Niby sprytnie sobie to Szymon Hołownia wymyślił: dam prawo głosu 16-latkom, to ci wezmą i na mnie zagłosują. Tyle że jest w tym pewien drobny paradoks: żeby 16-latki mogły głosować, najpierw trzeba zmienić konstytucję, więc 16-latki nie mogą zagłosować na partię, która taką zmianę obiecuje, bo jeszcze nie będą mogły głosować. Nie wiem, czy Szymon Hołownia na to wpadł.
Jego pomysł jest natomiast sam w sobie dość przerażający. Konstytucja ogranicza bierne prawo wyborcze do Sejmu do osób powyżej 21 lat, a do Senatu – powyżej lat 30. To są rzecz jasna granice umowne, ale wynikają z generalnej oceny dojrzałości wybieranych osób. Bywają wyjątki, są 18-latki dużo dojrzalsze niż pozornie stateczni 50-letni posłowie i zwłaszcza w obecnym parlamencie zapewne wiele takich przykładów by się znalazło. Jednak co do zasady przyjmuje się, że aby zostać reprezentantem wyborców, trzeba mieć pewne minimum doświadczenia życiowego, którego 18-latek jeszcze nie posiada, choć poza tym ma pełną zdolność do czynności prawnych.