Samotnego zdobycia szczytu i wiekuistej „sławy mołojeckiej”? Wierności przeświadczeniu, że zima kończy się w lutym, w co inni nie chcieli uwierzyć? Kontestacji wcześniejszych decyzji kierownictwa wyprawy ? Tak czy owak, opuścił grupę ludzi, z którymi miał zdobywać szczyt, co nie było precedensem, lecz też nie jest akceptowane w tym środowisku.
W mediach zawrzało: zachował się „no fair”, czyli „po świńsku”; może miał inne powody – zastanawiali się komentatorzy i hejterzy – i tylko jedno było pewne: nie był to skutek niedotlenienia mózgu, bowiem częściej taki problem ma miejsce na nizinach niż w górach; częściej u polityków niż himalaistów.
Zatem niewiele mogliśmy powiedzieć o okolicznościach podjętej przez niego decyzji, do chwili, gdy udzielił pierwszego obszerniejszego wywiadu. I tu sprawa zaczyna się komplikować; Denis Urubko publicznie oświadczył, że był oszukiwany, że kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki to człowiek o „dwóch twarzach”; po powrocie z samotnego wypadu odmówił Denisowi dostępu do Wi-Fi i ogólnie (jego zdaniem) Polacy wcale się nie kwapili, by zdobywać szczyt. Ostre słowa – oskarżenie pod adresem Wielickiego i całej polskiej grupy. Powiedział także: – Nikt mnie nie prosił, żebym przeprosił, nikt nie prosił mnie, bym został…
Na tym nie koniec: lecąc z Kapsztadu do Warszawy zweryfikował swoje stanowisko, bo na lotnisku oświadczył mniej więcej tak: w zasadzie nie ma sprawy, była niedobra atmosfera, ale ja nie mam żalu – być może za 2-3 lata ponownie wyruszymy wspólnie na wrogi (po ros.: ??????????) szczyt.
W ten oto sposób wszedłem w mentalny konflikt ze znanym himalaistą; powszechnie wiadomo, że im mniej na czymś się znamy, tym chętniej to komentujemy. Przyznaję: moja wiedza o himalaizmie oparta jest na kilku przeczytanych książkach i odległym już wspomnieniu nocy spędzonej z facetką, która twierdziła, że tam była. Jak sądzę, wiedza większości komentatorów wyprawy Polaków na K2 (pomijając wspomnianą damę) jest podobna. Myślę także, że aby choć odrobinę przybliżyć się do mentalności zdobywców najwyższych szczytów, trzeba przetopić wiele śniegu w garnuszku na wysokości co najmniej 6 tys. m n.p.m., nie myć się tygodniami, sikać do plastikowych woreczków, załatwiać do torebek, wyczekiwać, kiedy przygniecie nas lawina lub wpadnie się w szczelinę. Trzeba lubić wspinać się pod kątem 80 stopni po oblodzonych skałach i trawersach w temperaturach minus 40-50°C i przy prędkości wiatru średnio ok. 100 km/h. Trzeba także umieć przezwyciężać zawroty głowy, omamy wzrokowe i słuchowe.