[b]Rz: Barack Obama niedawno odebrał w Oslo Pokojową Nagrodę Nobla. Wiele osób uważa jednak, że amerykański prezydent zawiódł ich oczekiwania. Pan jest jedną z nich?[/b]
Już w pierwszym komentarzu po tym, jak Barack Obama został wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych, powiedziałem, że nigdy nie zdoła spełnić nadziei, które rozbudził podczas kampanii przedwyborczej. Tamta wypowiedź nadal pozostaje aktualna. Podstawą polityki amerykańskiej jest balansowanie na granicy dwóch różnych postaw i było całkiem oczywiste, że po Bushu musi pojawić się ktoś, kto pokaże bardziej pozytywną twarz. Nie oznacza to wcale zmiany na lepsze.
Nie chcę mówić, że Obama poniesie klęskę. Ale musi on poradzić sobie z bezprecedensowymi wyzwaniami w polityce wewnętrznej, które nie zostały przez niego wywołane. Musi się też zmierzyć z wieloma ryzykownymi problemami na świecie, za które przecież także nie jest odpowiedzialny. Jestem przekonany, że jego polityka podczas drugiej części kadencji będzie przypominała politykę George’a W. Busha.
Na ocenę jego osoby wpłynie wiele obietnic, które złożył, a których nie dotrzymał: nałożone na Kubę embargo nadal obowiązuje, problem Guantanamo nie został rozwiązany, a do Afganistanu prezydent wysyła dodatkowych 30 tysięcy żołnierzy. Również jego program ratowania amerykańskiej gospodarki nie przynosi jeszcze zamierzonych efektów. Zresztą, moim zdaniem uzyskanie rezultatów tak szybko jest po prostu niemożliwe. Ale powtórzę: Obama zastał bardzo skomplikowaną sytuację, do tej pory radzi sobie bardzo dobrze, choć po prostu nie jest w stanie spełnić wszystkich oczekiwań.
[b]Pytałem o pana oczekiwania, ponieważ pański rząd stanowczo popierał budowę w Czechach elementu tarczy antyrakietowej, a Barack Obama w końcu ten projekt anulował.[/b]