie zejdzie.

Publikacja: 30.03.2024 12:54

Budynek trafiony rosyjską rakietą w Krzywym Rogu

Budynek trafiony rosyjską rakietą w Krzywym Rogu

Foto: Telegram

Gdyby wszystkie scenariusze przepowiadane przez licznych ekspertów i ośrodki analityczne miały się ziścić, dzisiaj już nie pisalibyśmy o wojnie. Magazyny rakiet Putina powinny świecić pustkami. Rosja byłaby bankrutem albo krajem borykającym się z hiperinflacją. Mieszkańcy Moskwy ustawialiby się w długie kolejki po proszek do prania czy papier toaletowy. Rozzłoszczone tłumy głodnych robotników i krewni zmobilizowanych na placu Czerwonym powinny już wyważać jedną z bram Kremla. Nic takiego się nie zapowiada.

Analizy o Rosji Putina zawiodły

Skąd biorą się tak błędne analizy sytuacji? Od ponad dwóch lat nie ustaje wojna na froncie informacyjnym. Dziś słowo jest nie mniej ważną, a czasem ważniejszą bronią od czołgów i artylerii. Dlatego na początku konfliktu wiele „optymistycznych ocen sytuacji” płynęło z Kijowa. Realistyczna ocena możliwości i środków przeciwnika nie oddziaływałaby mobilizująco na armię ukraińską i społeczeństwo.

Z myślą o tym, że przeciwnik jest głupi, słaby i ma mało broni, znacznie łatwiej stawiać mu czoło. Dlatego żołnierze ukraińscy zawsze z dużym dystansem podchodzą do głośnych wypowiedzi i prognoz polityków, bo widzą rzeczywistość na miejscu. Większość komentatorów, a już tym bardziej „ekspertów od wszystkiego” nie ma wglądu do sytuacji „w terenie”, swoje wnioski opiera wyłącznie na doniesieniach medialnych, informacjach w rozmaitych kanałach Telegram (które często służą wyłącznie do celów dezinformacyjnych).

Z myślą o tym, że przeciwnik jest głupi, słaby i ma mało broni, znacznie łatwiej stawiać mu czoło

Co więcej, z podobnych źródeł korzystają też znane ośrodki analityczne, opisujące trwającą od ponad dwóch lat wojnę. Nie sądzę, by czerpały wnioski z doniesień wywiadowczych (chyba, że chodzi o tzw. przeciek kontrolowany). Stąd często analizy te ograniczają się do banalnych i nic nie wnoszących konstatacji typu „Rosja wystrzeliła pięć rakiet, a to oznacza, że rosyjska armia ma o pięć rakiet mniej”. A ile rakiet pozostało armii Putina? Tego już nie wiemy.

Rakiety miały już dawno się skończyć

W listopadzie 2022 roku ówczesny minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow (zwolniony później przez prezydenta Zełenskiego) twierdził, że wie, ile Rosja ma rakiet. Nawe pokazywał odpowiednią infografikę i przekonywał, że Rosja wyczerpała już trzy czwarte swoich zapasów precyzyjnych rakiet. Kilka tygodni później szef ukraińskiego wywiadu wojskowego przekonywał, że najnowszych rakiet pozostało już Rosji jedynie „na kilka zmasowanych ataków”. Z kolei latem ubiegłego roku pojawiały publikacje w zachodnich mediach, powołujących się na „własne źródła” i przekonujących, że Rosji kończą się precyzyjne rakiety.

Od tamtej pory Rosja przeprowadziła niezliczoną ilość ataków z użyciem m.in. swoich rakiet hipersonicznych

Od tamtej pory Rosja przeprowadziła niezliczoną ilość ataków z użyciem m.in. swoich rakiet hipersonicznych. Spójrzmy na ostatnie wiadomości. 24 marca Zełenski informował, że Rosja w ciągu tygodnia wystrzeliła około 190 różnego rodzaju rakiet i 140 dronów bojowych. W piątek Rosja po raz kolejny zaatakowała system energetyczny Ukrainy, wystrzeliwując niemal 100 rakiet i dronów. Rosji nie tylko nie kończą się rakiety, ale tworzone są nowe i modyfikowane stare. A w zestrzelonych nad Ukrainą znajdują się zachodnie (w tym również amerykańskie) elementy elektroniki. To dobrze obrazuje „skuteczność” wprowadzonych wobec Rosji sankcji.

Od października 2023 roku armia Putina przesunęła się w głąb Ukrainy o kolejne 505 kilometry kwadratowe. Malo? Warszawa ma 517 km.kw.

Rosja ma pieniądze na wojnę. Gospodarka się nie załamała

Niezależni rosyjscy ekonomiści przyznają, że nie sprawdziły się sceptyczne prognozy z początku wojny, gdy wróżono, że rosyjską gospodarkę „czeka katastrofa”.

Najedź myszką (stuknij w ekran) na wykres, by wyświetlić interesującą Cię wartość liczbową.

rp.pl/Weronika Porębska

– W ubiegłym roku aż 20 proc. PKB Rosji stanowiły dochody rosyjskich przedsiębiorców. Biznes w Rosji miał lepsze wyniki, niż w zachodnich państwach demokratycznych. Dlatego w Rosji dzisiaj jest bardzo dużo pieniędzy, które można wykorzystywać – mówił ostatnio przebywający w USA znany rosyjski ekonomista Władysław Inoziemcew. – Rosjanie mają na swoich rachunkach 44 biliony rubli (równowartość 1,9 bilionów złotych). Deficyt budżetu federalnego w ubiegłym roku wyniósł 3,24 biliona rubli (ok. 140 mld złotych – red). Można przez ponad 12 lat finansować budżet tylko kosztem pożyczania pieniędzy od obywateli – dodaje.

Czytaj więcej

Po tym jak rakieta naruszyła przestrzeń Polski, na Rumunię spadł rosyjski dron?

Do tego dochodzą zyski z eksportu surowców energetycznych, które Rosja sprzedaje do m.in. Chin i Indii. To wszystko przekłada się na wzrost budżetu wojskowego. W tym roku Putin zamierza wydać na armię równowartość ponad 116 mld dolarów. To najwięcej od czasów zimnej wojny. Dla porównania w 2014 roku (wówczas Rosja okupowała Krym) budżet wojskowy kraju wynosił 85,7 mld dolarów, a w 2006 (przed uderzenie na Gruzję) zaledwie 34,5 mld. Tegoroczny wzrost budżetu wojskowego ma też niejawną cześć dotyczącą „bezpieczeństwa narodowego i obrony”.

Nie powinniśmy mieć złudzeń co do zdolności przemysłu obronnego Rosji, liczby posiadanych przez nią rakiet, zdolności bojowych rosyjskiej armii i stanu rosyjskiej gospodarki. A już na pewno nie można zlekceważyć płynącego ze strony Rosji zagrożenia i dać się zaskoczyć.

Gdyby wszystkie scenariusze przepowiadane przez licznych ekspertów i ośrodki analityczne miały się ziścić, dzisiaj już nie pisalibyśmy o wojnie. Magazyny rakiet Putina powinny świecić pustkami. Rosja byłaby bankrutem albo krajem borykającym się z hiperinflacją. Mieszkańcy Moskwy ustawialiby się w długie kolejki po proszek do prania czy papier toaletowy. Rozzłoszczone tłumy głodnych robotników i krewni zmobilizowanych na placu Czerwonym powinny już wyważać jedną z bram Kremla. Nic takiego się nie zapowiada.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Izraelscy jastrzębie przegrywają z amerykańskimi demokratami
Opinie polityczno - społeczne
Radosław Sikorski: Reakcje na moje exposé potwierdzają to, co mówiłem o PiS
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Dlaczego premier Donald Tusk nie lubi Brytyjczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Czy branża hodowlana jest równie groźna dla klimatu jak przemysł i transport?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Sondaże wyborcze. PiS utrzymuje przewagę, Tusk mobilizuje wyborców