Zwykle solidaryzuję się z duchem krótkich felietonów Jana Maciejewskiego w magazynie „Plus Minus". Lektura tekstu na temat filozofii polskiej wzbudziła jednak mój smutek, a nawet pewną zawodową złość.
Przeczytaj » Jan Maciejewski: Do intelektualnego patrioty
Rozumiem, że w pierwszych akapitach felietonu pt. „Filozofia faktu" autor referuje pogląd jakiegoś dyżurnego narzekacza, który umartwia się, nie bez satysfakcji, nad rzekomą nędzą polskiej kultury, historii i polskości w ogóle. Jest rzeczywiście takich kilku; ilu dokładnie - nie wiem, bo mi zawsze brakuje cierpliwości i moralnej odwagi stanięcia naprzeciw ignorancji i złej woli, aby skończyć liczyć. Ale zaproponowana przez Maciejewskiego odpowiedź zdała mi się bardzo niesatysfakcjonująca. Ewentualnym obrońcom polskiej filozofii radzi on tak: „Przestań się licytować na nazwiska autorów filozoficznych traktatów, bo w tym starciu nie masz szans. Szukaj swoich sprzymierzeńców w nieoczywistych miejscach: wśród poetów, pisarzy, działaczy. Ludzi słowa konkretnego, ucieleśnionego, a nie szybującego wśród abstrakcyjnych dywagacji".
Zarzut dyżurnego narzekacza jest w wypadku filozofii polskiej, i to właśnie tej najbardziej abstrakcyjnej (przez to, być może, dla wielu nieznośnej, jak ontologia czy logika matematyczna) jest tak absurdalny, że trudno mi znaleźć inną dziedzinę, w przypadku której by jeszcze mniej pasował. Może tylko gdybym napisał, ze Polska nie miała wielkich poetów, to byłoby jeszcze śmieszniej... Bo jeśli spojrzeć na XX w., to przecież w Polsce działało kilku autentycznych gigantów filozofii i logiki. I Jan Maciejewski to przecież doskonale wie, skąd więc ta nieśmiałość w przypomnieniu tego faktu szerszej publiczności na łamach poczytnego pisma? Wymieńmy tylko kilka nazwisk, z których żadne - jestem tego pewien - nie jest autorowi obce. Uczyniono wiele w ostatnich latach by świadomość istnienia tych postaci nie zginęła w środowiskach akademickich świata. Warto przypomnieć, że między innymi za to Jan Woleński otrzymał Nagrodę Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Dla szerszej publiczności są to jednak ludzie nieznani.
Kazimierz Ajdukiewicz wprowadził do epistemologii i filozofii języka idee semantyczne, które dopiero kilkadziesiąt lat później narodziły się na nowo - a jakże - na gruncie angloamerykańskim (mam tu na myśli, na przykład, wszechobecny dziś termin "schematy pojęciowe"). Ludwik Fleck stworzył koncepcję z zakresu filozofii nauki, którą 30 lat później przeformułował Thomas Kuhn (całe szczęście z cytowaniem). Chodzi tu o ideę paradygmatu wyznaczającego dla danego czasu standardy naukowości, a w zasadzie o to, że nie ma czegoś takiego jak niezmienny i stały paradygmat. Alfred Tarski - twórca teoriomodelowej definicji prawdy i wielu innych trwałych osiągnięć logiki matematycznej; wymieniany jako jeden z czterech czy pięciu największych logików w dziejach (listę otwiera... Arystoteles!). A także Kazimierz Twardowski, Stanisław Leśniewski, Jan Łukasiewicz, Stanisław Jaśkowski czy Tadeusz Kotarbiński.