Wrześniowy szczyt w Bratysławie był tylko etapem dyskusji o przyszłości Unii Europejskiej w obliczu Brexitu, jak dotąd najbardziej spektakularnego przejawu dezintegracji w Europie. Nie przyniósł zasadniczych decyzji, lecz jedynie wytyczył kierunki zmian. Wśród nich znalazło się m.in. zwiększenie współpracy w zakresie bezpieczeństwa wewnętrznego i walki z terroryzmem, wzmocnienie granic zewnętrznych UE i przeciwdziałanie napływowi imigrantów do Europy, rozwój unijnej polityki obronnej, a także obietnica działań na rzecz wzrostu gospodarczego. Trudno jest ocenić, czy na koniec całego procesu będą to zmiany kosmetyczne czy też zwiększające współzależność między państwami członkowskimi i prowadzące do kolejnego transferu władzy na poziom unijny. Niemniej nie ulega wątpliwości, że wszystkie te kierunki znamionuje wspólna cecha – pogłębiają integrację europejską.
Walor taktyczny
Tymczasem główni decydenci obozu rządowego w Polsce postulują zasadniczą zmianę w procesach integracyjnych zmierzającą do rewizji traktatów, ograniczenia kompetencji instytucji UE i odzyskania suwerennej władzy przez państwa narodowe. Jest to postulat strategiczny, który wyraźnie odbiega od kierunków przyjętych w Bratysławie.
Zaletą polskiej propozycji jest dobre wyczucie klimatu po brytyjskim referendum. W wielu państwach UE coraz większa część opinii publicznej z niechęcią odnosi się do postępów integracji. Jak to ujął niedawno minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier, Unia nie ma obecnie przyzwolenia społecznego na dalszą integrację. Również Donald Tusk przedstawił przed szczytem w Bratysławie opinię, że oddanie większej władzy do instytucji unijnych nie jest obecnie najlepszą receptą na kłopoty UE. Zdaniem szefa Rady Europejskiej wyborcy w państwach członkowskich chcieliby mieć większy wpływ na decyzje Unii, co sugeruje potrzebę zwiększenia roli instytucji narodowych w polityce unijnej lub oddanie części władzy z Brukseli do państw członkowskich.
Niemniej polska propozycja, choć w dużej mierze wsparta przez kraje Grupy Wyszehradzkiej, nie ma obecnie szans na realizację. Większość państw nie chce zmian traktatów, uznając, że w obecnej sytuacji „wysadzi to Unię w powietrze". Zarówno Angela Merkel, jak i inni przywódcy z Europy Zachodniej zmierzają raczej do pogłębienia integracji. Berlin chciałby postępów w różnych politykach sektorowych, inne stolice sugerują wzmocnienie strefy euro lub przyspieszenia integracji w grupie kilkunastu państw.