Polscy biskupi zaapelowali o zmianę ustawodawstwa dotyczącego handlu w niedzielę. Czy zamiast do centrum handlowego każą chodzić do kościoła? Niekoniecznie. Każdy Polak, który był we Francji, pewnie zauważył, że w niedziele centra handlowe i supermarkety są tam przeważnie nieczynne. Jednocześnie wszyscy dobrze wiemy, że najstarsza córa Kościoła to kraj prawie całkowicie laicki. Jeśli argument religijny tu się nie stosuje, skąd takie poszanowanie niedzieli?
Niedziela to we Francji i wielu innych krajach dzień dumy. Dumni z ojczystego krajobrazu ludzie ruszają na łono natury. Dumni ze swej historii i tradycji wybierają się na zwiedzanie zabytków. Dumni ze swych utalentowanych rodaków szturmują galerie i targi z rękodziełem. Dumni ze swych rodzin organizują pikniki lub rodzinne uprawianie sportu.
Może masowe niedzielne wizyty w świątyniach handlu biorą się u nas stąd, że my, Polacy, skłonni bardziej do narzekania niż chwalenia się, po prostu nie czujemy dumy ze swojej ojczyzny?
Wycieczki zamiast zakupów
Na ten sam niereligijny i niekomercyjny rys niedzieli zwrócili uwagę biskupi polscy w liście na święto Świętej Rodziny (30 grudnia 2012 r.). Upodobnianie niedzieli do soboty, traktując ją jedynie jako dzień bez pracy, to według hierarchów banalizowanie istoty sprawy. „Pismo Święte, mówiąc, że Bóg »odpoczął« po dziele stworzenia, wskazuje na coś głębszego niż zwykłą przerwę w pracy. Ukazuje Stwórcę, który sam zachwycił się pięknem tego, co stworzył. Jest to więc spojrzenie, które nie zwraca się ku następnym dziełom, lecz docenia piękno tego, co już zostało dokonane” – piszą hierarchowie. I wysyłają polskich katolików na niedzielne wycieczki.
Oderwanie tego dnia zarówno od tygodnia pracy, jak i od soboty sprawia, że człowiek przestaje czuć się traktowany jak rasowy najemnik. Od poniedziałku do piątku praca, a w weekend odpoczynek od pracy – ta perspektywa ustawia pracę w centrum życia człowieka i odbiera mu godność istoty rozumnej. Przecież to praca jest dla człowieka, a nie odwrotnie.