Partia Rydzyka, – partia marzeń

LPR straciła znaczenie, szybko więc trzeba stworzyć nową partię, która stanie się ucieleśnieniem inteligenckich lęków – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 28.01.2008 00:40

Zwykły dziennikarski humbug – tak najkrócej można określić informacje o powołaniu w środowisku ojca Tadeusza Rydzyka nowej partii. I stwierdzić to można było z niemal absolutną pewnością w chwili, gdy „Newsweek” na swoich stronach internetowych „ujawnił”, że nowe ugrupowanie ma się nazywać Partia Narodowa.

Lata praktyki pokazywały, że nawet gdy środowiska postendeckie chciały wchodzić w życie polityczne, to nie ujawniały w nazwie swoich ideowych korzeni. Nie wynikało to ze wstydu, ale ze zwyczajnej umiejętności liczenia. Twardzi zwolennicy Dmowskiego to w Polsce ułamek procentu. Jeśli więc chce się wejść do realnej polityki, trzeba szukać innego zakorzenienia, zwykle ludowo-katolickiego. I trudno sądzić, by ojciec Rydzyk tego nie wiedział. Dlatego nazwanie nowej partii narodową mówi więcej o stanie umysłu środowiska dziennikarskiego niż o realnych planach politycznych środowisk skupionych wokół Radia Maryja.

Tradycja narodowa od początku lat 90. uznawana była za jedno z najważniejszych zagrożeń, z jakim miała się zmierzyć Polska. Sojusz z postkomunistami, ostre ataki na prawicę usprawiedliwiane były obroną przed niebezpieczeństwem, jakie dla państwa miały stanowić środowiska, które za Janem T. Grossem można określić katoendeckimi. I choć przez lata ze świecą by szukać tego typu znaczących ugrupowań (bo za endeckie trudno uznać Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe), to wciąż głośno przestrzegano przed odrodzeniem szowinizmu narodowego.

Zarzut ten pojawił się, a jakże, także w odniesieniu do koalicji PiS, LPR i Samoobrony. Oddanie MEN Romanowi Giertychowi, ścisła współpraca z Radiem Maryja, które (nie bez racji) uznawano za głównego (a dokładniej jedynego liczącego się w przestrzeni publicznej) dysponenta tradycji narodowych w Polsce – dały pretekst do uznania całej koalicji za endekoidalną, antysemicką (a przynajmniej stwarzającą takie zagrożenie). Ireneusz Krzemiński, powracający do zarzutów endeckości czy przestrzegający przed „endeckim widmem krążącym nad Polską” („Interesy i resentymenty”, „Europa”, 19.01.2008), nie jest wyjątkiem.

Niczego w tej kwestii nie zmieniła klęska LPR, czyli partii rzeczywiście odwołującej się do tradycji narodowej (choć w sposób umiarkowany). Monstrum – główny przeciwnik oświeconych środowisk, uosobienie ciemnogrodu – jest bowiem owym środowiskom zwyczajnie konieczne do opisywania rzeczywistości, kreowania własnej polityki czy usprawiedliwiania posunięć ideowych. Istnienie tej partii zaspokajałoby także podstawową potrzebę polskiego inteligenta – istnienia kogoś w opozycji, wobec kogo mogą się samookreślać. Bez „ciemnogrodzkiego katolicyzmu” i „antysemickiej endeckości” trudniej jest być światłym i postępowym. Dlatego, gdyby nie było ojca Rydzyka, to trzeba by go wymyślić, a gdy LPR przestała istnieć, szybko trzeba stworzyć nową partię, która stanie się ucieleśnieniem inteligenckich lęków.

Z drugiej jednak strony istnienie takiej partii byłoby na rękę także Radiu Maryja, PiS oraz znajdującym się obecnie na marginesie politykom LPR. Każda z tych grup może na tym tylko skorzystać. Ojciec Rydzyk, grożąc od czasu do czasu powołaniem nowego ugrupowania, może przywoływać do porządku próbujących powrócić do centrum polityków PiS.

Interes polityków, którzy mieliby tworzyć nową partię, także jest dość oczywisty. Dzięki niej Anna Sobecka, Bogdan Pęk, Urszula Krupa i wiele innych osób ma szansę jeśli nie na powrót do normalnej polityki, to przynajmniej na ponowne zaistnienie w świecie szerszym niż środowisko słuchaczy Radia Maryja. Podobnie oczywisty jest interes Prawa i Sprawiedliwości. Na tle byłych działaczy LPR będzie prezentować się ono jako rozsądna i umiarkowana siła, a ojcu Rydzykowi może przypominać, że jeśli coś komuś zawdzięcza, to raczej partii Kaczyńskiego niż swoim najbardziej oddanym politycznym wyznawcom.

Powołanie nowej partii byłoby na rękę także pewnej części hierarchii. Takie postępowanie toruńskiego redemptorysty dostarczyłoby bowiem mocnych argumentów na rzecz rozwiązania związanych z nim problemów. Czym innym są bowiem nieroztropne, a niekiedy skandaliczne wypowiedzi, a czym innym bezpośrednie zaangażowane partyjne.

Inna rzecz, że na takie działanie ojciec Rydzyk by się nie zdecydował (a potwierdza to oświadczenie podpisane przez o. Jana Króla), ponieważ jest ono zakazane przez prawo kanoniczne.

Taki splot interesów działa jednak tak długo, jak długo nowe ugrupowanie pozostaje faktem medialnym. Gdyby zaczęto je realizować, każda ze stron, która liczy na zyski, na powstaniu nowej partii by straciła: o. Rydzyk – wpływy w PiS, działacze z nim związani – miejsca w partii Kaczyńskiego, a biskupi musieliby interweniować. Nowe ugrupowanie, stając się realnym bytem, przestałoby być „monstrum”. Stałoby się raczej śmieszną partyjką, która – jak wszystkie jej poprzedniczki – prędzej czy później by się rozpadła na frakcję mniej i bardziej związaną z ojcem dyrektorem.

Na taki rozwój wypadków nikt nie ma ochoty. Dlatego też co jakiś czas będziemy się dowiadywać o powoływaniu nowej partii, która ostatecznie raczej nigdy nie powstanie. No, chyba żeby PiS się rozpadł albo ostro przesunął w kierunku centrum. Ale na to się nie zanosi.

Zwykły dziennikarski humbug – tak najkrócej można określić informacje o powołaniu w środowisku ojca Tadeusza Rydzyka nowej partii. I stwierdzić to można było z niemal absolutną pewnością w chwili, gdy „Newsweek” na swoich stronach internetowych „ujawnił”, że nowe ugrupowanie ma się nazywać Partia Narodowa.

Lata praktyki pokazywały, że nawet gdy środowiska postendeckie chciały wchodzić w życie polityczne, to nie ujawniały w nazwie swoich ideowych korzeni. Nie wynikało to ze wstydu, ale ze zwyczajnej umiejętności liczenia. Twardzi zwolennicy Dmowskiego to w Polsce ułamek procentu. Jeśli więc chce się wejść do realnej polityki, trzeba szukać innego zakorzenienia, zwykle ludowo-katolickiego. I trudno sądzić, by ojciec Rydzyk tego nie wiedział. Dlatego nazwanie nowej partii narodową mówi więcej o stanie umysłu środowiska dziennikarskiego niż o realnych planach politycznych środowisk skupionych wokół Radia Maryja.

Pozostało 83% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?