Dominik Zdort, opisując w „Plusie Minusie" gumkowanie Lecha Wałęsy przy okazji wystawy o stosunkach polsko-niemieckich, zapomniał o znacznie dalej idących fałszerstwach i intelektualnym terrorze uprawianych przez obóz współczesnej targowicy.
Na szczęście mamy dziennikarzy patriotów zgrupowanych w kilku uczciwych periodykach i ich wysiłkom zawdzięczamy dochodzenie do prawdy. Otóż okazuje się, że obóz demoliberalny od lat ukrywał prawdę o wydarzeniach, a szczególnie o historycznej roli Prezesa na naszej drodze do niepodległości.
Postawa niezłomna
Co prawda między poszczególnymi grupami niepokornych dziennikarzy istnieją rozbieżności o to, jak opisywać tę rolę (słynny spór „które kolano?"), ale sam Prezes, gdy dowiedział się o tych kontrowersjach, sparafrazował dowcipnie słowa z anegdoty o Janie Styce malującym Matkę Boską; „niech o mnie nie piszą na kolanach. Niech o mnie piszą dobrze".
Tak zatem wykryto, że historycy gorszego sortu, opisując wydarzenia marcowe, całkowicie wyciszają rolę Prezesa, który zaplanował cały przebieg protestu. I tylko oportunizm lewaków, którzy przyjęli zaproszenie na odpoczynek w gościnnych pokojach gmachu przy ulicy Rakowieckiej (dla niepoznaki zwanego więzieniem), spowodował, że precyzyjny plan Prezesa nie został zrealizowany. Okazało się też, że to wówczas zawarto sojusz, który kilkadziesiąt lat później doprowadził do zdrady „okrągłego stołu". Sam Prezes z wrodzoną skromnością mówi: „Stałem w tłumie".
Prezes zademonstrował postawę niezłomną. Nie odpowiadał na pytania zadawane przez prześladowców. Według fałszerzy historii Prezes nie był wówczas przesłuchiwany, ale cóż to za zasługa nie odpowiedzieć na pytanie zadane. Prezes nie odpowiedział na żadne niezadane pytanie.