Sławomir Murawski: Religia w szkole - kto chce się z nią uporać

Wszelka dyskusja na temat roli i obecności religii w szkole powinna być przede wszystkim poprzedzona refleksją o tym, czego właściwie można się na tych lekcjach nauczyć. Istnieją bowiem powody, aby jej uczyć i czerpać z tego korzyści.

Publikacja: 03.03.2024 11:12

Sławomir Murawski: Religia w szkole - kto chce się z nią uporać

Foto: Adobe stock

Od czasu kiedy obecnie rządzący byli jeszcze opozycją, pomysłów na to, jak uporać się z lekcjami religii w polskiej szkole, było kilka. Sugerowano, na przykład, przeniesienie tych zajęć ze szkół do przykościelnych salek (zastanawia, dlaczego forsowana od tak długiego czasu edukacja seksualna nie doczekała się takiej propozycji, tj. by zajęcia te mogły odbywać się w salkach przyległych do stosownych przybytków), zmniejszenie liczby jej godzin, niezamieszczanie oceny z religii na świadectwie czy niewliczanie jej do średniej ocen. Ostatecznie, na konferencji która odbyła się piątego lutego 2024r., minister Barbara Nowacka zapowiedziała, że na ten moment ministerstwo pracuje jedynie nad ostatnimi z tych rozwiązań.

Niełatwo zrezygnować z religii w szkole

Można zgadywać, co wytraciło pęd galopujących, antyreligijnych idei. Czy były to problemy natury formalnej (religii, ze względu na Konkordat, ze szkół nie da się tak łatwo wyprowadzić jak lekcji HiT-u czy prac domowych), a może raczej niezgoda między koalicjantami. Efekt tego taki, że przystano na rozwiązanie najmniej kontrowersyjne, wobec którego nikt Rejtanem kładł się nie będzie, ale które też w żadnym wypadku nie może zadowolić wyborców oczekujących ziszczenia się idei szkoły świeckiej - tutaj warto się zatrzymać i zastanowić, dlaczego właściwie o taką wizję szkoły zabiegać.

Z czym idea szkoły świeckiej miałaby się wiązać? Przecież treści religijne w edukacji nie są ograniczone jedynie do lekcji religii i trudno się temu dziwić. Specyfika polskiej historii i kultury polega na tym, że jest ona dość mocno z religią powiązana i choć może się nam to nie podobać, nie wydaje się przecież zupełnie pozbawione sensu to, by uczyć dzieci (nawet te posiadające niewierzących rodziców) tego, co przez ponad tysiąc lat nas kształtowało. Czy  powinniśmy, na przykład, ocenzurować lektury szkolne (choćby czytane fragmenty Pisma Świętego albo „Potop”)? Lekcje wiedzy o społeczeństwie (podstawa programowa pkt. I, 4; III, 2)? Może właśnie o to chodzi w zapowiadanym przez ministerstwo, odchudzaniu (które przecież równie dobrze możemy nazywać ogołoceniem bądź ograniczeniem) podstawy programowej i liczby lektur? Jaką jednak wartość ma krytyka religii, jej porównywanie do innych wierzeń czy nawet omawianie jej wpływu na społeczeństwo bez jej zrozumienia? Wydaje się, że postulat tak silnie akcentowany jeszcze cztery miesiące temu przez Lewicę domaga się dużo szerszej wizji szkoły. A takiej nikt nam nie dostarczył.

Dlaczego uczniowie chodzą na religie w szkole

Problem zrozumienia, a właściwie jego braku, dla obecności religii w szkołach widać nawet u dzieci i młodzieży uczęszczających na te lekcje. Uczniowie pytani o to, dlaczego uczestniczą w lekcjach religii, najczęściej wskazują na jeden z dwóch powodów. Albo nakazali im to rodzice, albo potrzebują bierzmowania by potem móc wziąć ślub kościelny. Oba te powody nie mogą satysfakcjonować nawet kogoś, kto jest zwolennikiem nauczania tego przedmiotu. Prędzej czy później dzieci te zaczną, co typowe dla okresu dojrzewania, buntować się wobec tego, co zastane, a ich rodzice szybko przekonają się, że im bardziej na religię naciskali, tym bardziej swoje dzieci od niej odsunęli. Drugi powód wynika zwyczajnie z niewiedzy, bierzmowanie bowiem do ślubu kościelnego jest niepotrzebne, jest jedynie zalecane. Dlaczego nikt dzieci z tego błędnego przekonania nie wyprowadza?

Czytaj więcej

Tomasz Krzyżak: Nie ma sensu wypędzać religii ze szkół

Nie oznacza to jednak, że nie można wskazać dobrych powodów ku temu, by religii się uczyć i niekoniecznie muszą się one wiązać z wiarą lub jej brakiem. Katecheza Kościoła Katolickiego, czyli podstawa programowa dla lekcji religii jest stosunkowo szczegółowym dokumentem obejmującym zarówno nauczanie religii w szkołach podstawowych, jak i średnich. Uczniowie, zgodnie z wytycznymi, mają okazję między innymi dowiedzieć się, jak działa katolicka moralność (Podstawa Programowa Katechezy Kościoła Katolickiego w Polsce, punkt „Formacja moralna”, Wydawnictwo WAM 2010, s. 75), przedyskutować argumenty za istnieniem Boga (Tamże, s. 73) czy też pogłębić wiedzę na temat historii religii (Tamże, s. 77). Przyjrzyjmy się tym zagadnieniom nieco bliżej.

Religia w szkole, czyli zrozumieć katolików

Lepsze zrozumienie katolickich wartości i moralności, nawet gdybyśmy sami nie mieli ich podzielać, nie może być złym pomysłem. Katolików wciąż jest wielu, a więc wiedza ta z pewnością przyczyniłaby się do poprawy jakości dialogu w Polsce. Iluż jałowych dyskusji moglibyśmy sobie wówczas oszczędzić! Weźmy choćby spór o aborcję, której zwolennicy często argumentują na gruncie etyk konsekwencjalistycznych ( uznających, że wartość czynu uzależniona jest od jego skutków, konsekwencji). Tymczasem etyka katolicka jest przykładem deontologii (w niej wartość czynu zależy od tego, czy jest on zgodny z określonymi zasadami moralnymi). Rzucane z obu stron argumenty nie mają więc szans na powodzenie, jako że spór jest w istocie dużo bardziej fundamentalny, nie dotyczy tyle aborcji, co przedmiotu naszych moralnych ocen (czy liczą się konsekwencje, czy określone zasady). Ostatecznie, przecież warto znać i rozumieć to, co kształtuje postawy i wartości naszych współobywateli nawet wówczas, gdy my sami tych postaw i wartości nie powielamy. Jeszcze nie tak dawno, w dobie największej mody na tzw. multikulturalizm głoszenie potrzeby lepszego zrozumienia otaczających nas kultur (nawet zupełnie nam obcych) cieszyłoby się aplauzem.

Warto jednak zwrócić uwagę, że obecnie nikt nawet nie stara się dyskutować, a co staram się tutaj zaproponować, treści nauczania, podstawy programowej dla lekcji religii. Zastanawia mnie, czy zwolennicy całkowitego usunięcia tych lekcji ze szkół w ogóle zadali sobie trud zapoznania się z nią

Religia w szkole pomaga rozwijać krytyczne myślenie

Inny z punktów nauczania religii, dotyczy pytania o istnienie Boga. Oczywiście, możemy do tej kwestii podejść na gruncie zwykłego widzimisię, ale możemy też, w duchu tradycyjnego, europejskiego racjonalizmu zważyć argumenty za i przeciw. W obawie przed zbyt jednostronnym przedstawieniem problemu należy przypomnieć, że chrześcijaństwo, w przeciwieństwie do innych religii, było zawsze mocno zaangażowane w tę dyskusję (zawdzięczamy temu rozwój logiki, teorii argumentacji i racjonalności) i nie uciekało od trudności. Można wręcz powiedzieć, że ostatecznie zbudowano je w oparciu o myśl krytyczną (św. Augustyn przez niemalże dziewięć lat był heretykiem, a św. Tomasz z Akwinu o herezję nieustannie się ocierał - obaj są dziś uznawani za świętych). Dyskutowanie takich argumentów, jak ten z „istnienia zła” (przeciwko istnieniu Boga) i „dowodu ontologicznego” św. Anzelma (argument za istnieniem Boga) bez wątpienie może się więc przyczynić do rozwoju umiejętności krytycznego myślenia, o którą tak dziś zabiegamy.

Bez religii w szkole nie zrozumiemy historii Europy i Polski

Wreszcie, ograniczenia programowe lekcji historii czy języka polskiego nie pozwalają na bardziej krytyczne podejście do historii chrześcijaństwa, tak przecież ważnej dla zrozumienia historii Europy, a w szczególności Polski. Fakt, że jest to historia trudna, usiana kontrowersjami, ale niewątpliwie ważna. Przytoczyć w tym kontekście można choćby tak najeżone owymi kontrowersjami zagadnienia, jak krucjaty bądź Święta Inkwizycja (ilu ludzi dziś odróżnia świecką, hiszpańską inkwizycję od tej kościelnej?) - uczeń, zgodnie z wymogami programowymi musi umieć prezentować te, jak i inne wydarzenia, które Jan Paweł II określił mianem „grzechów Kościoła”. Czy naprawdę, wobec tego lepsza jest ignorancja? To oczywiście tylko kilka, wybranych punktów programu. Co do wielu innych można mieć zastrzeżenia lub wątpliwości. Warto jednak zwrócić uwagę, że obecnie nikt nawet nie stara się dyskutować, a co staram się tutaj zaproponować, treści nauczania, podstawy programowej dla lekcji religii. Zastanawia mnie, czy zwolennicy całkowitego usunięcia tych lekcji ze szkół w ogóle zadali sobie trud zapoznania się z nią.

Religia w szkole — więcej dyskusji, to więcej korzyści

Wszelka dyskusja na temat roli i obecności religii w szkole powinna być przede wszystkim poprzedzona refleksją dotyczącą tego, czego właściwie można się na tych lekcjach nauczyć i co ewentualnie można by w nich zmienić. Istnieją bowiem powody, dla których nawet ktoś będący nieufny wobec religii, mógłby chcieć się jej uczyć i czerpać z tego korzyści. O ile zapowiadane przez ministerstwo Barbary Nowackiej zmiany nie rozwiązują problemu finansowania tych lekcji (poprzez podatki i tak płacimy za wiele pomysłów takiego czy innego rządu, które nam się nie podobają - nie ma więc koniecznego związku między naszymi upodobaniami i podatkami), o tyle przynajmniej owe korzyści nie będą mogły dłużej wynikać wyłącznie z zawyżonej, często gwarantowaną oceną celującą z religii, średniej.

Autor

Sławomir Murawski

Autor jest nauczycielem filozofii i etyki

Od czasu kiedy obecnie rządzący byli jeszcze opozycją, pomysłów na to, jak uporać się z lekcjami religii w polskiej szkole, było kilka. Sugerowano, na przykład, przeniesienie tych zajęć ze szkół do przykościelnych salek (zastanawia, dlaczego forsowana od tak długiego czasu edukacja seksualna nie doczekała się takiej propozycji, tj. by zajęcia te mogły odbywać się w salkach przyległych do stosownych przybytków), zmniejszenie liczby jej godzin, niezamieszczanie oceny z religii na świadectwie czy niewliczanie jej do średniej ocen. Ostatecznie, na konferencji która odbyła się piątego lutego 2024r., minister Barbara Nowacka zapowiedziała, że na ten moment ministerstwo pracuje jedynie nad ostatnimi z tych rozwiązań.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Magdalena Louis: W otchłań afery wizowej nie powinno się wrzucać całego szkolnictwa wyższego
Opinie polityczno - społeczne
Mirosław Żukowski: Nie spodziewajmy się, że igrzyska olimpijskie cokolwiek zmienią
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Niemiecka bezczelność nie zna granic
Opinie polityczno - społeczne
Michał Urbańczyk: Kamala Harris wie, jak postępować z takim typem człowieka jak Trump
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Opinie polityczno - społeczne
Michał Wojciechowski: Drogi do sprawnego państwa