Roch Zygmunt: Nowa (nie)polityczna jakość

Od dekad mamy w Polsce dwa zwalczające się obozy, za którymi stoją dostrzegalne tożsamości.

Publikacja: 19.04.2023 03:00

Zbigniew Ziobro w Solidarnej Polsce otacza się młodymi politykami, którzy przejmują błędy starych

Zbigniew Ziobro w Solidarnej Polsce otacza się młodymi politykami, którzy przejmują błędy starych

Foto: PAP/Zbigniew Meissner

W was, młodych, nadzieja! – któż z licealistów czy studentów nie słyszał tego stwierdzenia podczas kurtuazyjnej rozmowy z kimś od siebie starszym? Powszechnie uważa się, że zmęczone jałowymi sporami polskie życie polityczne odżyje dzięki mitycznemu „nowemu pokoleniu”, które nie tylko naprawi błędy poprzedników, ale również jakościowo zmieni polityków, od dawna szorujących po dnie w rankingach zaufania.

Szpetne lustro

Kim są młodzi politycy? Trudno ich sklasyfikować, bo w tej branży okres młodości wyznacza się co najmniej dziwnie. Bo tak jak zwykle obejmuje on osoby do 30. roku życia, tak politycy są nazywani „młodymi” zdecydowanie dłużej. Gdy w 2020 roku władzę w Platformie Obywatelskiej przejmował Borys Budka, postrzegany był jako przedstawiciel „frakcji młodych”. Gdyby jednak spojrzeć nie tylko na jego metrykę, ale i pozostałych członków tej grupy, to trudno uznać, że są to młodzi w sensie ścisłym.

Czytaj więcej

Michał Kolanko: Kampanijny zegar tyka

Są też tacy, którzy robią niemałe kariery, a lepiej wpisują się w bliższą rzeczywistości definicję młodego polityka. Mam tu na myśli Michała Wosia, Jacka Ozdobę czy – aż żal przywoływać tę postać – Dariusza Mateckiego. Wszyscy ci ludzie związani ze Zbigniewem Ziobrą są jednak dość szpetnym lustrem, w którym bardzo jasno widać, czym kończy się obecny model wchodzenia młodych do polityki. Nie tylko po prawicowej stronie.

Jedyna skuteczna droga na poważną arenę zmagań prowadzi przez partyjne młodzieżówki. Tylko one pozwalają znaleźć się w centrum sprawczości – Sejmie. Funkcjonowanie w takiej organizacji wiąże się jednak nie tylko z odebraniem przestrzeni do niezależnego myślenia, ale również, co najważniejsze, z przejmowaniem wzorców od starszych polityków, często przełożonych. Każdy, kto przez dłuższy czas funkcjonuje w określonym środowisku, dostosowuje się do reguł jego działania. A jakie one są, każdy widzi. Spójrzmy choćby na popularnego ostatnio na Twitterze Oskara Szafarowicza, dwudziestoparoletniego studenta UW i działacza Forum Młodych PiS, którego działalność ani na milimetr nie odstaje od przekazu dnia z pasków państwowej telewizji. Dzięki temu właśnie Szafarowicz stał się w pisowskich kręgach lubiany i hojnie nagradzany. A awans w tej branży polega właśnie na udowadnianiu, jak bardzo można poświęcić się własnej formacji.

Innymi słowy, sprawdzają się tu dwa powiedzenia o rybach – „ryba psuje się od głowy” oraz „dzieci i ryby głosu nie mają”. Bez realnej zmiany w „dorosłych” strukturach partyjnych i myśleniu o roli młodych nie ma szans na poprawę jakości kolejnych pokoleń polityków, bo ci jedynie agregują dotychczasowe status quo. I choć brzmi to jak banał, to zapewnia zimny prysznic dla tych, którzy marzą o „nowej jakości”.

Co jednak, jeśli jest to tylko część prawdy? Dochodzimy bowiem do kluczowej rozbieżności między ludźmi mojego pokolenia a generacją moich rodziców, o starszych, lepiej pamiętających czasy PRL-u nie wspominając.

Zrzucony ciężar

Od dwóch dekad mamy w Polsce dwa coraz zajadlej zwalczające się obozy, za którymi stoją rzadko wypowiadane wprost, acz dostrzegalne tożsamości. Prawica – co widać po materiałach w jej mediach – ma poczucie nieustannie oblężonej i atakowanej twierdzy. Według jej narracji Polską od czasów Okrągłego Stołu rządzi tajemniczy układ, który – tak jak w czasie rządów Jana Olszewskiego – nie dopuszcza jakichkolwiek zmian w państwie.

To spiskowe myślenie przebija się do dziś z wielu wypowiedzi i działań polityków PiS-u. Ale liberałowie też mają swoje fiksum-dyrdum. Częściej artykułuje je co prawda intelektualno-publicystyczne zaplecze, nie politycy, lecz i oni w znacznej mierze je podzielają. Trzonem ich tożsamości jest – z jednej strony – przeświadczenie o brunatno zabarwionej endeckości polskiego społeczeństwa, którą w swym cynizmie obudził Jarosław Kaczyński, z drugiej – histeryczna obrona dorobku III RP, który w znakomitej większości jest właśnie ich udziałem. Co paradoksalne, narastająca frustracja, z którą ta formacja musi sobie od ośmiu lat radzić, powoduje zwrot jej radykalnej części ku tak wyśmiewanym niegdyś teoriom spiskowym, coraz bardziej absurdalnym i niekiedy antypaństwowym. Jak inaczej nazwać oskarżanie PiS-u o chęć rozbioru Ukrainy wespół z Putinem i Orbánem?

Oba te światopoglądy mają swoje pierwotne źródła albo w minionym ustroju, albo w tzw. wojnie na górze. Czy teraz staje się jasne, dlaczego młodzi nie chodzą na marsze papieskie albo protesty w obronie praworządności? My jesteśmy poza tym sporem, a mentalne klisze dziadersów, którzy kreują scenę publiczną, są albo obciachowe, albo zwyczajnie emocjonalnie niezrozumiałe. Przecież na poważne tematy – zmiany klimatu czy wykluczenie transportowe – „przyjdzie czas po wyborach”. Na razie trwa obrona „demokracji” albo „suwerenności”.

Co to wszystko oznacza? Otóż uwolnienie od trawiącego Polskę konfliktu pozwala nam normalnie ze sobą rozmawiać. Nie mamy poczucia, że inne zdanie czy niuans w jakiejś sprawie to niebezpieczny „wyłom” w jednolitym froncie słuszności. Zrzucony ciężar znacznie rozluźnia podejście do polityki – symboliczne gesty takie jak niepodawanie sobie rąk czy bojkoty są nam obce. I bardzo dobrze.

Autor jest uczniem I LO w Grudziądzu

W was, młodych, nadzieja! – któż z licealistów czy studentów nie słyszał tego stwierdzenia podczas kurtuazyjnej rozmowy z kimś od siebie starszym? Powszechnie uważa się, że zmęczone jałowymi sporami polskie życie polityczne odżyje dzięki mitycznemu „nowemu pokoleniu”, które nie tylko naprawi błędy poprzedników, ale również jakościowo zmieni polityków, od dawna szorujących po dnie w rankingach zaufania.

Szpetne lustro

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego tym razem Lewicy miałoby się udać?
Publicystyka
Roman Kuźniar: Czy rząd da się wpuścić w atomowe maliny?
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?