Brunatna powtórka z historii?

Coraz częstsze akty przemocy fizycznej lub werbalnej obserwowalne w obecnej Polsce są skutkiem m.in. wzmożonej aktywności narodowców – piszą teolog i filozof

Aktualizacja: 05.06.2018 20:16 Publikacja: 04.06.2018 19:11

Brunatna powtórka z historii?

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Popularność ruchu narodowego – głównie wśród młodzieży – we współczesnej Polsce jest faktem. Zdajemy sobie sprawę, że powtórki w historii nigdy się nie zdarzają, jednak analogie z okresem międzywojennym wydają się nazbyt wyraziste.

Władze sanacyjne traktowały narodowców podejrzliwie, widząc w nich przeciwników politycznych. Jednakże szowinizm i nacjonalizm nie były obce obozowi piłsudczyków. Dlatego też patrzono przez palce na rozmaite działania narodowców, o ile tylko nie były wyraźnie skierowane przeciwko władzy.

Narodowcy głosili też ogólniejsze hasła zbieżne z intencjami sanacji. Opowiadali się za Wielką Polską od morza do morza (czyli Międzymorza, używając obecnej nomenklatury) lub przynajmniej mającą wspólną granicę z Węgrami, cieszyło ich też zajęcie Zaolzia (odczytali je oni za dowód mocarstwowej pozycji Polski). Cele polityczne narodowców okazały się iluzją, czego najlepiej dowiódł 1939 r. W odczuciu większości Polaków pozostawili po sobie pamięć raczej niezbyt chlubną; z jednej strony – pozbawionych realizmu marzycieli politycznych, a z drugiej – zwyczajnych pałkarzy napastujących swoje koleżanki i swoich kolegów.

Pobłażliwość władzy

W filmie „Zezowate szczęście" z 1960 r. Andrzeja Munka, korporacjonista (tak nazywano narodowców) Piszczyk jest ukazany jako persona komiczna. Mogło się wtedy wydawać, że narodowcy przeszli do historii. Było to jednak przedwczesne proroctwo, bo odżyli po półwieczu.

Pomijamy takie wydarzenia, jak Marzec '68 (niektórzy ówcześni aktywiści, np. Ryszard Gontarz, są dzisiaj zaliczani do narodowców), działalność stowarzyszenia „Grunwald" czy marsze lat 90. XX w. z wyraźnymi hasłami rasistowskimi, np. „Polska cała tylko biała" oraz nasilającą się publicystykę antysemicką po 1990 r. Ruchy narodowościowe zaczęły nabierać kształtu organizacyjnego po 2010 r. i znalazły protektorów, a od 2012 r. jeden z nich – Obóz Narodowo-Radykalny – został zalegalizowany i zarejestrowany jako stowarzyszenie.

Od 2015 roku, momentu dojścia PiS do władzy, działalność stowarzyszenia ONR cieszy się wyraźną życzliwością rządzących, co objawia się lekceważeniem zachowań i czynów o charakterze homofobicznym i rasistowskim. W przeciwieństwie do międzywojnia antysemityzm nie jest dominujący, został zastąpiony niechęcią do obcych (imigrantów, Romów czy Ukraińców). Jednak konkretne okoliczności (debata wokół Jedwabnego, dyskusja o ustawie o IPN) łatwo aktywują postawy antysemickie.

Chociaż dzisiaj trudno oszacować liczbę narodowców, zwraca uwagę jednak wzrastająca popularność ich poglądów. Według Michała Bilewicza z uniwersyteckiego Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW 76 proc. ankietowanych młodych ludzi twierdzi, że spotykają wypowiedzi zdecydowanie nacjonalistyczne. Poza tym zwraca uwagę zwiększająca się liczba marszów i pielgrzymek, w czasie których obecność symboli narodowych jest znacząca. Dochodzi też do przedziwnej symbiozy narodowców z kibicami (właściwie kibolami), także zresztą hołubionych przez rządzących i Kościół, właśnie z uwagi na ich postawy, rzekomo patriotyczne.

Co na to Kościół

Warto przypomnieć, że zaraz po zmianie sytemu politycznego, a dokładnie w 1989 roku, Roman Giertych utworzył organizację Młodzież Wszechpolska otwarcie nawiązującą do przedwojennych tradycji, o których była mowa wyżej. Choć dzisiaj sam Giertych dystansuje się wobec tej organizacji, to znalazła ona nie tylko politycznych protektorów (lub przynajmniej sympatyków), jak Paweł Kukiz czy Kornel Morawiecki, a także ma znaczne poparcie wielu przedstawicieli Kościoła katolickiego, niemających żadnego problemu z tym, że grupy ONR wyrażają swoje nacjonalistyczne hasła w katolickich świątyniach.

Owszem, należy odnotować dokument Episkopatu z kwietnia 2017 r. pt. „Chrześcijański kształtu patriotyzmu", w którym jest mowa o tym, że „za niedopuszczalne i bałwochwalcze uznać należy wszelkie próby podnoszenia własnego narodu do rangi absolutu", jednak faktem jest również, że polscy narodowcy odczytali ten dokument jako poparcie dla własnej ideologii.

Dzisiejsze stanowisko Kościoła można streścić słowami Szymona Rudnickiego, autora opublikowanej właśnie monografii „Falanga. Ruch Narodowo-Radykalny", który pisze: „Kościół nie popierał przesadnego nacjonalizmu, w praktyce bywało z tym różnie". Nieprzypadkowo większość mediów związanych z rządzącą władzą chętnie odwołuje się do wartości narodowych, a związani z nimi publicyści jawnie manifestują przywiązanie do Wielkiej Polski i jej mocarstwowej wręcz roli w Europie Środkowej i Wschodniej, w szczególności przywództwem tzw. Międzymorzu.

Walka o rząd dusz

Nawet jeśli dzisiejszy kształt ruchów narodowych jest odmienny niż w II RP i zapewne inne czynniki wpływają na ich popularność, to warto dostrzegać analogie pojawiające się między obecnymi wydarzeniami i trendami, a tym, co działo się kilkadziesiąt lat temu.

Uderza zwłaszcza ponowne zwarcie szeregów polityków odwołujących się do idei narodowej i pewnej części Kościoła katolickiego, która odnajduje w idei tej sojusznika w walce o rząd dusz. Zwłaszcza dusz młodzieży, która pozbawiona historycznej pamięci staje się łatwym łupem topornej demagogii.

Konsekwencje tego stanu rzeczy mają także znaczenie praktyczne, wykraczające poza kwestie czysto świadomościowe. Ruchy nacjonalistycznie zawsze owocowały brutalizacją życia publicznego. Wygląda na to, że coraz częstsze akty przemocy fizycznej lub werbalnej obserwowalne w obecnej Polsce są m.in. skutkiem wzmożonej aktywności narodowców i tolerancji, a nawet aprobaty dla ich poczynań ze strony władzy i Kościoła. Oby nie stało się tak, że z idei Wielkiej Polski pozostaną tylko hasła nacjonalistyczne. Wtedy z tytułu niniejszego tekstu trzeba byłoby usunąć pytajnik. ©?

Stanisław Obirek jest teologiem i antropologiem kultury, byłym jezuitą Jan Woleński jest profesorem filozofii, logikiem i epistemologiem

Popularność ruchu narodowego – głównie wśród młodzieży – we współczesnej Polsce jest faktem. Zdajemy sobie sprawę, że powtórki w historii nigdy się nie zdarzają, jednak analogie z okresem międzywojennym wydają się nazbyt wyraziste.

Władze sanacyjne traktowały narodowców podejrzliwie, widząc w nich przeciwników politycznych. Jednakże szowinizm i nacjonalizm nie były obce obozowi piłsudczyków. Dlatego też patrzono przez palce na rozmaite działania narodowców, o ile tylko nie były wyraźnie skierowane przeciwko władzy.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Duopol kontra społeczeństwo
analizy
PiS, przyjaźniąc się z przyjacielem Putina, może przegrać wybory europejskie
analizy
Aleksander Łukaszenko i jego oblężona twierdza. Dyktator izoluje i zastrasza
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?