500+: Najlepsza inwestycja

Rywalizujemy z krajami UE o ludzi. Tam wysokie zasiłki na dzieci są normą. Tymczasem kwota, jaką nasz rząd chce przeznaczać na wsparcie rodzin, i tak nie jest oszałamiająca.

Aktualizacja: 04.04.2016 21:59 Publikacja: 03.04.2016 20:01

500+: Najlepsza inwestycja

Foto: Fotorzepa

Wszystkim, którzy oburzają się na „rozdawnictwo 500+" lub używają absurdalnego argumentu, że rodziny „przepiją" wsparcie finansowe, a „wielodzietni to patologia" proponuję na początek prosty eksperyment intelektualny.

Pieniądze publiczne wydawane są na drogi czy mieszkania. Wtedy mówicie Państwo o „inwestycjach rozwojowych". Dlaczego zatem oburzacie się, gdy pieniądze są inwestowane w ludzi? Nie ma nic cenniejszego niż oni właśnie.

Przeciwnikom programu „Rodzina 500+" warto przypominać o systemie wartości, który stoi za projektem. Opiera się on na pięciu filarach. Pierwszy – ludzie – już wymieniłem. Drugi filar to zerwanie z przekonaniem, że polityka rodzinna jest równoznaczna z polityką socjalną, a pieniądze wydawane na tę pierwszą są kosztem. Trzeci filar stanowi przekonanie o konieczności zmierzenia się z jednym z najważniejszych wyzwań, jakie stoją przed Polską – jej ochroną przed demograficzną katastrofą. Czwartym filarem jest wyciągnięcie wniosków z konstatacji, że to dzieci są w Polsce najbardziej narażone na biedę. Wreszcie piąty filar to zaufanie do Polaków i zerwanie z paternalizmem: to nie my, urzędnicy, powinniśmy decydować, na co rodzice wydają pieniądze.

Wierzymy też, że nie jesteśmy w sprawie naszej demografii skazani na dryf. Doświadczenia innych krajów dowodzą, iż mądra polityka demograficzna daje efekty.

Zmierzmy się teraz z celami 500+. Główne są trzy, równorzędne: zwiększenie wskaźnika dzietności, inwestycja w kapitał ludzki, redukcja biedy wśród najmłodszych. Zacznijmy od końca.

Z naszych szacunków wynika, że dzięki 500+ zagrożenie tzw. ubóstwem relatywnym wśród dzieci zmaleje z 23,3 proc. do 11 proc. Kolejna sprawa – polityka rodzinna. To inwestycja – a jeśli inwestujemy w ludzi, to budujemy silne państwo. Już z pierwszych badań – publikowanych m.in. przez „Rzeczpospolitą" - wynika, iż Polacy zainwestują 500+ w dzieci. Lepiej wykształcone, odżywione, leczone młode pokolenie to długoterminowa korzyść dla nas jako wspólnoty.

Wreszcie program przyniesie też większą liczbę urodzeń. Choć trudno podawać bardzo konkretne liczby, to biorąc pod uwagę polski fenomen - rozdźwięk między oczekiwaną liczbą dzieci, a realizacją tych zamierzeń, połączoną ze wskazaniami Polaków, że wynika on głównie z barier ekonomicznych – trzeba spodziewać się sukcesu.

Oprócz głównych celów programu trzeba pamiętać o co najmniej trzech dodatkowych aspektach. Rywalizujemy z krajami UE o ludzi. Tam wysokie zasiłki na dzieci są normą. Na 32 kraje UE, EOG i Szwajcarii – 21 płaci powszechne zasiłki rodzinne. Doceniamy też wreszcie młodych. Do tej pory żaden rząd po 1989 r. nie powiedział im tak wyraźnie – ogromnie nam na was zależy. Nie bez znaczenia są też skutki ekonomiczne. Na przykład analiza banku PKO BP wskazuje, że tegoroczny wzrost przyspieszy dzięki 500+ o 0,5 punktów. proc.

Zdając sobie sprawę z nauk zawartych w „Ekonomii w jednej lekcji" Henry'ego Hazlitta, by patrzeć długofalowo deklarujemy, że nie chcemy finansować 500+ z wyższych podatków nakładanych na pracę. Nie chcemy przekładać pieniędzy z tej samej do tej samej kieszeni. Źródłem finasowania 500+ ma być sprawiedliwsze niż dotychczas rozłożenie obciążeń podatkowych.

Czy na 500+ wystarczy pieniędzy? W 2017 r. nasze PKB wyniesie blisko 2 bln zł. Sektor finansów wyda z tego ok. 850 mld zł. Kwota jaka zostanie przeznaczona na 500+, tj. blisko 23 mld zł, choć znacząca, nie jest w tym kontekście oszałamiająca. Nie będziemy też, po wprowadzeniu programu w awangardzie krajów wydających ekstremalnie dużo na politykę rodzinną. Z wydatkami w okolicach 3 proc. PKB znajdziemy się wśród „średniaków". Pamiętajmy jednak, że nasza sytuacja demograficzna jest ekstremalnie zła.

Mądre państwa afirmują rodzinę. Bez niej nie ma ciągłości narodu, to w niej przekazywane są wartości, to ona jest ostoją wolności. Złe i głupie traktują ją podejrzliwie, wręcz z nią walcząc. Nieprzypadkowo w antyutopiach - chociażby „Roku 1984" George'a Orwella czy „Nowym wspaniałym świecie" Aldousa Huxleya – rodzin albo nie ma, albo są na cenzurowanym, zaś stalinowski reżim postawił pomnik Pawlikowi Morozwowi za donos na własnego ojca. Warto o tym pomyśleć zanim znów wytoczy się działa krytyki.

Autor jest wiceministrem rodziny, pracy i polityki społecznej. W przeszłości był m.in. zastępcą redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej

Wszystkim, którzy oburzają się na „rozdawnictwo 500+" lub używają absurdalnego argumentu, że rodziny „przepiją" wsparcie finansowe, a „wielodzietni to patologia" proponuję na początek prosty eksperyment intelektualny.

Pieniądze publiczne wydawane są na drogi czy mieszkania. Wtedy mówicie Państwo o „inwestycjach rozwojowych". Dlaczego zatem oburzacie się, gdy pieniądze są inwestowane w ludzi? Nie ma nic cenniejszego niż oni właśnie.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę