"Dziękujemy za Pani zaangażowanie" – napisał w liście skierowanym do kanclerz Angeli Merkel pewien doktor teologii z niemieckiego Pforzheim. List trafił do internetu w formie petycji na początku roku. W półtora miesiąca podpisało ją niespełna 100 tysięcy osób.
„Wobec wymierzonej przeciwko Pani kampanii oszczerstw, która trwa od tygodni i przede wszystkim w mediach społecznościowych przybiera niespotykaną skalę, chciałem zaświadczyć, że w naszym kraju są także ludzie patrzący z wielkim szacunkiem na politykę Pani w sprawie uchodźców i popierają Pani drogę" – pisze autor petycji. Dalej czytamy: „Nawet jeśli, jak się wydaje, coraz głośniej słychać wezwania do wyznaczenia górnego limitu uchodźców, wprowadzenia kontroli granicznych, budowania murów i tym podobnych, to mam wrażenie, że w przeciwieństwie do wielu innych [polityków] słusznie przypuszcza Pani, iż tego rodzaju działania będą miały nie tylko opłakane skutki dla uciekających osób, ale także dla Europy oraz dla nas samych i naszego kraju".
To prawda, w Niemczech trwa burzliwa dyskusja dotycząca polityki Angeli Merkel. Zastanawia mnie jednak, dlaczego czytelnikom w Polsce serwowane są głównie skrajnie krytyczne opinie na temat pani kanclerz. Świetnym przykładem jest cytowany także przez „Rzeczpospolitą" komentarz Christiane Hoffmann w „Spieglu". Możemy w nim przeczytać o fiasku „humanitarnej polityki migracyjnej". „Nawet najpotężniejszej kobiecie kontynentu nie udało się zostać świętą" – kpi autorka tekstu. Polskie media przedrukowały Hoffmann z takim nabożeństwem, jakby kierująca działem opinii „Spiegla" komentatorka miała patent na odzwierciedlenie niemieckiej duszy.
A może w Polsce istnieje zapotrzebowanie na portretowanie Angeli Merkel w taki sposób? Kanclerz miałaby być albo ucieleśnieniem podstępnej polityki dążącej do hegemonii narodu niemieckiego w Europie, albo przegraną, której rząd lada chwila upadnie.
Czas na mentalny detoks
Przypomnę banalny fakt: w Niemczech panuje wolność słowa. Obok petycji popierającej Merkel jest inna, wzywająca do jej odwołania.