Ktoś w narodowo czystym kierownictwie Telewizji Polskiej SA powiedział, że filmów o Marcu, 68 powstało więcej, niż wyjechało z Polski emigrantów. Jednakże film taki jeszcze nie powstał. Ostatnie dwa ważne filmy dokumentalne o Marcu, 68 – „Dworzec Gdański” i emitowany niedawno „Zwyczajny marzec” Marii Zmarz-Koczanowicz – są dopiero drogą do dokumentu, jakiego należałoby oczekiwać.
Marcel Łoziński powiedział mi kiedyś podczas wizyty w Sztokholmie, już po sukcesie w TVN dokumentu Marii Zmarz-Koczanowicz „Dworzec Gdański”, że Marca, 68 w jednym dokumencie filmowym nie da się opowiedzieć. „To tak, jakby ktoś powiedział mi – mówił Marcel – zrób film o Polsce dzisiaj”.
[srodtytul]Groteskowa prośba Torańskiej[/srodtytul]
Po obejrzeniu drugiego filmu w reżyserii Koczanowicz, „Zwyczajnego marca”, zgadzam się, że nie można opowiedzieć wszystkiego o fenomenie Marca, 68 w jednym filmie, ale aż się prosi, żeby zrobiono trzeci odcinek, pamiętając, że dobry dokument wymaga dokładności, prawdy w podejściu do tematu, dotknięcia istoty problemu. Nie powinno się tu tolerować żadnych przemilczeń, tak częstych nawet u najznakomitszych twórców, wykorzystujących nośność tematu zamiast udokumentowanej wiedzy.
W pierwszym filmie Zmarz-Koczanowicz zobaczyliśmy sentymentalną tęsknotę za Polską, wpisującą się w scenariusz Teresy Torańskiej. Jednak i scenarzystka, i – na pewno – reżyserka z całą pewnością znały problem od innej strony, skoro podczas kręcenia zdjęć w Aszkelonie na zlocie emigrantów marcowych „Reunion, 68” spora grupa uczestników zjazdu nie chciała w ogóle się kontaktować z ekipą filmową. Dla nich Marzec, 68 nigdy nie był i nie będzie w sferze sentymentów.