Już w trakcie wieczoru wyborczego 15 października - blisko miesiąc temu - było jasne, że zaczyna się nowa polityka. I nie ma powrotu ani do czasu, gdy rządziło PiS z mniejszymi partiami koalicyjnymi, ani do schematu koalicji z lata 2007-2015 roku, gdy dominującą siłą w koalicji PO-PSL była oczywiście Platforma. Zaprezentowana w piątek umowa koalicyjna tylko to potwierdza. Nie tylko jest jawna - co jak zauważył już Szymon Hołownia, stanowi nową jakość w polskiej polityce. Zawiera wyraźne nakreślenie kierunków, ale na tak dużym poziomie ogólności, że kluczowe staje się pytanie "jak" koalicja będzie chciała realizować te kierunki.
Tylko unieważnienie wyroku TK
Najważniejszym być może newsem z samej umowy jest zapowiedź unieważnienia wyroku TK dotyczącego aborcji z 2020 roku. Umowa jednak nie precyzuje w jaki sposób ma to nastąpić. Unieważnienie wyroku w praktyce przywróci "tylko" kompromis aborcyjny obowiązujący od lat 90-tych. Ale przecież zarówno PO, jak i Lewica szły w swoich zapowiedziach dużo dalej. W umowie nie ma za to śladu po proponowanym przez Trzecią Drogę referendum. Jednak już w trakcie samego podpisywania, politycy koalicji - jak Robert Biedroń czy Władysław Kosiniak-Kamysz - zapowiedzieli, że to, czego nie ma w samej umowie partie polityczne będą zgłaszać samodzielnie. Biedroń wprost zapowiedział ustawę liberalizującą przepisy aborcyjne.
Czytaj więcej
Zapis o unieważnieniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku w sprawie aborcji znalazł się w zapisach umowy koalicyjnej podpisanej w piątek przez liderów Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy.
Jednak w umowie koalicyjnej zapisano, że partyjna dyscyplina będzie obowiązywać tylko w przypadku ustaw rządowych oraz tych ustaw poselskich, które uzgodniły kluby w Sejmie. Oznacza to w praktyce, że najbliższe lata będą czasem nie tylko nieustannej kampanii wyborczej - aż do 2025 roku - ale też nieustannej gry w Sejmie. Bo koalicjanci będą szukać poparcia dla swoich ustaw - ważnych dla ich elektoratów. Ta gra ruszy już w pierwszych tygodniach pracy nowego parlamentu, gdy będzie trwał jeszcze "miesiąc miodowy" nowej koalicji.
Przede wszystkim rozliczanie władzy
I to będzie dotyczyło wszystkich w zasadzie sfer, które zapowiedziane są w umowie. Zmiany i odpolitycznienie spółek skarbu państwa? Odbudowa służby cywilnej? Zmiany w mediach publicznych? Przywrócenie praworządności? Przyspieszenie transformacji energetycznej? To wszystko zapisy z umowy koalicyjnej, które będą musiały zmienić się w ustawy. A ich kształt będzie też musiał być kompromisowy, jeśli mają przejść przez Sejm. Najwięcej konkretnych zapisów - jest to osobny podrozdział umowy - - dotyczy zresztą rozliczenia poprzedniej władzy, co też wiele mówi o nowej kadencji.