[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/12/17/prymasostwo-za-wszelka-cene/" "target=_blank]Skomentuj na blog.rp.pl/semka[/link][/b][/wyimek]
Sobotni ingres prymasowski abp. Henryka Muszyńskiego musi budzić mieszane uczucia. Tytuł prymasa Polski miał dla Polaków zawsze szczególne znaczenie. Symbolem tego było choćby powierzanie w przeszłości prymasom funkcji interreksa – głowy państwa w okresie między śmiercią jednego króla a wstąpieniem na tron kolejnego.
W ciągu ostatnich 80 lat dzięki posłudze kardynałów: Augusta Hlonda, Stefana Wyszyńskiego i Józefa Glempa tytułowi temu przypisany został wysoki autorytet moralny. Jutro tytuł ten otrzyma duchowny, którego nie sposób ocenić jednowymiarowo. W swojej kościelnej karierze abp Muszyński ma bowiem wiele budzących szacunek osiągnięć, inicjatyw, publikacji i odznaczeń. Ale jednocześnie komunistyczna bezpieka uznała go za tajnego współpracownika, czyli cenne źródło informacji. Taki status nigdy nie splamił nazwiska wielu zasłużonych kapłanów. Potrafili oni, podobnie zresztą jak wspomniany kardynał Glemp, oprzeć się próbom usidlenia przez SB.
[srodtytul]TW prymasem[/srodtytul]
Około trzech lat temu podobne oskarżenia wywołały poważną dyskusję na temat nominacji abp. Stanisława Wielgusa na metropolitę warszawskiego. On także miał wiele budzących szacunek zasług, a jednak jego uwikłanie w tajną współpracę ze służbami PRL i związane z tym kontrowersje doprowadziły do jego rezygnacji z godności.Wtedy zabierałem głos w dyskusjach. Wskazywałem, że objęcie funkcji arcybiskupa Warszawy przez osobę naznaczoną statusem TW będzie uznaniem, że okoliczność taka nic w Kościele polskim nie znaczy. Dziś obdarzenie kapłana, który był TW, godnością prymasa Polski de facto tę okoliczność unieważnia.