Bo o starszych wiemy wszystko, a może nawet zbyt wiele. O tym, jak są podzieleni, jakie miotają nimi plemienne nienawiści, jak są przywiązani do swoich liderów i pod jakimi warunkami mogliby ich ewentualnie porzucić.
Niespodzianki sprawiają młodzi, trochę oszołomieni swą świeżo pozyskaną dojrzałością. W 2007 roku pokrzykiwali do siebie przez startujące dopiero media społecznościowe: „schowaj babci dowód!” i doprowadzili do zwycięstwa Tuska. W osiem lat później byli w większości prawicowi i zbrzydzeni nijakością „ciepłej wody w kranie”. Teraz znów okazują się enigmą.
Renomowana Fundacja Adenauera, która właśnie opublikowała badania nad tym pokoleniem Polaków, twierdzi, że są oni wciąż prawicowi i tradycyjni obyczajowo. Oburza to krajowych speców przytaczających wyniki, które mówią przeciwnie. Komfortowo czują się w tym tylko czołowi politycy obu obozów, powiadając, że „korzystniejsze są nasze poufne badania”, co pozwala stosować najstarszą metodę polegającą na wystawieniu zwilżonego palca na wiatr (nawet jeśli to wiatr historii) i bezpieczne dotrwać do wyborów.
Nie kwapią się tylko do zabrania głosu sami młodzi, jedyny wyjątek to opublikowany w „Rzeczpospolitej” z 19 kwietnia tekst licealisty Rocha Zygmunta. Jedno tylko w nim niepokoi; pisze autor, że cechą naszego obozu jest „histeryczna obrona dorobku III RP” albo upieranie się przy „obronie demokracji”. Uwolnienie od tego dziaderskiego gadania i zajęcie się „poważnymi tematami”, jak zmiany klimatu czy wykluczenie transportowe, umożliwiłoby nam wreszcie normalną rozmowę ze stroną przeciwną.
Czytaj więcej
Od dekad mamy w Polsce dwa zwalczające się obozy, za którymi stoją dostrzegalne tożsamości.