Roch Zygmunt: Bronię Krzysztofa Stanowskiego

Kanał Zero Krzysztofa Stanowskiego udowadnia, że nowe pokolenie odbiorców mediów ma w poważaniu łatki: symetrysta, pisowiec czy lewak – pisze publicysta.

Publikacja: 19.03.2024 03:00

Krzysztof Stanowski

Krzysztof Stanowski

Foto: PAP, Tytus Żmijewski

W tzw. mediach tradycyjnych trwa wiwisekcja działalności Krzysztofa Stanowskiego. Choć można mieć wiele zarzutów do założyciela Kanału Zero, poziom niektórych argumentów formułowanych przeciw niemu przeraża.

Dla jasności – daleki jestem od idealizowania Stanowskiego. To showman, który wie, jak wywołać kontrowersje, a status społeczny pozwala mu robić to bez większych konsekwencji. W tym sensie – mimo ataków – trudno uznać go za szczególną ofiarę hejtu; stawiam nawet tezę, że i on sam się za nią nie uważa. Jego sympatie polityczne – mimo deklarowanej absencji wyborczej – również są raczej znane; nawet niezbyt uważny obserwator z pewnością dostrzeże, że bliżej mu do prawicy niż lewicy.

Krzysztof Stanowski jest pisowcem? To co u niego robią Jan Śpiewak albo Marcin Matczak?

Przypinanie Stanowskiemu łatki pisowca albo konfederaty obrazuje jednak pewną bolączkę, która trapi tradycyjne media – plemienność. Nawet odrobinę nie można się wyróżniać we własnym środowisku, bo z miejsca taka osoba staje się odszczepieńcem – „pisowcem”, „lewakiem”, w najlepszym razie „symetrystą”. 

Stanowski pokazuje, że nowe pokolenie odbiorców mediów ma te po omacku przyklejane łatki w poważaniu – ich interesują tematy i opinie, a nie środowiskowe konwenanse i polityczne zacietrzewienie. Nie ma przypadku w tym, że to właśnie w Kanale Zero do jednego stołu potrafią usiąść Jan Śpiewak ze Sławomirem Mentzenem czy Łukasz Warzecha z Dominiką Sitnicką. Czy naprawdę mamy wiele takich ośrodków, w których pluralizm byłby – jak u Stanowskiego – niekoncesjonowany?

Stwierdzenie, że założyciel Kanału Zero ma coś wspólnego z jakąkolwiek polityczną siłą, jest absurdem, nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością. Wystarczy poświęcić pięć minut i zastanowić się nad doborem jego współpracowników. Czy ktokolwiek uważa, że prawicową agendę suflować będzie Marcin Meller? Albo prof. Marcin Matczak?

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Kto zostanie nowym Szymonem Hołownią? Wyścig się rozpoczyna

Stanowski i trzy godziny o CPK. Dlaczego takiej debaty nie zorganizowała telewizja publiczna?

Jest jednak jeszcze drugi czynnik, który decyduje o popularności i sukcesie Stanowskiego. Wydaje się on mianowicie autentyczny i nienadęty, mimo że zapewne mniemanie o sobie ma wysokie. Potrafi jednak je ukryć, przybierając szaty zwykłego człowieka, który we właściwy mu sposób zadaje pytania, rozumuje i wnioskuje. Nawet jeśli jest to jedynie poza, to wiarygodna i potrzebna. Nie chciałbym rzecz jasna, by wszystkie media w ten sposób wyglądały, bo również co do formy powinien panować pluralizm, ale samo pojawienie się czegoś nowego, w rodzaju „dziennikarstwa populistycznego”, postrzegam jako pewną wartość.

Często zarzuca się portalowi Weszło, którego Stanowski również jest założycielem, że używa się tam wulgaryzmów. Prawdą jest jednak to, że pod płaszczykiem nie zawsze najpiękniejszego języka (choć przykłady podane np. w niedawnym artykule „Gazety Wyborczej” o Stanowskim są przekłamane, bo wyrwane z kontekstu) pojawił się bodaj największy i najchętniej czytany portal o polskiej ekstraklasie, który – pomimo bezustannych z niej żartów – potrafił opisywać ją drobiazgowo i z uwagą. Forma zaś pomogła w tym, by kontakt z czytelnikiem był lepszy, bo, umówmy się, przecież nawet zapaleni kibice polskiej ligi nierzadko dworują sobie z jej poziomu. Usilne zaś udawanie, że dziennikarzowi „nie wypada” użyć dosadniejszego języka, powoduje szybką utratę autentyczności.

Czytaj więcej

Kanał Zero nie musi znaczyć zero

Podobnie jest z Kanałem Zero – format, w ramach którego Krzysztof Stanowski i Robert Mazurek komentują bieżące wydarzenia, zahacza miejscami o żenadę, ale nie słyszałem jeszcze o medium, które potrafiłoby zrobić niemal trzygodzinną, pluralistyczną debatę o Centralnym Porcie Komunikacyjnym, która zostanie w internecie wyświetlona 1,5 mln razy. Dlaczego nie zrobiła tego predestynowana do podobnego rodzaju zadań telewizja publiczna albo któraś ze stacji komercyjnych?

Zapomniałbym. Przecież polskiego widza to nie interesuje, a każda treść musi być podana maksymalnie szybko i pod żadnym pozorem nie może wyciągać ze strefy komfortu. Stanowski te obowiązujące „prawdy” zignorował i oto, co osiągnął.

W tzw. mediach tradycyjnych trwa wiwisekcja działalności Krzysztofa Stanowskiego. Choć można mieć wiele zarzutów do założyciela Kanału Zero, poziom niektórych argumentów formułowanych przeciw niemu przeraża.

Dla jasności – daleki jestem od idealizowania Stanowskiego. To showman, który wie, jak wywołać kontrowersje, a status społeczny pozwala mu robić to bez większych konsekwencji. W tym sensie – mimo ataków – trudno uznać go za szczególną ofiarę hejtu; stawiam nawet tezę, że i on sam się za nią nie uważa. Jego sympatie polityczne – mimo deklarowanej absencji wyborczej – również są raczej znane; nawet niezbyt uważny obserwator z pewnością dostrzeże, że bliżej mu do prawicy niż lewicy.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem