Tym razem zaczęło się od finalistki z Izraela Noi Kirel, która ciesząc się, że dostała najwyższą notę od polskich jurorów, stwierdziła: „Otrzymanie 12 punktów od Polski po tym, jak prawie cała rodzina Kirelów została tam zamordowana podczas Holokaustu, jest wielkim osiągnięciem”.
Wystarczy sięgnąć do wywiadów Kirel, by odkryć, że jej matka pochodzi z rodziny Żydów marokańskich, zaś ojciec – austriackich, których większość zginęła w obozie Auschwitz. Między Anschlussem a początkiem II wojny światowej w wyniku prześladowań z Austrii uciekło dwie trzecie spośród liczącej prawie 200 tys. osób diaspory. Ci, którzy pozostali, byli zamykani do gett, deportowani do obozów zagłady na terytorium okupowanej przez Niemcy Polski, ginęli też w egzekucjach na miejscu. Szacuje się, że w Zagładzie zginęło 65 tys. austriackich Żydów.
Z czym kojarzy się Polska
Może się wydawać zaskakujące, że młodziutka 22-letnia piosenkarka z Izraela kojarzy śmierć swoich przodków z krajem, w którym oni zginęli, a nie z miejscem, gdzie wcześniej żyli i skąd ich wygnano, ani z krajem sprawców Zagłady, czyli Niemcami. Ale właśnie na tym zasadniczo polega problem z postrzeganiem Polski. Choć wszyscy zapewniają, że pamiętają, że Holokaust zorganizowali Niemcy, w Izraelu spotyka się frazę: „Naziści i ich lokalni współpracownicy”, jakby odpowiedzialność za zbrodnię dzielono między mniejsze narody a „naziści” (a nie Niemców).
Cztery lata temu cytowałem wypowiedź przewodnika, którego spotkałem w jednym z muzeów poświęconych historii Izraela w Tel Awiwie (nie było to w Jad Waszem w Jerozolimie): „Często pytam młodzież odwiedzającą nasze muzeum, z jakim słowem kojarzy jej się Holokaust: Berlin czy Polin. Dziś najczęściej słyszę Polin” (czyli hebrajskie słowo oznaczające Polskę). Polska jawi się wielu współczesnym mieszkańcom Izraela jako miejsce, gdzie zginęło najwięcej Żydów podczas II wojny.
Czytaj więcej
Dopiero dziewiętnasta była reprezentantka TVP Blanka w sobotnim finale konkursu Eurowizji w Liver...