Tusk przekonywał niedawno dziennikarza Tomasza Lisa, że nazwisko jego następcy w prezydenckim wyścigu "poznamy raczej w perspektywie dni niż tygodni". Dni mijają i nic. Grzegorz Schetyna zapowiada, że w przyszłym tygodniu zarząd krajowy PO przyjmie dopiero "mapę drogową" wyboru kandydata tej partii na prezydenta albo wskaże kandydata.
Na dodatek rywalizacja między Bronisławem Komorowskim i Radosławem Sikorskim ujawniła skrywane dotąd konflikty i żale. Janusz Palikot publicznie oburzył się faktem, że Anne Applebaum, żona Radosława Sikorskiego, jako publicystka wypowiada się zbyt swobodnie na tematy europejskie. Z kolei wspomniany już Lis na łamach "Gazety Wyborczej" ostrzegł premiera, że w polityce tandemy się nie sprawdzają, zasugerował, że na szczytach Unii czy NATO Sikorski spychałby Tuska w cień. I dał do zrozumienia, że Sikorski to przyszły Brutus, który w razie jakiegokolwiek potknięcia premiera weźmie się za dorzynanie tuskowej watahy.
Dziś już widać, że prostoduszny Komorowski ma dostatecznie wielu zwolenników gotowych prowadzić kampanię na jego rzecz. A odwlekanie ogłoszenia kandydata Platformy może być dowodem, że Donald Tusk nie jest w stanie ponad głowami swoich kolegów łatwo i szybko ogłosić, kto ma zastąpić go w wyścigu prezydenckim.
[srodtytul]Zmiękczanie wizerunku [/srodtytul]
Zszokowany jest publicystyczny obóz, który jakiś czas temu połączyło hasło "Tusku musisz". "Polityka" odreagowuje rezygnację premiera, ogłaszając, że start Lecha Kaczyńskiego w wyborach jest mocno niepewny. Jeśli jednak wczytać się w tekst autorstwa Jacka Żakowskiego, to dowiadujemy się, że tak ważkie tezy oparte są jedynie na domniemanym telefonie ważnego polityka PiS do kolegi publicysty "Polityki". A także na bliżej nieokreślonych plotkach, według których "w ostatnich miesiącach Lech Kaczyński przynajmniej kilka razy mówił kilku osobom, że nie ma ochoty na kandydowanie".
Wygląda na to, że do niektórych mediów wraca stary obyczaj znany z "Gazety Wyborczej", zgodnie z którym w sytuacjach, gdy Unia Wolności przeżywała kłopoty, natychmiast publicyści głosili, że cała Polska klasa polityczna ma kłopoty. Tymczasem dziś jest zupełnie inaczej – to Platforma ma dylematy i kłopoty, a prezydent Kaczyński zdaje się już prowadzić kampanię wyborczą. Kłopoty PO najwyraźniej podniosły na duchu polityków PiS. Teraz oni mają swoje pięć minut. Rzecznik PiS Adam Bielan może z nieskrywaną satysfakcją głosić: "Platforma ma kłopot, kogo ma wystawić zamiast Tuska, ale to nie nasz problem".