Ci, którzy stawiają na wojnę, mówią głównie o uzbrojeniu, geopolityce i sankcjach. Dla nich dyplomatyczne próby rozmów z Putinem to przejaw kapitulanctwa czy nawet zdrady. Ci, którzy stawiają na pokój, mówią głównie o rozmowach, kompromisie, zawieszeniu broni i przyszłej architekturze Europy. Dla nich sankcje gospodarcze są przejawem agresji wobec Rosji, a dostawy broni dla Ukrainy tylko przedłużają agonię tego dzielnego narodu. Apostołowie wojny chcą zwycięstwa, apostołowie pokoju – porozumienia. Pierwsi koncentrują się na bohaterach, drudzy – na ofiarach. Obie grupy odwołują się do moralnych wartości, choć pierwsi kładą akcent na prawo do wolności, a drudzy na prawo do życia.
Apostołów wojny i pokoju możemy znaleźć w każdej rodzinie i każdym narodzie. Toczą też walkę słowną wewnątrz NATO. Spójrzmy na media polskie i włoskie. We Włoszech od pierwszego dnia rosyjskiej inwazji szukano zwiastuna pokoju. Winą za agresywne działania Rosji obarczano często Amerykanów, Polaków, a nawet broniących swego kraju Ukraińców, bo ich „ślepy” opór przekreśla szanse na pokój. Nie było to jednak stanowiskiem włoskiego rządu. Mnóstwo komentatorów podkreślało, że pokój za wszelką cenę nie jest realny. Jednak podobne argumenty za pokojem trudno znaleźć w dyskursie polskim, gdzie dominuje wola walki z rosyjskim najeźdźcą, stosując nie tylko sankcje, lecz również interwencję militarną w takiej lub innej formie. W Polsce „miękka” polityka Niemiec wobec Rosji jest często obiektem krytyki.
Straszenie atakiem nuklearnym przez Rosję jest we Włoszech brane na poważnie, a w Polsce nie brak głosów, że Rosja blefuje i stara się nas zastraszyć. Zresztą wielu naszych rodaków uważa, że agresja wojskowa Rosji na Polskę jest tylko kwestią czasu, bez względu na gwarancje obronne NATO. We Włoszech nie brakuje głosów podważających zasadność NATO i dużo się mówi o polityce obronnej Europy, która do dzisiaj nie ma swojej armii.
W demokracji tego typu dyskusje są potrzebne, lecz trudno o jedność działań, gdy jedni mówią głównie o pokoju, a drudzy o wojnie. Wojna jest czasem drogą do pokoju, lecz wojna sama w sobie nie jest naszym celem. Tym celem jest sprawiedliwy pokój. Możemy się spierać, co słowa pokój i sprawiedliwość dziś oznaczają, lecz trudno kwestionować koszty każdej wojny. Wojna jest złem samym w sobie, choć czasem nieuniknionym. Przypomnę słowa Jana Pawła II z 1991 roku: „Wymagania ludzkości żądają od nas zdecydowanego dążenia do absolutnego zakazu wojny i pielęgnowania pokoju jako najwyższego dobra”. Krytykowany papież Franciszek nie mówi nic innego. Wojna ma romantyczny czar tylko w słabych filmach i nie należy traktować jej jak trampoliny do urzędów, mediów, orderów i kasy.