[wyimek][link=http://blog.rp.pl/semka/2010/01/25/bezpiecznik-platformy/" "target=_blank]Skomentuj na blogu[/link][/wyimek]
"Najważniejsze, że komisja zaczęła w miarę normalnie działać. Że przeszliśmy od fazy utarczek słownych do badania sprawy" – tak pisałem w ubiegły wtorek ucieszony pierwszym w miarę normalnym przesłuchaniem, jakie odbyło się w komisji hazardowej. No cóż, marzenie o normalności w polskiej polityce popycha do zbytniego optymizmu. Bo w kolejnych dniach przewodniczący Mirosław Sekuła z PO przypomniał nam, że w komisji reprezentuje przede wszystkim interes swojej partii, a nie Sejmu.
[srodtytul]Grzechy przewodniczącego [/srodtytul]
Kto jeszcze pamięta pozytywne oceny gliwickiego posła padające, gdy PO wysunęła jego kandydaturę? Jego AWS-owskie korzenie? Pochlebne opinie na temat okresu, gdy kierował NIK? Albo nadzieję, że jako przedstawiciel frakcji konserwatywnej w Platformie daje gwarancje, iż będzie nieczuły na naciski platformerskich spin doktorów?Tak naprawdę wiara w bezstronność Sekuły powinna się rozwiać w chwili, gdy zdecydowanie wykluczył on możliwość konfrontacji Donalda Tuska z Mariuszem Kamińskim. Było to zanim jeszcze komisja rozpoczęła pracę. Dziś widać wyraźnie, że uznanie tej skandalicznej deklaracji za zwykły kiks było błędem. Sekuła naprawdę uważa, że Donald Tusk winien mieć jakiś niepisany immunitet, który ochroni jego majestat przed polemiką z szefem CBA.
Ale Sekuła ma i inne grzechy na sumieniu. Odpowiada za marnowanie przez komisję czasu od listopada zeszłego roku, wskutek czego dopiero teraz – półtora miesiąca po powstaniu – dochodzi do przesłuchania kluczowych postaci afery hazardowej. Nie dość, że zaakceptował próbę usunięcia z komisji posłów PiS, to jeszcze na niej skorzystał. Spór o Beatę Kempę i Zbigniewa Wassermanna zajął ponad miesiąc, a gdy w końcu większość parlamentarna uznała, że powinni oni w komisji pozostać, wszyscy odetchnęli z ulgą – teraz to już komisja będzie działać normalnie. Ale nie działa i Sekuła ma w tym swój udział.