Choć szacowne łamy „Rzeczpospolitej" nie sprzyjają frywolnym sformułowaniom, chciałbym opisać pomysł, który Szymon Hołownia wymyślił na siebie, pod nazwą „zielony Kukiz".
Podczas sobotniej konwencji Polski 2050 padło kilka intrygujących propozycji programowych, jak choćby likwidacja Trybunału Konstytucyjnego czy obniżenie do 16 lat czynnego prawa wyborczego. Najciekawszym jednak pomysłem było uruchomienie aplikacji Jaśmina, za pomocą której władze partii będą konsultować z członkami swoje stanowiska w ważnych sprawach. Co jakiś czas mają odbywać się „internetowe referenda", które będą decydować o stanowisku władz Polski 2050. To poważne odejście do merytorycznego (do tej pory) charakteru ruchu Hołowni. Od ponad roku ten polityk przyzwyczaił nas do tego, że skupia wokół siebie fachowców i przy ich pomocy wypracowuje mniej czy bardziej sensowne propozycje programowe. Ten okres skończył się w miniony weekend – od teraz o stanowisku partii będą rozstrzygać jej członkowie (przynajmniej w teorii).
To poważna zmiana w stosunku do tego, co było w przeszłości, idąca w kierunku postulatów... Pawła Kukiza. Program zwiększenia demokracji bezpośredniej i „oddania głosu wyborcom" jest wypisz wymaluj wyciągnięty z programu polityka, który obecnie stał się sojusznikiem PiS. I właśnie dlatego koncept Hołowni ma sens – nie w kontekście trafności tego typu rozwiązań (to osobna dyskusja), lecz w ujęciu czysto politycznym. Bo przecież wciąż są w Polsce miliony (a na pewno setki tysięcy) wyborców, którzy podzielają takie postulaty, ale niekoniecznie chcą popierać rząd. To do nich skierowana jest oferta PL 2050.
Ale nie tylko do nich. Bo choć współpraca Kukiza z Kaczyńskim otworzyła dla Hołowni powyższy obszar poszukiwania nowego elektoratu, to jednak głównym czynnikiem, który przyczynił się do przeformatowania się jego partii, był powrót Donalda Tuska do polskiej polityki. O ile przez wiele miesięcy przepływ wyborców następował od PO do PL 2050, o tyle po przejęciu władzy w tej pierwszej partii przez Tuska proces ów się odwrócił. Ta „cofka" (mówiąc językiem hydrologicznym) niszczyła ugrupowanie Hołowni i powodowała, że z drugiej pozycji w badaniach opinii publicznej spadło na trzecie, niewiele tylko wyprzedzając Lewicę czy Konfederację. Stąd pomysł na odróżnienie się od PO właśnie podniesieniem kwestii demokracji bezpośredniej.